niedziela, 13 września 2015

Rozdział 18: "X" na strychu ~Samanta~

Sobota okazała się dla mnie cudownym dniem. Jakiś konkretny powód? Bo spędziłam ją z Astrą i Arturem.
Do ich mieszkania przyjechaliśmy chwilę przed 22:00. To stosunkowo duże mieszkanie, choć na skraju miasta. Jest ono bardzo jasne, choć gdzieniegdzie wiszą plakaty czy tabliczki w stylu retro. Meble są w większości czarne lub przeszklone. Jest tam ich sypialnia, dwa pokoje gościnne- jeden zarezerwowany dla dziecka, a drugi tymczasowo dla mnie. W sumie stanowi bardziej biuro niż sypialnię. No cóż, tak to jest, jak się studiuje. Artur jest na trzecim roku psychologi, a Astra rok temu zdecydowała się na kierunek malarstwa. Jednak moja przyszła bratowa (jak ślicznie!) studiuje zaocznie- na co dzień dalej pracuje w salonie.
No i najważniejsze. W salonie jest... pikowana, czerwona kanapa! I choć to dziwne, a i jestem tu po raz pierwszy, od razu się zadomowiłam.
Tak więc sobota zaczęła się w cudnej, luźnej atmosferze. Bałam się, że będę im przeszkadzać, ale nie wydarzyło się nic, co by na to wskazywało. 
Po śniadaniu (jak dobrze, że Astra umie gotować…), pojechaliśmy wszyscy do centrum. Zaplanowaliśmy sobie, że większość prezentów dla rodziny kupimy razem. W międzyczasie weszłam do sklepu z antykami i kupiłam dla nich w tajemnicy metalową figurkę przedstawiającą motor.
Około 14:00 zgłodnieliśmy, a nie mogliśmy jeszcze wracać. Tak więc zjedliśmy w niedawno otwartej restauracji w stylu amerykańskim. Nie, żeby chodziło o krem czy coś takiego- raczej profesjonalne hamburgery. 
Następnie znów zajęliśmy się zakupami. Było wpół do czwartej, kiedy nagle zadzwonił telefon Astry.
- Halo? O, cześć Missy. Co się stało? Ale... no dobra, gdzie jesteś? Co?! Rany... niech będzie, czekam na parkingu za pięć minut.
Dziewczyna rozłączyła się.
        Co się stało?- Zapytał Artur.
- Missy nie daje sobie rady w salonie... zaraz po mnie podjedzie. Przepraszam.
-Nic się nie stało, na pewno cię nie podwieźć?- Spojrzałam na nią pytająco.- Zawsze możemy dokończyć zakupy jutro.
- Spoko! I tak chodzimy tu już dłużej, niż myślałam! A prezenty są w sumie kupione. No, to widzimy się wieczorem!
Pocałowała Artura na pożegnanie i poczochrała mi włosy.
Gdy odeszła, spojrzałam z podziwem na brata.
- Znam ją od dawna, ale wciąż mnie zaskakuje- powiedziałam.- Wiesz, masz dużo szczęścia.
- Wiem o tym- uśmiechnął się.- To gdzie jeszcze nie byliśmy?
Zaśmiałam się, a potem na serio zdziwiłam- racja, obeszliśmy już prawie wszystkie sklepy.
-W empiku?- Pomyślałam.
- Ach, zapomniałem! No to chodźmy, Sam.
          Zaśmiałam się i udaliśmy się do sklepu. Jak się okazało, pierwszym, co nas zainteresowało, były książki. Odzwyczaiłam się od ich czytania... Najpierw przejrzałam top 40, a potem poszłam do działu młodzieżowego. Artur zniknął gdzieś między psychologią, a fantastyką.
Przejrzałam kilkanaście opisów, ale nie znalazłam nic ciekawego. Poszłam szukać brata, który nagle zniknął mi sprzed oczu. Weszłam za róg jednego z regałów i łup!, wpadałam na kogoś.
- Przepraszam!- Pisnęłam.
- Sam?
Spojrzałam na chłopaka, na którego wpadłam. To... Tristan! Chodziłam z nim do liceum.
- Dobrze cię widzieć- powiedział z uśmiechem.
- Nawzajem- mruknęłam, odwzajemniając go.
