Kilka
faktów z początku tych ferii zimowych:
Jest
zima.
Spadł
śnieg.
Jest
siódma rano.
Zaraz
zwymiotuję.
Ojciec
odśnieża.
Matka
kazała.
Będę
stroiła choinkę.
Zwymiotuję
ponownie.
To
chyba tyle.
-
Nita, czas wstawać!- Powiedział ktoś melodyjnym, ale sztucznym
głosem, najwyraźniej kogoś przedrzeźniając.
-
Śmieszne, braciszku…- Odparłam.
-
Od czasu do czasu można sobie pożartować, siostruś.- Stwierdził,
uśmiechając się do mnie ironicznie i stając obok mojego łóżka.-
Oto rozpiska dzisiejszych zadań. Zgadnij, kto je przydzielił…
Westchnęłam
ciężko, chwyciłam zwitek papieru i wygramoliłam się spod kołdry,
pod którą wsunęłam się dosłownie moment wcześniej.
-
Matka mogłaby się choć troszkę zlitować- mruknęłam bardziej do
siebie.
W
tej sekundzie pojawiła się rozpromieniona w drzwiach mojego pokoju
i sprężystym krokiem podeszła, by wręczyć mi jakiś nowy,
idiotyczny zestaw ubrań. Ku mojej zgrozie dostałam całusa i
dziwną, czerwoną sukienkę. Ten dzień będzie dramatyczny.
***
Właśnie
miałam wieszać na poręczy schodów ozdoby wręczone przez mamę,
gdy…
-
Hej, Ni…- urwał mój brat i złapał mnie w pasie, gdy na dźwięk
jego głosu tuż za mną prawie spadłam ze stopnia.
Szybko
wyrwałam się z jego uścisku.
-
Braciszku, mógłbyś się trochę opanować?- Zapytałam z
przekąsem.- Pamiętasz jeszcze, że masz dziewczynę? I że ja
jestem twoją siostrą?
Na
te słowa uśmiechnął się zagadkowo.
-
Chciałem tylko powiedzieć, żebyś była ostrożna- powiedział i
zostawił mnie z lekkim mętlikiem. Postanowiłam nie zaprzątać
sobie głowy jego odpowiedzią i wróciłam do poprzedniej czynności-
idiotycznego ozdabiania domu.
Po
dwóch godzinach zadzwonił dzwonek do drzwi. Jako że stałam
najbliżej, pobiegłam otworzyć. Moim oczom ukazała się nastolatka
w grubym płaszczu, czapce i szaliku.
-
Nita, wrobili cię jednak w to wszystko?- Zapytała Kim cicho i dodała praktycznie szeptem- to teraz patrz. Dzień dobry pani!
-
Witam, jesteś koleżanką Nity?- Zapytała moja mama.
-
Tak, proszę pani, jestem Kim. Widzę, że przyszłam w niewłaściwym
momencie. Tylko że Nita miała dzisiaj wyjść ze mną do miasta, bo
chciałyśmy kupić kilka upominków dla reszty znajomych. Wie pani,
z okazji świąt. Więc jeśli to nie kłopot…- Przerwała,
najwyraźniej oczekując ode mnie wsparcia.
-
Na śmierć zapomniałam!- Powiedziałam z teatralnym przejęciem.-
Mamo, nie pogniewasz się, jak wyjdę z Kim? Wróciłybyśmy pewnie
za parę godzin.
Spojrzałam
na nią błagalnie.
-
No dobrze. Tylko wróć, zanim będzie ciemno.
Pobiegłam
na górę po pieniądze i telefon i schowałam wszystko do torebki.
Ubrałam się ciepło i po paru minutach szłyśmy już parkiem w
stronę sklepów.
-
Dzięki, Kim. Przyszłaś w samą porę. Właśnie mieliśmy ubierać
choinkę, a nie bardzo miałam na to ochotę.
Dziewczyna
uśmiechnęła się serdecznie.
-
Jeśli będziesz kiedyś jeszcze potrzebowała pomocy, śmiało
dzwoń. Byle nie za często, bo twoja mama może w końcu nabrać
podejrzeń co do moich odwiedzin.
Zaśmiałyśmy
się.
Szłyśmy
chwilę w ciszy, wdychając świeże, zimowe powietrze. Nagle stanęłam
jak wryta, bo ktoś zastąpił mi drogę.