- Przyjechałaś na święta?- Domyślił się.
- Tak. No, muszę szukać brata- uznałam i prędko pożegnałam się z Tristanem.
Wyglądał na dość zdziwionego. Zignorowałam to i poszłam szukać Artura, którego ostatecznie znalazłam przy kasie.
- Co się stało?- Zapytał chwilę później.
Opowiedziałam mu, co się stało. Rany, jestem chodzącą bombą. Wystarczy, że kogoś spotkam, a już zaczynam panikować.
Jak na kogoś, kto studiuje psychologię, Artur niewiele mi pomógł. Powiedział, że to po prostu natłok wrażeń. A może miał rację?
***
Niedziela minęła mi mniej przyjemnie, bo musiałam spotkać się w końcu z rodzicami. Artur zawiózł mnie do nich po południu. No i się zaczęło.
Drgawek dostałam, gdy zobaczyłam naszą ulicę. Wchodząc do domu, byłam ledwo żywa.
Rodzice powitali mnie w serii uścisków. Jak na kogoś, kto unikał mnie od pół roku, okazywali za dużą sympatię. Naprawdę, po prostu czekałam, aż ktoś się rozpłacze.
Jednak nic takiego się nie stało. Dostałam zaszczyt włożenia połowy bombek na choinkę, pozwolili mi też zawiesić na niej lampki. Całość prezentowała się bardzo dobrze, przeważał głównie fiolet i srebro, co było eleganckie, ładne i mało sentymentalne. Jak ten dzień. Kompletnie nie czułam, że spotkałam rodzinę. Znałam ich twarze, głos, spojrzenie, ale ich nie czułam. Przy obiedzie specjalnie wylałam szklankę soku na nowy obrus, by sprawdzić reakcję. Takowej nie było.
W końcu odważyłam się pójść na piętro. Powiedziałam wszystkim, że idę do toalety. Weszłam cicho po schodach i rozejrzałam się. Nie wiem, czego się spodziewałam- nic nie uległo zmianie. Podeszłam do drzwi pokoju. Powoli przejechałam po nich dłonią. Dotknęłam klamki, która ze skrzypieniem opadła. Zajrzałam nieufnie do pokoju. Piętrowe łóżko świeciło pustkami. Na biurkach nie było żadnych kartek. Szafy i komody były zamknięte.
Na co ja niby liczyłam? Na uchylone drzwi szafy, za którymi znajdę trupa?
Wzdrygnęłam się, wyszłam z pomieszczenia i zeszłam na parter. Specjalnie zostawiłam drzwi do pokoju uchylone. Nie wiem, czemu miałoby to służyć, ale może przynajmniej ożywi domowników.
Reszta dnia niczym więcej się nie wyróżniała.
***
W poniedziałek obudził mnie telefon. Zdążyłam tylko zauważyć, że za oknem jest mnóstwo śniegu, po czym westchnęłam i odebrałam.
- Mhm?- Mruknęłam zaspanym głosem.
- Ratuj mnie!- Szepnęła Nita.
Przetarłam oczy.
- Możesz powtórzyć?- Poprosiłam.
- Sam, to nie pora na żarty!- Warknęła dziewczyna, a ja zaczęłam się śmiać.
- O co chodzi?- Zapytałam.
- O te święta!- Jęknęła i opisała mi, co się u niej działo przez ostatnie dwa dni.
Zaczęłam się tak straszliwie śmiać, że wylądowałam na podłodze.
- Czekaj, jeszcze raz, co on powiedział?
- Że jeśli twój rozmówca patrzy ci prosto w oczy dłużej niż 6 sekund, nie mrugając w tym czasie oczami, to albo chce cię zabić, albo uprawiać z tobą seks.
- A potem, że bardziej skłania się do tego drugiego, tak?- Upewniłam się.
- Tak- potwierdziła Nita.- Czekaj, NIE!
Znów wybuchnęłam śmiechem.
- Jesteś okropna! Pomóż mi!- Błagała dziewczyna.
- Ale niby jak?
- Nie wiem, daj mi jakąś genialną radę, co mam zrobić, żeby tu przetrwać! Kim jest wiecznie zajęta, moi rodzice kompletnie popadli w świąteczny nastrój, a Kastiel wciąż odmawia wykorzystania Demona jako dywersji, gdy będę stąd uciekać!
Parsknęłam śmiechem.
- A co z Roxy i Corą?- Zapytałam.- Może mają czas.
- Do nich też dzwoniłam! Są kompletnie zajęte! A mnie zaraz ktoś ubierze w puchate skarpety i każe oglądać Kevina!
Westchnęła ponownie i zapytała, co tam u mnie.
- W sumie nic. Kompletnie nie czuję tych świąt- oznajmiłam.
- Mam tak samo... ja nigdy nie czułam się tak źle w święta. Sam, ja naprawdę tu nie daję rady. I nie chodzi mi już tylko o Armina... Ale się porobiło.
- Racja.
Zaczęłyśmy omawiać, co możemy zrobić, by bardziej poczuć te święta i mniej się załamywać. W końcu wpadłyśmy na to, żeby ubrać czapki Mikołaja od Lau. Następnie myślami przeniosłyśmy się do znajomych, którzy porozjeżdżali się nam po kontynencie.
O wiele bardziej odpowiadałyby nam święta z nimi niż z rodzinami.
***
Gdy skończyłyśmy rozmawiać, dochodziła 10:00. Ubrałam się i poszłam szybko ogarnąć w łazience, po czym zawędrowałam do kuchni.
- Co tam?- Zapytałam Astrę, robiącą tosty.
- Artura wcięło- mruknęła nieco rozbawiona.- Poprosiłam, żeby pojechał po zakupy, bo mamy niemal pustą lodówkę... a on nie wrócił od pół godziny.
Uśmiechnęłam się.
- Rozmawiałaś z przyjaciółką?- Spytała mnie przyszła bratowa.
Kiwnęłam głową.
- Już się bałam, że postradałaś zmysły- wyznała.- Spokojnie sobie spałaś, gdy nagle zaczęłaś się tak śmiać, jakbyś... hmmm, no właśnie?
Opowiedziałam jej w skrócie rozmowę Armina i Nity. Także zaczęła się śmiać.
- Teraz rozumiem, dlaczego jeszcze się nie załamałaś, Sam- powiedziała.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Martwiłam się o ciebie- wyjaśniła.- Wiem, że starasz się o tym nie myśleć, ale straciłaś siostrę. To może zmienić człowieka. Ale ty się trzymasz.
- Tak uważasz?- Zapytałam bez cienia pewności siebie.
- Tak. Naprawdę, Sami. Mimo wszystko trzymasz się naprawdę dobrze. Ale nie bój się powiedzieć, gdyby coś się stało, okej?
Prawie się rozpłakałam. Astra przytuliła mnie mocno.
- Co tam, dziewczęta? Cóż za wzruszająca scena mnie ominęła?- Zdziwił się Artur, wchodząc do pomieszczenia.
Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo i nic mu nie wyjawiłyśmy.
- Ech, kobiety- westchnął.
- Właśnie!- Uśmiechnęłam się.- To na kiedy planujecie ślub?
Spojrzeli na siebie lekko zdezorientowani. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Sam, jeszcze nie planujemy dokładnej daty...- spróbował wybrnąć z tego Artur.
- Ale to najwyższa pora!- uznałam.- W końcu, za pół roku będą wakacje, które są na to najlepszym momentem- będzie ciepło i każdy będzie mógł sobie pozwolić na wyjazd. Gości trzeba poinformować kilka miesięcy wcześniej, więc nie można zwlekać z planowaniem. Należy wynająć jakiś lokal, ustalić datę w kościele...
Astra zatkała mi usta dłonią.
- Chciałabyś się zatrudnić na głównego organizatora?- Spytała.
Mój brat szerzej otworzył oczy.
- My studiujemy, a ty najwyraźniej masz pojęcie w temacie...- ciągnęła dziewczyna.- Co ty na to?
Krzyknęłam, że się jak najbardziej zgadzam. Artur tylko podrapał się po głowie i poprosił, żeby go o wszystkim informować.
Właśnie zostałam organizatorką wesela.
***
Po południu znów spędziłam cały dzień z rodzicami, jednak bardziej się ożywiłam. Astra i Artur powiedzieli im o moim zaangażowaniu, a oni odebrali to dość entuzjastycznie. Usiadłam w salonie z notesem i zaczęłam zapisywać wszystko, co muszę załatwić. Wkrótce mama zaczęła mi podawać nazwy lokali. Ostatecznie ja, ona i Astra spędziłyśmy pół dnia na rozmowie, a Artur z tatą poszli odśnieżać, po czym zajęli się meczem.