***
-
O mało zawału nie dostałam!- Zdenerwowałam się.
-
Nita, naprawdę, nadal nie rozumiem, czemu się gniewasz…-
tłumaczył się niebieskowłosy.
-
Gdyby tobie przed twarzą bez żadnego powodu pojawił się jakiś
kolorowy upiór, to jak byś zareagował?- Odparowałam.
-
Nit, może i Alexy wygląda idiotycznie w tym stroju- wciął się
Armin, ignorując sprzeciw brata- ale nie musiałaś mnie uderzać z
łokcia. Zwłaszcza w brzuch.
Mimo
swoich słów widać było, że brunet uważa to wszystko za
dobrą zabawę. Ale fakt, zaatakowałam go w sumie odruchowo, bo na
widok Alexy’ego w “świątecznym” kostiumie jakiegoś tęczowego
renifera na chwilę straciłam nad sobą panowanie. Na szczęście w
najbliższym sklepie chłopak postanowił się przebrać.
Szliśmy
tak we czwórkę przez miasto, nie przejmując się ludźmi
zerkającymi dziwnie w naszym kierunku, gdy Kim stwierdziła, że
jest jej za zimno. Wstąpiliśmy do pobliskiej kawiarenki, każdy
sobie coś zamówił, ale dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z
pewnego faktu. To właśnie tutaj bawiliśmy się z zepsutym
automatem. Przyjaciółka chyba też sobie o tym przypomniała, bo
uśmiechnęła się i pokazała kilka monet w dłoni. Arminowi
troszkę dłużej zajęło myślenie, ale po dwudziestu minutach
wszyscy już staliśmy przy automacie. Historia znów się powtórzyła
i z wyśmienitymi humorami (i nielegalnie zarobionymi pieniędzmi w
kieszeni) piliśmy kawę bądź gorącą czekoladę przy naszym stoliku.
-
To było genialne- nadal cieszył się Alexy.- Szkoda, że ostatnio
mnie nie było…
-
Żaden kłopot. Na pewno będą jeszcze inne okazje do jakiejś
wspólnej zabawy, niekoniecznie tutaj.- Powiedziała z przekonaniem
Kim.
Atmosfera
była bardzo przyjemna, ale po pewnym czasie postanowiliśmy się
jeszcze przejść. Korzystając z okazji, kupiłam kilka upominków
dla znajomych, gdy ci byli w innej alejce. Oczywiście nie
zapomniałam także o innych przyjaciołach. Starałam się wybierać
wyjątkowe rzeczy, nie kupiłam tylko prezentu dla Sam. Ale to już
zupełnie inna kwestia, którą wczoraj wieczorem omówiłam z
Rozalią.
-
Słuchajcie, wpadłam na fajny pomysł- zaczęłam, gdy po chwili się
spotkaliśmy.- Może byście wszyscy do mnie przyszli, tak na jakiś
czas?
-
Sorry, Nita, to naprawdę świetny pomysł, ale ja niestety już
dzisiaj w ogóle nie mogę- powiedziała Kim i spojrzała na
wyświetlacz telefonu.- O cholera, już jestem spóźniona. Dzięki
za miłe spotkanie.
-
Nie ma sprawy- odparłam.- Cześć!
-
Do zobaczenia!- Rzuciła, wyraźnie się spiesząc.
-
Jeśli propozycja jest nadal aktualna, ja chętnie wpadnę- ucieszył
się Armin.
O
nie. Nie chcę więcej zostawać z nim sam na sam. Złapałam
zaskoczonego Alexy’ego za ramię i zaprowadziłam kawałek, z dala
od zasięgu słuchu Armina.
-
Słuchaj, błagam cię, a właściwie nawet rozkazuję: nie znikaj
więcej w tak nieodpowiednich momentach, nie zostawiaj nas więcej
samych!- Powiedziałam zdenerwowanym szeptem.- Obiecasz mi, że nie
pójdziesz gdzieś sobie i ciągle będziesz gdzieś obok?
Spojrzał
na mnie najpierw zdziwiony, potem jego twarz się rozjaśniła po
nagłym olśnieniu.
-
Czekaj… czyli ty… i mój brat… wiedziałem!- Zaśmiał się.
-
Cicho!- Nadepnęłam mu na stopę.
-
Halo? Nie chcę wam przerywać, ale możecie przestać szeptać na
środku chodnika?- Zniecierpliwił się niebieskooki.