Jednak piękną beztroskę przerwała pora na obiad. Usiedliśmy przy stole. Rozmowa się kompletnie nie kleiła. Kompletnie. Uznałam, że to ja muszę zacząć.
- Wiecie, w mojej nowej szkole wiecznie się coś dzieje- powiedziałam- a towarzystwo jest bardzo sympatyczne, choć trochę szalone. Ogólnie przyjemnie spędza mi się tam czas. Nauczyciele nie są za specjalnie mili, ale za to bardzo polubiłam wychowawcę. Chodzę na kółko dyskusyjne z koleżankami i Laurą, poza tym czasami udzielamy się w różnych wydarzeniach.- Nie wspomniałam tylko, że zwykle są to imprezy...- Szkoła sama w sobie jest ładna, chociaż niektóre miejsca trochę zaniedbane. Często chodzę do tamtejszego ogrodu. Tak ogólnie podoba mi się.
Kiedy w końcu przestałam mówić, zauważyłam, że wszyscy bardzo uważnie mi się przyglądają. Astra uśmiechnęła się zachęcająco. Nie bardzo wiedziałam, co jeszcze mogłam powiedzieć. Nie chciałam zdradzać żadnych ważnych szczegółów. Uśmiechnęłam się więc i zaczęłam jeść.
Dostrzegłam jednak w oczach mamy coś, czego się nie spodziewałam- tęsknotę, ale i ulgę.
***
Wtorek rano. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać. Wiedziałam, że ten dzień będzie bardzo ciężki. Moje pierwsze święta bez Ami. Od rana nie mogłam przestać o niej myśleć. Widziałam jej twarz w lustrze, słyszałam śmiech, gdy rozmawiałam z Astrą i Arturem przy śniadaniu oraz czułam jej spojrzenie, gdziekolwiek bym poszła. To było przerażające.
Uznaliśmy, że do domu rodziców pójdziemy dopiero wieczorem. Mama i tak nie potrzebowała pomocy w gotowaniu, więc tylko byśmy siedzieli w milczeniu. Tak więc w spokoju oglądaliśmy świąteczne filmy we trójkę, żeby trochę złapać te święta. Mi się jakoś nie udało.
Po szybkim obiedzie Artur i Astra oświadczyli, że idą na dłuuugi spacer. Ucieszyłam się, że choć przez chwilę nie będę im ciążyć. Gdy wyszli, zadzwoniłam do Nity, która odebrała po pierwszym sygnale.
- Mój kochany braciszek jeszcze nigdy mnie tak nie denerwował- wyznała.- To pewnie przez brak Lau i Lysa. Nie ma już prawie z kim gadać, więc mnie dręczy!
Pocieszyłam ją, jak mogłam. A ona pocieszyła mnie. Potem postanowiłam zadzwonić do Lysandra.
- Cześć, Sam! Czekaj chwilę! Zaraz oddam ci telefon!- Przywitała się Rozalia i krzyknęła do kogoś. Usłyszałam, jak wbiega po schodach i zamyka się w pokoju.
- Co tam?- Zapytała- Dajesz radę?
Słysząc jej podekscytowany ton zrobiło mi się dużo cieplej.
- Jakoś- odpowiedziałam.- A co tam u was?
- Jest cudnie! Rodzice Leo i Lysa są ciepli i bardzo mnie polubili. Święta są takie piękne!
Wniebowzięta Rozalia brzmiała jeszcze lepiej niż kiedykolwiek. Aż zaraziła mnie optymizmem.
- Pisałam wczoraj z Lau, kazała cię pozdrowić. Nita czegoś mi nie mówi, ale niedługo się dowiem...
Nie odezwałam się w tym momencie.
- Kim nie chciała rozmawiać- kontynuowała.- Ma święta gdzieś. A Violetta była cicha jak zwykle, ale wyraźnie jest szczęśliwa.
Ucieszyłam się. Roza zastanowiła się nad czymś... ale nic mi w końcu nie powiedziała. Rozmawiałyśmy jeszcze luźno przez dwadzieścia minut, aż do pokoju, w którym przebywała przyjaciółka, ktoś wszedł. Pożegnała się ze mną i oddała słuchawkę Lysandrowi.
- Hej- mruknęłam cicho.
- Cześć, Sam.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Co tam? Rozalia jest wniebowzięta. A ty?
- Miło jest spotkać rodziców, ale...- chłopak przerwał.
- Hmmm?
- Jak tam u ciebie?
Westchnęłam.
- Czuję, że ona tu jest, Lysander- szepnęłam drżącym głosem.- Nie wiem jak i dlaczego, ale czuję jej obecność. To przerażające.
- Może ona tu jest- odparł po chwili białowłosy.
- Ale jak?
- Nie wiem, Sami, ale jeśli ją czujesz, to z twojego powodu.
Poczułam ogromne dreszcze.
- Boisz się?- zapytał cicho Lysander.
Przytaknęłam.
- Nie ma się czego bać, Sami. To, że czujesz jej obecność, na pewno nie jest złe. Raczej znaczy, że za nią tęsknisz. A ona na pewno nie chciałaby, żebyś się martwiła.
- Dzięki. Masz rację...
Lysander zaczął mówić, co się u nich działo: o tym jak Rozalia przypadkiem spadła z krzesła podczas ubierania choinki prosto w ramiona Leo i prawie zwariowała, gdy jej chłopak wylał sok na jej sukienkę- prała ją ręcznie przez 20 minut, zanim uznała, że plama całkowicie zeszła. Trochę się pośmiałam i zrobiło mi się cieplej na sercu. Lysander odciągnął ode mnie zmartwienia.
***
Gdy wyjechaliśmy do domu rodziców, postanowiłam, że będę dzielna. Na pewno nie rozpłaczę się przy stole i będę tak ożywiona, na ile dam radę. Muszę to zrobić.
W ciągu dnia rodzice powiesili kilka ozdób. Wnieśliśmy prezenty i przywitaliśmy się ze wszystkimi. Wszystkimi, czyli rodzicami i dziadkami, z którymi nie miałam kontaktu od wakacji. Usiedliśmy przy stole i zaczęło się. Starałam się jak najwięcej rozmawiać z babcią i dziadkiem, bo, prawdę mówiąc, trochę się za nimi stęskniłam.
- A jak tam nowa szkoła, Samanto?- Zapytała babcia Ewelina.- Poznałaś tam kogoś? Jakiegoś chłopca?
Zaśmiałam się nerwowo, bo wszyscy na mnie spojrzeli.
- Poznałam mnóstwo bardzo ciekawych i sympatycznych- w mniejszym lub większym stopniu- osób, ale...
- Sam przecież nie daje się byle komu- poratowała mnie Astra- zanim pozwoli komuś się do siebie zbliżyć, skończy studia, jak nie lepiej.
Spojrzałam na nią z wdzięcznością. Obie wiedziałyśmy, że to dość naciągane, ale nikt nie drążył tematu. W końcu Artur wstał i wziął Astrę za rękę. Ona także wstała.
- Chcielibyśmy wam coś powiedzieć- powiedział mój brat- A więc...
Astra westchnęła.
- Jestem w ciąży- oznajmiła.
Przez pierwsze pięć sekund wszyscy milczeli, a ja coraz szerzej się uśmiechałam.
- To wspaniale!- Krzyknęła w końcu babcia i przytuliła najpierw Astrę, a potem Artura.
Dziadek zrobił to samo. Rodzice powoli podeszli i uściskali ich, po czym tata oznajmił:
- Jesteśmy... z was bardzo... dumni.
Narzeczeni się pocałowali, a ja nie przestawałam się uśmiechać.
- Będę ciocią- pisnęłam.
Przytuliłam się do Astry.
- I chrzestną- dodał Artur.
Spojrzałam na nich pytająco.
- Tak, serio, Sami- uprzedził moje wątpliwości.
Prawie się na niego rzuciłam.
Potem wszyscy zaczęli rozpakowywać prezenty. Ja od Artura i Astry dostałam śliczną, srebrną bransoletkę, od dziadków pieniądze, a rodzice powiedzieli, że chcą mi dać prezent tuż przed moim wyjazdem. No tak. Za sześć dni mam urodziny.
W końcu zrobiło mi się lekko niedobrze. Wyszłam na dwór, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i pooglądać gwiazdy. Zaczęłam rozglądać się za Betelgezą... gdy zobaczyłam, że światło w naszym starym pokoju jest zapalone.
Mógł je zapalić każdy i z każdego, niekoniecznie ważnego, powodu. Ale ja musiałam tam wejść. Przekradłam się, żeby nikogo nie zaniepokoić. Weszłam do pokoju... w którym paliła się jedynie lampka na biurku. Obeszłam całe pomieszczenie. W końcu zrozpaczona usiadłam na łóżku. Na łóżku Ami.
Usłyszałam cichy szelest. Wstałam i przyjrzałam się prześcieradłu, po czym je zdjęłam. Zgięta na pól leżała tam... kartka papieru. Wzięłam ją szybko, schowałam do kieszonki marynarki i założyłam prześcieradło. Zeszłam na parter. W miejscu, gdzie schowałam kartkę, czułam, jakbym miała w piersi nóż.
***
Widzę jedenastoletnią siostrę, która w skupieniu szkicuje coś ołówkiem. Opiera się o łóżko, ale rysuje tak zawzięcie, że nie wyczuwa, jak ja schodzę z góry. Kładę jej rękę na ramieniu, przy okazji próbując przyjrzeć się temu, co narysowała.
To my, siedzące w ogrodzie i śmiejące się. Jednak ciężko to zobaczyć- to bardzo... no, niestety prymitywny rysunek. Jednak widać zarys zachodu w tle, kilka... zdjęć na trawie przed nami... i... och! Ledwo widoczny, jakby był tylko draśnięciem na szyi, wisi mój ukochany srebrny naszyjnik w kształcie łzy!
- Ami!- Dziewczyna zrywa się z podłogi i odchodzi ode mnie kilka kroków, chowając szkicownik.
- No cóż, arcydzieło to to nie jest, ale... widać, że to ludzie!- Próbuję ją udobruchać.
Zraniona wpycha zeszyt między podręczniki na biurku. Mija mnie i zaszywa się pod kołdrą.
- Sam...- szepczę.- To było piękne.
- Daj spokój- wzdycha.- Przecież wiem, że nawet nie widać, że to ludzie. I pewnie wydaje się, że płaczą.
- Może nie widać, ale czuć- ripostuję.
Sam prycha.
- Naprawdę!- Przysięgam.- Może i nie jesteś stworzona do malowania, szkicowania i rysowania, ale stworzyłaś idealną scenę! Dbałość o szczegóły... Wszystko dodaje realizmu, powody i skutki... Stworzyłaś historię!
Bliźniaczka wygramoliła się spod kołdry ze śmiechem.
- Faktycznie, historia jednej chwili- przewraca oczami.
- O właśnie! Wystarczy tylko trochę to poprawić!- Spoglądam na nią prosząco.
Ona w końcu wzdycha i wyjmuje zeszyt. Przejmuję go i biorę do ręki ołówek. Siadamy we dwie. Poprawiam wszystko, co narysowała.
- Przydałyby się chmury- instruuje mnie siostra- i... mam pomysł! Spróbuj lekko zaznaczyć cień na pierwszym planie z prawej! Tak jakby... Artur tu stał!
- I jeszcze dwa, jako rodzice?- Proponuję.
Ona kiwa głową.
W końcu kończymy.
- No, ty w odróżnieniu ode mnie masz dar- uznaje Sam.
- Ale ty umiesz tworzyć historie! Powinnaś... pisać!
- Pisać?!
- Tak, pisać! A ja będę rysować!
Spoglądamy na siebie i wybuchamy śmiechem. Wtedy drzwi gwałtownie się otwierają.
- Dziewczyny, jest druga w nocy!- Jęczy Artur.- Do łóżek.
- Się znalazł... Jak ty nas usłyszałeś? Przez sen?
Znów wybuchamy śmiechem. I tak się śmiejemy...
***
Obudziłam się gwałtownie i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 5:13. To nie przypadek. Ale siostra właśnie dała mi najpiękniejszy prezent w dziejach. Pokazała mi, jak być nią.
Wyjęłam z powieszonej na krześle marynarki znalezioną kartkę papieru. Odgięłam ją... i zobaczyłam stary jak świat rysunek. Stary jak opowiadanie o Betelgezie. Jak wydarzenia z tego snu.