Odwróciłam
się do niego z lekko wymuszonym uśmiechem.
***
-
Dzień dobry pani!- Zawołali bliźniacy chórem, gdy przekroczyliśmy
próg.
-
Witam, chłopcy.
-
Cześć, mamo- przywitałam się.- Słuchaj, zaprosiłam znajomych.
Będziemy u mnie w pokoju.
-
Dobrze. O ile się nie mylę, wyszłaś z domu z koleżanką-
powiedziała, przeciągając każde słowo i wpatrując się we mnie
czujnie.
Nie
powiem, niezręczna sytuacja.
-
Kim musiała już wracać. Tak więc będę u siebie z Arminem i
Alexy’m.
Nie
czekając na odpowiedź, zaprowadziłam chłopaków na piętro. Gdy
zamknęłam drzwi pokoju, nareszcie odetchnęłam z ulgą.
-
To co chcecie robić?- Zapytałam.- Może w coś pograć?
-
Jak gra, to tylko The Sims.- Powiedział stanowczo, ale z uśmiechem,
Alexy.
-
Simsy mogą być- ucieszył się Armin.
Włączyłam
laptopa i grę, po czym wszyscy usiedliśmy. Armin na moim łóżku,
ja obok- na jego skraju, a Alexy na dostawionym pufie obok mnie.
Rozpoczęłam rozgrywkę, która przebiegała gładko. W międzyczasie
zaczęliśmy rozmawiać na temat naszych mam.
-
No, nasza mama chyba pobiła wszelkie rekordy- westchnął
niebieskowłosy.- Ale i tak ją uwielbiam.
-
Tak, zawsze ma jakiś fajny komentarz w zanadrzu. Na przykład w te
wakacje, jak była jakaś impreza, swoją drogą zabronili mi na niej
nawet piwa, to mama wchodzi do salonu z kilkoma butelkami trunków.
Kiedy pytają, czemu tak mało, to ona…
-
Pamiętam!- Wtrącił się Alexy.- Sierpień miesiącem trzeźwości!
Zaczęliśmy
się śmiać. Wymienili jeszcze kilka ciekawych tekstów, po czym
powróciliśmy do gry.
-
A właśnie, coś mi się przypomniało. Ostatnio przeczytałem
świetną książkę- zaczął błękitnooki.- Bardzo ciekawa i
mądra, naprawdę genialna.
-
Jaki tytuł?- Zapytał Alexy, wyraźnie wątpiąc w chęci czytania u
swojego brata.
- Bezubook, to od tej strony internetowej, bezuzyteczna.pl. Naprawdę,
wiecie, ile się z niej dowiedziałem?- Zapytał pełen entuzjazmu.
-
Wow- powiedziałam.- Podaj choć jeden przykład.
Od
razu zaczął cytować niektóre fakty, typu "bakterie mnożą się przez dzielenie", "słowo 'mama' po gruzińsku oznacza 'ojciec'", czy "kanibal po turecku to 'yamyam'", ale "A wiesz, że na Filipinach mieszka chłopiec, który nazywa się Lord Voldemort?" po prostu sprawiło, że mój mózg przestał sprawnie działać. Po tej “dawce wiedzy
bezużytecznej” spojrzałam na niego zdębiała. Nie mrugałam, nie
robiłam ironicznej miny, po prostu patrzyłam.
-
O, o tym też było, w sensie tym, co teraz robisz. Jakoś tak:
“Jeśli twój rozmówca patrzy ci prosto w oczy dłużej niż 6
sekund, sam nie mrugając przy tym oczami, to albo chce cię zabić,
albo uprawiać z tobą seks”.
Dopiero
po chwili dotarło do niego, co powiedział i oboje znaleźliśmy
się w okropnej sytuacji. Alexy wybuchł śmiechem.
-
Znając ciebie, zacząłem się już trochę bać i zastanawiać,
gdzie trzymasz nóż. Nie dziw się, że bardziej skłaniam się do
tej pierwszej opcji. Bo wiesz, nie bardzo chce mi się wierzyć, że…-
Urwał cały czerwony.
Zwykle
w takiej sytuacji staram się sobie wyobrazić, jakiego zachowania
bym oczekiwała od ich uczestnika, gdybym była tylko obserwatorem.