Rysunek Ami przedstawiający nasz dom jako wyspę skarbów. Ale „X” w miejscu strychu był już nowy.


8 komentarzy:

  1. Czy idzie wyrazić ten rozdział w jednym słowie? Każdy pewnie powiedziałabym inne np. Strych, sen, niespodzianki itp. Jednak ja użyje dwóch, bo jednym nie umiem:
    Rozdział idealny.


    Pozdrawiam i życzę zapału do pisania oraz multum pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzieć, że jesteśmy Ci wdzięczne za tak cudownie motywujący komentarz to mało. Uśmiechy nie schodzą nam z twarzy :D

      Ogólnie mówiąc baaardzo dziękujemy ^^ Niss za niedługo spada czytać czwarty rozdział u Ciebie, ale póki co pracuje nad swoim i Ray.
      Powinien pojawić się w niedzielę, ale z powodu wyjazdu Niss (piszącej) w terminie 'sobota 8:00- niedziela 1:30' może się odrobinę opóźnić. Nevermind...

      Pozdrawiamy ;*

      Usuń
    2. Będę czekać na rozdział :)
      Już nie mogę się doczekać ^^

      Usuń
    3. Będę czekać na rozdział :)
      Już nie mogę się doczekać ^^

      Usuń
  2. Hej dziewczyny,
    jestem X uwielbiam waszego wspaniałego bloga i jest mi niezmiernie przykro kiedy nie dotrzymyjecie terminów roździału. Sama piszę więc wiem jak to ciężko. Mam pomysł jeżeli spóźnione się z wydaniem to odpowiedzcie na 1 osobiste pytanie.
    Kocham Waszego bloga.
    Pozdrawiam X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, Twoja propozycja bardzo nas zaintrygowała :D
      Jednak mamy kilka pytań odnośnie tego pomysłu, po pierwsze- czy liczy się ten rozdział? Odpowiedź pewnie nie byłaby jednoznaczna, bo jednak złamałyśmy obietnicę co do terminu, ale było to z powodu choroby piszącej i późniejszego nadrabiania przez nią ton lekcji. Pytanie drugie- kto zadawałby pytania? Podejrzewamy, że czytelnicy, ale w jaki sposób? Pod każdym rozdziałem zadawaliby pytania na wszelki wypadek?

      Prosimy o jak najszybsze odpisanie i serdecznie pozdrawiamy ;*

      (A tak w ogóle czego miałyby dotyczyć te pytania? XD)

      Usuń
  3. Tu znowu X, moim zdaniem pytania mają dotyczyć waszej osoby, każda osoba ma prawo do jednego pytania pod postem. To działa tylko kiedy się spóźnicie z roździałem. To ja zaczynam:
    Wasze najważniejsze nierealne marzenie.
    Czekam na odpowiedź:*
    Pozdrawiam X

    OdpowiedzUsuń
  4. I? Sory, że się nażucam, ale jestem 'panną' dość ciekawską z natury. Wasze marzenie to...
    Pozdrawiam X

    OdpowiedzUsuń