No tak, oczekiwałabym teraz jakiegoś uniesienia brwi, kpiącego
uśmiechu czy ciętej riposty. Jedyne, co udało mi się osiągnąć,
to wielki rumieniec rozlewający się po twarzy i jakieś pojedyncze,
urywane sylaby. Słysząc to, Alexy zaczął śmiać się jeszcze
głośniej, jeśli to w ogóle możliwe.
-
O Boże, stary, to żeś dowalił!- Parsknął, ledwo łapiąc
oddech.- Ha, ha, ha!
I
tak oto znalazłam się w fatalnym położeniu, bo przede mną na
moim łóżku siedział chłopak, który moment temu powiedział o
tym, że albo chcę go zabić, albo… ekhem, a jego brat gej śmieje
się z nas na podłodze, prawie się przy tym dusząc. Wiedziałam,
że ten dzień będzie dramatyczny.
Strzeliłam
facepalma i schowałam twarz w poduszkę, by uniknąć kontaktu
wzrokowego z kimkolwiek. Zapamiętaj- nie dłużej, niż 6 sekund.
Nie dłużej! I pewnie byśmy tak zostali, gdyby do mojego pokoju
ktoś nie wszedł. Jeśli to mama, nie ręczę za siebie.
-
Siostruś, chyba przyszedłem w nieodpowiednim momencie.
Z
jego perspektywy to na pewno wyglądało idiotycznie, biorąc pod
uwagę, że Alexy ciągle nie mógł się uspokoić. Uniosłam oczy
na brata, starannie licząc czas.
-
Kastiel, nigdy nie zgadniesz!- Zaczął Alexy.- Serio, nie uwierzysz,
co Armin powiedział do twojej siostry! Jakoś tak: "jeśli twój
rozmówca…"
Przerwał,
bo nadepnęłam mu na stopę. Jęknął, ale nadal się szeroko
uśmiechał. Jeśli mój brat zaczął coś podejrzewać, nie dał
tego po sobie poznać.
- Idealne towarzystwo dla mojej małej siostrzyczki- westchnął Kas.
- A może jestem starsza?- Zapytałam, odzyskując zdrowy rozsądek.
- Możesz sobie marzyć…
Prychnęłam lekceważąco.
- Chłopaki, wiem, że to niezbyt taktowne, ale, hmm, muszę was wyprosić. Nie bierzcie tego do siebie, ale powinnam teraz pomóc mojej mamie.
Wyszłam na moment z pokoju i poszłam do łazienki, by sprawdzić, czy rumieniec zniknął. Na szczęście tak. Po chwili odprowadzałam już chłopaków do wyjścia i mimo że się uśmiechałam, w głębi duszy chciałam jak najszybciej zniknąć i nie widzieć żadnego z nich przez dość długi czas. Starałam się w szczególności unikać Armina, ale jak na złość przez pomyłkę trąciłam go ręką w dłoń. Przez chwilę miałam nadzieję, że tego nie poczuł, ale gdy wychodzili, puścił do mnie oczko. Ściągnęłam brwi, udając, że nie rozumiem. Nie zadziałało, bo chłopak się uśmiechnął.
Niech ten dzień się skończy, do cholery!
Zdenerwowana pobiegłam na górę i chwyciłam laptopa. Wyłączyłam Simsy, o których zapomniałam, i puściłam muzykę. Usiadłam na poduszkę (bo w tej chwili kontakt z łóżkiem przywoływał niechciane wspomnienia) i oparłam się wygodnie o ścianę. Nie zdając sobie z tego sprawy, zasnęłam, myśląc o brunecie…
Przebrałam się w piżamę i wsunęłam pod kołdrę, niestety ciężko mi było zasnąć. Już nawet nie pamiętam, czym to było spowodowane.
- Idealne towarzystwo dla mojej małej siostrzyczki- westchnął Kas.
- A może jestem starsza?- Zapytałam, odzyskując zdrowy rozsądek.
- Możesz sobie marzyć…
Prychnęłam lekceważąco.
- Chłopaki, wiem, że to niezbyt taktowne, ale, hmm, muszę was wyprosić. Nie bierzcie tego do siebie, ale powinnam teraz pomóc mojej mamie.
Wyszłam na moment z pokoju i poszłam do łazienki, by sprawdzić, czy rumieniec zniknął. Na szczęście tak. Po chwili odprowadzałam już chłopaków do wyjścia i mimo że się uśmiechałam, w głębi duszy chciałam jak najszybciej zniknąć i nie widzieć żadnego z nich przez dość długi czas. Starałam się w szczególności unikać Armina, ale jak na złość przez pomyłkę trąciłam go ręką w dłoń. Przez chwilę miałam nadzieję, że tego nie poczuł, ale gdy wychodzili, puścił do mnie oczko. Ściągnęłam brwi, udając, że nie rozumiem. Nie zadziałało, bo chłopak się uśmiechnął.
Niech ten dzień się skończy, do cholery!
Zdenerwowana pobiegłam na górę i chwyciłam laptopa. Wyłączyłam Simsy, o których zapomniałam, i puściłam muzykę. Usiadłam na poduszkę (bo w tej chwili kontakt z łóżkiem przywoływał niechciane wspomnienia) i oparłam się wygodnie o ścianę. Nie zdając sobie z tego sprawy, zasnęłam, myśląc o brunecie…
***
Wieczorem obudził mnie brat, by poinformować
o dziwnej pozycji wypoczynku. Nie przejęłabym się jego obecnością
i tylko położyła na łóżku, gdyby nie pewna informacja.
Mianowicie- powiedział mi o jakimś SMS-ie. Nie chciał wytłumaczyć
nic więcej poza tym, że dostał jakąś wiadomość, której treść koniecznie muszę poznać, lecz dopiero jutro.
Super…Przebrałam się w piżamę i wsunęłam pod kołdrę, niestety ciężko mi było zasnąć. Już nawet nie pamiętam, czym to było spowodowane.
***
Rano wskoczył na mnie Demon. Tak,
standard, a w drzwiach stał nie kto inny, jak… zaraz, tata?
-
Dzień dobry, córeczko- powiedział, patrząc na mnie przyjaźnie.
-
Hej…- Próbowałam się uśmiechnąć.- O co chodzi? Która
godzina?
-
Jest ósma. Wykąp się, ubierz, a potem choć pomóż stroić
choinkę- odparł radośnie.
-
O rety, nie mieliście tego wczoraj zrobić?- Westchnęłam.
-
Tak, ale gdy poszłaś, twój brat poprosił, żebyśmy na ciebie
zaczekali. Stwierdził, że taka zabawa może ci się spodobać i nie
może cię ominąć. A później on poszedł do kolegi, więc z mamą
postanowiliśmy, że ubierzemy choinkę wspólnie dopiero dzisiaj.
Kastiel…
Zacisnęłam pod kołdrą pięści. Ten dzień ma być lepszy i
nikomu nie pozwolę go popsuć.
Wysunęłam
się spod pierzyny i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, po
czym zeszłam na śniadanie. Powitały mnie uśmiechy rodziców.
Dziwnie
się czułam. Cały czas miałam wrażenie, że o czymś zapomniałam.
Moje myśli niestety znowu wróciły do wczorajszego spotkania z
bliźniakami, więc uznałam, że jedynym sposobem na to jest
strojenie drzewka świątecznego. Wiem, głupie, ale i tak musiałam
to kiedyś zrobić.
Zajęło
mi to około pół godziny. Tata wziął na siebie powieszenie
lampek, mama postanowiła upiec pierniczki. Gdy wreszcie wszystko
było gotowe, usiadłam na kanapie przed telewizorem i spojrzałam
zirytowana na brata, który w zupełnie niczym nie pomógł. Tylko
uniósł brew, po czym wrócił do czytania czegoś na telefonie.
Udało mi się tylko dojrzeć, że pisze z Laurą. Hmmm, a on nie
miał mi czegoś pokazać? Szybko wyrwałam mu komórkę z ręki i
pobiegłam w kierunku pokoju. Zanim zdążył się zorientować,
byłam już na schodach. Gdy dobiegłam na miejsce, zatrzasnęłam za
sobą drzwi i wskoczyłam na pufa.
- Co
to miało być?!- Zdenerwował się.
- Miałeś
mi pokazać jakiegoś esemesa- odparłam, ciągle szukając dziwnych
wiadomości lub innych tego typu rzeczy.
-
Aaa, o to chodzi… usunąłem go.
-
Co?- Zdziwiłam się.
-
To. Po prostu miałem wrażenie, że mama go przeczyta, a nie chcę,
żebyś miała przez to jakieś dziwne akcje.
-
Powiedz, co w nim było- poprosiłam z błagalną miną.- Proooszę!
Spojrzał
na mnie jak na dziecko.
-
Na pewno chcesz wiedzieć?
Kiwnęłam
głową z przekonaniem.
-
A więc Alexy napisał mi, co Armin do ciebie wczoraj powiedział.
Siostra, masz wzięcie- zaśmiał się.
Popatrzyłam
na niego oburzona z szeroko otwartymi oczami. Kretyn do potęgi
entej.
-
I ty przeciwko mnie?- Zapytałam zawiedziona i zdenerwowana
jednocześnie.
Prychnął
i poszedł.
Odpaliłam
laptopa, by włączyć muzykę. W tej chwili uświadomiłam sobie, o
czym zapomniałam. Skai!
Otworzyłam
skrzynkę e-mail z myślą o napisaniu do niej. Nie spodziewałam się
jednak, że mam już pewną wiadomość sprzed kilku dni. Zaczęłam
czytać:
Nita!
Wesołych
świąt i szczęśliwego nowego roku! Tak naprawdę nie wiem, kiedy
znowu będę miała dostęp do komputera, więc piszę już dziś.
Wiem, że wiele się zmieniło. Wiem, że trudno Ci to czasem
zaakceptować. Wiem, że masz uprzedzenia do wielu ważnych spraw.
Mimo to pamiętaj, że to nie Ty tu jesteś winna. Rozumiem, jakie to
trudne cieszyć się z czegoś, co cieszy tylko w 99%. Bo mam tak z
Twoim wyjazdem. Jeszcze raz życzę Ci pięknych świąt i tego, by
nie ciążył Ci już ten 1%,
Kochająca Skai.
Wpratrywałam
się tępo w literki przed moimi oczami. Czułam, że to głupie,
czułam, że powinnam zareagować inaczej, ale nie potrafiłam. Po
moim policzku spłynęła łza. Zaraz po niej kolejna i kolejna, i
jeszcze następna. Nie dałam rady ich odgonić, po prostu zaczęłam
płakać. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, ale nie obejrzałam się.
Minęło parę minut i zdołałam się uspokoić. Wciąż jednak było
mi strasznie przykro. Wytarłam mokrą twarz i zamknęłam oczy.
Ponownie
usłyszałam skrzypnięcie i odruchowo zerknęłam w tamtym kierunku.
Mignęła mi tylko czerwona czupryna, ale od razu domyśliłam się,
że widziano mój płacz. Wstałam chwiejnie, po czym zeszłam po
schodach. Już z uśmiechem wkroczyłam do salonu, by zobaczyć
Demona szalejącego koło choinki. Mama i tata krzyczeli na niego,
ale nim ktokolwiek zdążył zareagować, pies skoczył prosto na
drzewko i spadło kilka bombek. Nie chciałam mu przeszkadzać-
nareszcie wydarzyło się coś ciekawego. Tata próbował go złapać,
ale przez to Demon zaplątał się w gałęzie. Przymknęłam powieki
i zatkałam uszy gotowa na to, co miało się właśnie stać.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami choinka przewróciła się i
większość ozdób natychmiast popękała. Na szczęście drzewko
się nie połamało. Gdy moja mama wyglądała, jakby miała zemdleć,
ja parsknęłam szczerym i głośnym śmiechem.
-
Co ci się stało? Nie widzisz, jaką mamy tragedię?!- Zapytał
mocno poruszony tata.
-
Nareszcie jakiś pozytywny moment!- Ucieszyłam się, widząc totalne
pobojowisko przed moimi stopami.
- Jaki
pozytywny?!- Zdenerwowała się mama.
Hmmm,
no właśnie, jaki w tym pozytyw...
- Te
święta potrzebowały trochę... życia!- Olśniło mnie.
Jak
raz mówienie prawdy okazało się bardzo przydatne.
- Musimy
tu posprzątać, ustroić choinkę po raz kolejny, ale za to lepiej
zapamiętamy ten dzień! Nareszcie, to wszystko wyszło z ramy
idealnych świąt z obrazka!
Rodzice
spojrzeli na mnie... z dużą uwagą.
- No
co...- zaniepokoiłam się.
- Trzeba
kupić nowe ozdoby- powiedziała mama.
Hmm?
- To
dobry pomysł- uznał tata.- Kochanie, może ty pojedziesz z Nitą do
centrum, a ja z Kastielem tu posprzątam.
Co
proszę?
- Słucham?!- Nie dowierzał mój brat, który akurat wszedł do salonu.
- Jestem
za!- Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy wszystko zrozumiałam.
Rodzice
się ucieszyli. Kastiel złapał psa, który wciąż podejrzanie
trzymał się choinki. Poszedł go zanieść do siebie.
- Dobra,
mamo, pójdę tylko po torebkę i możemy jechać- oznajmiłam i
pobiegłam na górę. Szybko wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do pokoju
brata.
- Genialna
akcja- oświadczyłam.- Jak go skłoniłeś do przewrócenia choinki?
- Mięso pod drzewem- wyjaśnił krótko.- Twoja przemowa także była niczego
sobie.
- Dziękuję-
zaśmiałam się.
Jakoś
poprawił mi się humor.
- Sprzątać-
mruknął.
- Na
tym polega magia świąt- uświadomiłam mu z udawaną przykrością.
- A
jednak, mała, wierzysz w magię.
Przewróciłam
oczami, poczochrałam mu włosy i wyszłam, zanim zdążył
zareagować.
- Gotowa?- Zapytała mama lekko podejrzliwie.
Kiwnęłam
głową.
***
Co
mi strzeliło do tego cholernego łba? Ja? Na zakupach? Bombek?
Mojej
mamie obejrzenie wszystkich zajęło godzinę. Ja po pierwszych
dziesięciu minutach zapakowałam pękate srebrne i fioletowe bombki.
- Nita,
nie mogę się na żadne zde...- gdy mama zobaczyła zapakowany
koszyk, uniosła brew.
Uśmiechnęłam
się. Robiła to tak samo jak Kastiel...
Poczułam
się dziwnie. Tak, jakbym zdała sobie sprawę z czegoś wręcz
oczywistego. Otrząsnęła się ze stanu osłupienia.
- Świetny
wybór- uznała rodzicielka.
Teraz to ja uniosłam brew.
Już
miałyśmy odejść... uśmiechnęłam się bardzo szeroko.
- Czekaj-
mruknęłam i podeszłam do bombek bez opakowań po 2.99 zł.
Znalazłam... małą gwiazdeczkę. Małą, złotą gwiazdeczkę na
identycznym sznurku.
Szybko
włożyłam ją do wózka.
***
O
dziwo salon lśnił. Ciekawe, jak szybko udało im się zamówić ekipę sprzątającą...
Choinka
stała, brakowało jedynie bombek. Do wieszania doszedł nawet Kastiel. To cud!
Po
pół godziny drzewko świąteczne wyglądało idealnie. Bez żadnych
zbędnych kolorów. I-de-al-ne. Postanowiłam to zepsuć. Z boku, w
ledwo widocznym miejscu, zawiesiłam gwiazdkę, po czym udałam się do
swojego pokoju. Laptop wciąż był otwarty na mailu. Poczułam, że
chyba znów się rozpłaczę, ale zaczęłam pisać.
Skai,
dziękuję.
Dziękuję za to, że jesteś, mimo że ja powinnam być przy Tobie.
Dziękuję za to, że mnie rozumiesz.
Nie
wiem, jak Ci się odwdzięczyć. To chyba po prostu niewykonalne.
Gdy
ubieraliśmy choinkę, zrobiłam rzecz, o której powinnaś wiedzieć-
między mnóstwem fioletowych i srebrnych bombek (które specjalnie
wybrałam w twoich ulubionych kolorach) powiesiłam jedną, złotą
gwiazdę.
Mam
nadzieję, że Twoje święta będą cudowne, a w nowym roku... coś
się zmieni.
Tęsknię,
Nita
Wysłałam wiadomość i
zamknęłam komputer. Niedziela, wieczór. Jak na razie te święta to
jeszcze nie kompletny koszmar.
* * * * * * * * * * * * * * *
Przepraszamy za te opóźnienia. Miałyśmy po prostu kryzys, jeśli chodzi o wenę i czas.
Ostatnio przyjaciółka powiedziała nam, że takie spóźnienia są denerwujące. Zdajemy sobie z tego sprawę, ale ją najbardziej irytuje to, że po prostu przepraszamy za zaistniałą sytuację. Co Wy o tym sądzicie? Czy spóźnienia aż tak Was denerwują? Co powinnyśmy robić, by w razie takich niedoskonałości jakoś Wam to zrekompensować? A tak przy okazji to chcemy życzyć jak najlepszego startu w nowym roku szkolnym ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz