Panie i tylko panie! Oto rozdział na ubiegłą niedzielę... Trochę nam to zajęło. Ale radzę spojrzeć od drugiej strony, na następny nie będzie trzeba czekać tydzień! Ale chyba nie ukaże się na czas, bo jeszcze nie zaczęłam go pisać (a Ray w Bułgarii, więc nie ma szans).
I chciałabym od razu napisać, że ten rozdział dedykujemy dwóm osobom. Komu? To na dole. I proszę nie przewijać strony ^^ Thx
I standardowo piosenka na ten rozdział- Szybujemy do gwiazd...
Wiem, to żałosne, ale w tym rozdziale dajemy link do piosenki z Barbie...
<facepalm>
Bo moja siostra ostatnio to oglądała i tak mi się jakoś spodobało :P W rozdziale trochę zmieniłam jej tekst.
Patrzyłam przez okno. Gwiazdy na niebie migotały i układały się w przeróżne wzory. Już w piżamie, oparta o parapet z kubkiem kakao, mogłam tak siedzieć godzinami. Mimo chłodu czułam się dobrze, byłam spokojna. Zerknęłam w lewo, gdzie wisiało niewielkie lusterko na wysokości mojej głowy. Szybko oderwałam wzrok. Nie bałam się jednak swojego odbicia. Po prostu wolałam patrzeć w przestworza. W ten cudowny kosmos, nieokiełznaną przestrzeń, szukając konstelacji oraz pojedynczych gwiazd.
Usłyszałam szmer otwieranych drzwi.
- Sam, nie uważasz, że pora już się kłaść?- Zapytała kuzynka.
- A jak nie uważam?- Odparłam.
- Ja idę spać. Rób, jak chcesz- powiedziała z lekkim uśmiechem.- Dobranoc.
Ciekawe więc z jakiego powodu słyszałam odgłosy włączonego telewizora w salonie.
- Dobranoc, Lau.
Jednak zgodnie z życzeniem kuzynki położyłam się spać. Gdy tylko wtuliłam głowę w poduszkę i okryłam się kołdrą, natychmiast zasnęłam.
I na pewno bym się wyspała gdyby nie to, że Laura obudziła mnie zbyt… Hmmm… Prawie spadłam z łóżka.
- Sam! Ojej, przepraszam!- Krzyknęła, gdy bezskutecznie próbowałam wyplątać się z pierzyny.
- W porządku. O co chodzi?
- Obudził mnie telefon- zaczęła.- To znaczy, Artur do mnie dzwonił. Powiedział, że nie odbierałaś.
- Mam wyciszoną komórkę- wtrąciłam.
- Aha. Oczywiście powiedział nie tylko to. Podobno ma jakąś ważną sprawę i chce, byś natychmiast oddzwoniła. Ja idę na moment do siebie- powiedziała i tak zrobiła.
Wzięłam swój telefon do ręki. Sześć nieodebranych połączeń. Nie tak źle. Już po pierwszym sygnale usłyszałam głos brata.
- Sami? Wreszcie. Co z tobą?
- Nic, nie słyszałam. Ale możesz wytłumaczyć, dlaczego dzwonisz w sobotę o siódmej? O tej porze roku jest wtedy jeszcze ciemno- wytknęłam mu.- Chyba że nieoczekiwanie znalazłeś się gdzieś w okolicach Australii. To by cię usprawiedliwiło.
- Przepraszam, po prostu od razu gdy o tym usłyszałem, uznałem, że musisz wiedzieć.
Trochę się wystraszyłam. Czyżby coś się komuś przytrafiło?
- Kontynuuj.
- Chodzi o naszych rodziców. A dokładnie o mamę.
Czekałam, aż powie coś więcej, ale przez chwilę z tym zwlekał. Co z nią?
- Tata do mnie dzwonił. Wczoraj. W nocy. Powiedział, że mama bardzo zamyka się w sobie. Po ostatniej rozmowie z tobą nie mogła spać.
- Ona nie mogła spać? Dzwoni po tylu miesiącach ciszy i nie może spać?- Zdenerwowałam się.
- Sam, wiem jak to wygląda, ale… Przeżyła dużo, a rozłąka źle jej robi.
Milczałam, milczałam i milczałam.
- Powinnaś przyjechać na święta- wypalił nagle Artur.
Zatkało mnie.
- Porozmawiacie... Spędzimy wszyscy trochę czasu razem...
- Nie jestem przekonana...- mruknęłam.
- Ja z Astrą też tam będziemy- dodał.
- A co u niej?- Próbowałam zmienić temat.
- Wszystko dobrze, ale mamie i tacie powiemy dopiero na święta. To jak? Przemyślisz to?
- Zgoda. Do usłyszenia- powiedziałam i dodałam ciszej.- Może nawet zobaczenia.
- Pa, siostro.
Rozłączył się, więc odłożyłam telefon. Nie byłam głodna i położyłam się z powrotem do łóżka. Ciągle było ciemno, dzięki czemu z łatwością zasnęłam ponownie.
***
Tym razem obudziły mnie krople deszczu uderzające mocno o szybę. Ta noc zdecydowanie nie należała do najprzyjemniejszych. Wstałam chwiejnie i poszłam do łazienki się ubrać. Gdy wyszłam, usłyszałam z dołu głos kuzynki:
- O czym mówił Artur?
Przez chwilę nie odpowiadałam. Zeszłam po schodach do dużego salonu i usiadłam obok Laury.
- On… prosił, żebym na święta wróciła do domu- wyjaśniłam.
Nie zareagowała od razu.
- To chyba nic złego. Spędzisz trochę czasu z nimi, a potem wrócisz. Nie przejmuj się- pocieszała mnie.- Tak w ogóle zamierzasz się zgodzić?
- Nie mam zielonego pojęcia. Z jednej strony spotkam się bratem i jego narzeczoną, z drugiej będę musiała jakoś znieść pytania i inne tego typu od mamy. Naprawdę, na razie wolę się nad tym nie zastanawiać- powiedziałam, po czym poszłam zrobić sobie kanapkę.
Dzisiaj nie miałam nic ciekawego do roboty, więc zrobiłam sobie kakao i poszłam do swojego pokoju. Sięgnęłam z półki jakąś książkę pożyczoną od Laury. Miała tytuł “Dar”. Usiadłam wygodnie na łóżku i otworzyłam ją. Zapowiada się ciekawie.
***
Powieść tak mnie wciągnęła, że przeczytałam całą. Nim się obejrzałam, za oknem zrobiło się ciemno. Warto było. Jedynym problemem jest to, że nie zjadłam obiadu. Aż dziwne, że kuzynka mnie nie zawołała. Albo wie, że gdy ktoś czyta, nie powinno się mu przeszkadzać. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Zeszłam na dół, gdzie Laura rozmawiała przez telefon. Prawdopodobnie z Rozalią, bo ciągle się śmiała i opowiadała o zakupach i nowych butach. Mnie wystarczały moje stare. Włożyłam je, po czym narzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam do ogrodu. Przeszłam obok drzew, między którymi pierwszego dnia mojego pobytu tutaj rozwieszony był hamak. Kawałek dalej zobaczyłam kamienie ułożone w kółko- miejsce niezapomnianego ogniska. To tutaj obudziliśmy się po zabawie, bo zapomnieliśmy pójść do domów. Jednak skierowałam się bardziej w lewo, do mojej ulubionej ławki. To na niej pierwszy raz usiadłam obok Lysandra. To wspomnienie, choć nieszczególnie interesujące, zachowałam w swojej głowie. Zrobiło mi się trochę cieplej. Spojrzałam na niebo pomiędzy liśćmi wierzby rosnącej za mną. Tak jak wczoraj pełno było gwiazd. Położyłam się na ławce z rękami pod głową. Naprawdę inspirujące. Po chwili coś usłyszałam. Nie był to żaden szelest ani niczyje kroki, tylko głos. W mojej głowie. Powoli usiadłam. Wyjęłam z kieszeni kurtki kartkę i długopis, które zawsze tam trzymam. Rozłożyłam ją na kolanie i wyszeptałam:
- Szybujemy do gwiazd.
Wiem. Zaczęłam szybko pisać. Tekst układał się w mojej głowie. Po chwili miałam już całą piosenkę.
- Zgubiłam cały sens, w szarości zatracam się. Trzymam się zasad, gram w tę grę- zanuciłam.- I nagle taka myśl: “zbyt wiele dni jak dziś”. Marzeniom ciągle mówię ‘nie’. Wzniosę się ponad to, nie wrócę już. To będzie piękny lot.
Nagle poczułam, że ktoś jest obok. Nie była to prawda. Jednak teraz zrozumiałam, że wszystkie bliskie mi osoby są przy mnie. Wspierają mnie. To właśnie znaczy liczba 513! Nareszcie sobie przypomniałam! Jestem przy tobie. Pamiętaj. Zaufaj. Uwierz. To sprawiło, że refren zaśpiewałam z jeszcze większym przekonaniem.
- Szybujemy do gwiazd, szybujemy do gwiazd. Mamy świat u swych stóp, nie dogoni nas czas. Ruszajmy, szkoda dnia. Ty przy mnie, z tobą ja. Szybujemy do gwiazd… Mówię, co w duszy gra. Czy to naprawdę ja? Z każdym oddechem czuję, że… umiem zatrzymać czas. Gonitwie powiem ‘pas’. Zwolnij, nie biegnij, daj się nieść. Szczęścia nie da mi marmurowy pałac. Od nowa uczę się żyć. Słucham głosu serca, poszybuję w górę- rozkręciłam się.- Do gwiazd, bo wolna chcę być! Szybujemy do gwiazd, szybujemy do gwiazd. Mamy świat u swych stóp, nie dogoni nas czas. Szybujemy do gwiazd, szybujemy do gwiazd. Niechaj niesie nas wiatr! Szkoda tych młodych lat, leć, zwiedź ze mną wszechświat. Ty przy mnie, z tobą ja! Szybujemy do gwiazd, szybujemy do gwiazd! Szybujemy do gwiazd, szybujemy do gwiazd! Szybujemy do gwiazd…
Nim się zorientowałam, tańczyłam po ogrodzie i ciągle się śmiałam. Tak szczerze i radośnie, że z tego powodu zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej. Kręciłam się w kółko i unosiłam ręce do góry, jakbym naprawdę leciała. Szkoda, że nie mogłam wysoko skakać, wszystko byłoby jeszcze bardziej wiarygodne. Chyba będę musiała zachęcić kuzynkę do zakupu trampoliny. W końcu jednak się zmęczyłam i usiadłam na ławce. Zwinęłam kartkę i schowałam ją razem z długopisem z powrotem do kieszeni. Znów położyłam się na ławce, ciągle nucąc piosenkę. Miałam wrażenie, jakby wszyscy moi bliscy byli tu ze mną. Nawet…
- Ami- wyrwało mi się.
Usłyszałam szelest. Dopiero gdy emocje ze mnie opadły, dostrzegłam, że jest już bardzo ciemno. Znowu ten dźwięk. Zobaczyłam czyjeś oko wśród krzewów. Miało zielony kolor, zupełnie jak Ami. Zniknęło. Nadal patrzyłam ze zdumieniem w to miejsce, gdy ze ścieżki parę metrów dalej usłyszałam cichy szept. Potem kroki.
- Lau!- Krzyknęłam, gdy kuzynka wystraszyła mnie, podchodząc.
No tak. Ona też ma zielone oczy. Ale wydawało mi się, że szeptały dwie osoby. A tajemnicze kroki oddalały się, a nie zbliżały. Chyba za bardzo się wystraszyłam.
- Przepraszam, że podeszłam tak niespodziewanie. Po prostu zauważyłam, że cię nie ma w domu i poszłam cię szukać. Chodźmy do środka, zrobiło się strasznie zimno.
- Rozmawiałaś chyba z Rozą, nie chciałam przeszkadzać. A jak ci zimno, to zabieraj ze sobą kurtkę.
Mimo wszystko i tak wróciłam z kuzynką. I ostatnio tak polubiłam kakao, że piję je nawet kilka razy dziennie. Czyli na przykład teraz. Bo nie ukrywam, że jednak trochę zmarzłam. Poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Zaczęłam szperać po internecie i tak mi minął wieczór.
***
Następnego dnia rano na szczęście nie padał deszcz. Obudziłam się o 9:00 i zeszłam na śniadanie. Laura jeszcze spała. Postanowiłam jej nie budzić. Zrobiłam sobie dwie kanapki i usiadłam przed telewizorem. Po chwili zadzwonił telefon mojej kuzynki, który tu zostawiła. Czy wszyscy wyjechali w okolice Australii? Jest jeszcze tak wcześnie, po co dzwonić o tej porze? Jednak wypadało odebrać. Lau właśnie zeszła po schodach i była dość zirytowana. Gdy zobaczyła, że to Nita, jej mina trochę złagodniała. Podejrzewam, że gdyby to był Kastiel, na pewno tak łatwo by mu nie poszło.
- Halo?- Zapytała kuzynka.
- Nie wytrzymam już dłużej! Nie dają mi spokoju…- Jęknęła.
- Kto?- Zaniepokoiła się Laura.
- Rodzice…- Westchnęła.- Przyjechali i starają się stworzyć rodzinną atmosferę... Teraz zaprosili nawet Camillę i kilka innych osób z rodziny. Czuję się jak towar na wystawie: “A to jest Nita, nasza zaginiona córeczka. Proszę zrobić sobie z nią kilka zdjęć, bo nie wiadomo, czy znów nie zniknie”! Próbowali nawet kazać mi na siebie włożyć kremową sukienkę z falbanami i koronkami! Co ja, druhna weselna?!
Zaczęłyśmy się z Lau histerycznie śmiać.
- To nie jest śmieszne! Ja tu jestem zmuszana do bycia wbrew sobie! To się może skończyć wizytą w psychiatryku!
- Co ty masz z tym psychiatrykiem?- Zdziwiła się Laura.
- Ostatnio Kas puszcza w kółko “Szpital”, “Trudne sprawy”, “Dlaczego ja?” i tym podobne programy- wyjaśniła.- A teraz ten zdrajca siedzi u siebie i udaje, że się źle czuje!
Kuzynka parsknęła śmiechem.
- O nie, ktoś tu idzie! Cześć, życzcie mi szczęścia.
- Powodzenia- zawołałyśmy chórem.
Po chwili powiedziałam:
- Ale mi jej szkoda… Myślisz, że przeżyje?
- Może... choć mam przeczucie, że nie wytrzyma tego emocjonalnie.
- Racja- zgodziłam się.
Obie się zaśmiałyśmy, po czym dokończyłam jedzenie i skierowałam się do swojego pokoju. Niestety kiedyś trzeba odrobić lekcje.
***
W poniedziałek rano, idąc z Laurą i Rozalią, wpadłam na Nitę. Dosłownie przeraziłam się, gdy zobaczyłam, jak wygląda. To znaczy zaskoczyłam się. Bo to, co miała na sobie, było nie w jej stylu. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Ubrana w koronkową bluzkę, z włosami spiętymi w barokowy warkocz. Tragedia.
- Dobra, Roza, powiedz mi, że masz jeszcze jakieś koszulki na przebranie- odezwała się błagalnie na nasz widok.
Rozalia pokręciła zrezygnowanie głową.
- No weź, Pretorko!
- “Pretorko”?- Spojrzałam na nią pytająco.
- Starożytny Rzym, legionem rządziło dwoje pretorów. No, powiedzmy- wyjaśniła.
- Nawet pasuje- uznała Laura- Tylko kto będzie drugim pretorem?
- Jeszcze nad tym pracuję- mruknęła Nita.
- Hej, dziewczyny! OMG, Nit?- zmaterializował się obok nas Armin.
- Nawet mi nie przypominaj…- Powiedziała metalicznym głosem.
- Co się z tobą stało?!
- Zostałam córeczką mamusi.
- He, też to kiedyś przeszedłem: rodzice pakowali mnie i Alexy'ego w takie same ciuchy…- Armin zrobił zniesmaczoną minę.
Przed oczami stanęło mi dziecięce odbicie mnie i Ami w takich samych sukienkach.
-…W końcu mama sobie odpuściła- kontynuował chłopak.- Zawsze tak jest.
- A ile trwa ten proces?- Jęknęła Nita.
- No wiesz, z 6 lat- wydusił.
- To żeś mnie pocieszył…
Uśmiechnęłam się. Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcję i wszyscy poszli w kierunku klasy.
Po kilku minutach zauważyłam, że nie ma Kastiela i Lysandra. Zapytałam Nitę o co chodzi.
- Kastiel udawał że jest chory, a teraz mama nie wypuściła go z domu. Ma karę za zostawienie mnie z rodziną.- Moja przyjaciółka uśmiechnęła się złowieszczo.- A Lysander... podobno na serio się rozchorował.
Westchnęłam… faceci.
***
Po lekcjach napisałam SMS-a do Lysandra. Tak mi się go szkoda zrobiło, że siedzi w domu sam.
Co u cb? Jak się czujesz?
Po prawdzie odpisał dopiero po godzinie, ale zgaduję, że zapodział gdzieś telefon.
Jestem przeziębiony, ale wszystko okej. A jak tam u ciebie?
Opiekuńczy Lysander… Uśmiechnęłam się i odpisałam:
Od niedawna coraz lepiej, do zobaczenia :)
***
Gdy wróciłam do domu i rzuciłam moją torbę pod ścianę, wydobył się z niej jakiś dźwięk. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że dzwoni mój telefon. Sięgnęłam po niego i odebrałam.
- Cześć, braciszku- zaczęłam.
- Aż tak długo zajmuje ci myślenie?
- Przyjadę- postanowiłam.- Ale jeżeli ktoś rozpłacze się przy świątecznym stole, wstajemy, a ty odwozisz mnie do Laury.
- Nie ma to jak rodzinna bezinteresowność…- Westchnął.- Okej, zgadzam się na twoje warunki.
- Brylantowo.
Odłożyłam telefon i poszłam zrobić sobie pyszne kakao. To chyba jedyna rzecz, jaką potrafię zrobić w kuchni bez późniejszej konieczności korzystania z gaśnicy. Przypomniało mi się też, że mam na półce drugą część Daru, Zagadkę. Poszłam do pokoju i zaczęłam czytać. Dopiero o 21:00 przerwałam. Udałam się do łazienki, by wziąć prysznic i przebrać się w piżamę. Potem przypomniało mi się, że znów nie odrobiłam lekcji i tym sposobem zmarnowałam wieczór.
Następnego dnia było nudno. W szkole męczyli nas jakimiś idiotyzmami, a przez kilkugodzinne pisanie pracy domowej nie bardzo się wyspałam, więc byłam trochę przymulona. Na szczęście po skończeniu zajęć postanowiłyśmy z dziewczynami jeszcze raz obejrzeć naszą piękną wystawę w sklepie Leo. Jeszcze nigdy nie widziałam tam takiego ruchu.
- Świetnie się spisałyście- przywitał się z nami właściciel.
- No ja myślę- mruknęła Rozalia i pocałowała go.
- Jedynie mam problem z pracowniczkami- powiedział chłopak.- Brakuje mi jednej, ale dziś przychodzi kilka chętnych do pracy.
Rozalia założyła ręce na piersi.
- No nie, muszę ci pomóc- uznała Pretorka.- Kiedy przyjdą?
- Za jakieś pół godziny…
- Świetnie- uznała.
- Nie będziemy tu na ciebie czekać- uświadomiła jej Laura oparta o manekin.
- Wiem, możecie już iść.
Westchnęłyśmy. Nie było po co dyskutować.
W drodze powrotnej powiedziałam Laurze, że postanowiłam pojechać na święta do domu. Kiwnęła ponuro głową.
- Możesz jechać ze mną- zaproponowałam.
- Przykro mi, ja będę we Francji…- Przyznała smutno.
Obie westchnęłyśmy.
- Też marzyły ci się święta z całym towarzystwem?- Zapytałam.
- Jasne. Miałam wrażenie, że Roza coś planuje, ale dziś mi powiedziała, że gdzieś jedzie z rodziną Harper.
- Z Leo i Lysandrem?- Zdziwiłam się. Nie wiem czemu.- A więc zostaje nam sylwester…
Lau jakby chciała coś dopowiedzieć, ale się powstrzymała. I moje urodziny. Te także były 31 grudnia. Ale nie chciałam ich obchodzić. Nie bez drugiej jubilatki.
***
Tej nocy miałam trochę trudności z zaśnięciem. Może dlatego, że ciągle przypominały mi się urywki z moich wcześniejszych urodzin. A razem z siostrą zawsze pragnęłyśmy mieć idealne osiemnaste urodziny. Już wiem, że to marzenie nigdy się nie spełni. Zrobiło mi się strasznie przykro. Po policzku spłynęła mi łza.
Nie, nie chcę teraz do tego wracać.
Zmusiłam się, żeby przestać myśleć o tym wszystkim i po jakimś czasie cudem zasnęłam.
***
Rano nie czułam się najlepiej. Gdy wstałam, już i tak o wiele za późno, nie chciało mi się iść do szkoły. Powiedziałam o tym kuzynce.
- Faktycznie, jesteś dziś jakaś półżywa. Może będzie lepiej, jak zostaniesz. Ale na pewno nic się nie stało?
- Nie wyspałam się…
- Hej, spójrz na mnie- powiedziała.
Zrobiłam, o co prosiła. Wtedy na jej twarz wskoczył gigantyczny uśmiech i zaczęła śpiewać.
- Są takie chwile, kiedy czujesz się sam. Jest na to sposób i ja go znam. Na wszystko, co święte, więc zaklinam cię. Nie stój do mnie tyłem, nie odtrącaj mnie!- Zacytowała Osła ze Shreka.
Lekko się uśmiechnęłam.
- Więc wiesz już, co i jak. A tym sposobem jest twoje ukochane kakao i jakiś film. Polecam Shreka. Wszystkie części mam nagrane.
Pocieszyła mnie. Jej rada jest dość prosta w wykonaniu, a jakże skuteczna. Kilka godzin minęło mi bardzo przyjemnie. Po lekcjach wpadły Violetta z Nitą i wspólnie z Lau postanowiły obejrzeć coś w telewizji. Ja wolałam pójść do pokoju i nadrobić dzisiejsze lekcje. Jaka to oszczędność czasu! W szkole męczyłabym się pół dnia, a tu zaledwie dwie godziny. Nie bardzo chciało mi się schodzić do dziewczyn, więc dokończyłam czytać Zagadkę. Seria “Pellinor” naprawdę mnie zaskakuje. Po jakimś czasie usłyszałam, że wychodzą, więc zbiegłam się pożegnać. Lau szybko mi streściła, co robiły, po czym poszła do siebie. Ja skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do swojego pokoju. Sięgnęłam laptopa i zaczęłam oglądać jakieś filmiki na YouTube.
Zmęczona tym wszystkim położyłam się spać. A moje sny były bardzo dziwne…
***
Mój budzik nie próżnuje. Dzisiaj postanowiłam iść do szkoły, bo: jeden- nie czuję się źle, dwa- jest kółko dyskusyjne, a chciałabym sobie zawalić głowę plotkami i nie myśleć o spotkaniu z najbliższą rodziną. Wyszykowałam się najszybciej jak mogłam, zamieniłam kilka zdań z kuzynką, a pół godziny przed zajęciami wybiegłam z domu. Miałam ochotę się trochę rozruszać. Bieganie pomaga mi myśleć, ale jest też bardzo pobudzające, a chciałabym dzisiaj być w pełni sił.
Pod szkołą zobaczyłam Armina idącego z szelmowskim uśmiechem w stronę Nity. A ona na jego widok przewróciła oczami, ale… ucieszyła się. Ciekawe.
Jednak teraz pora zmierzyć się z torturami w postaci szkoły. Weszłam do budynku, gdzie zobaczyłam Violettę. Chwilę z nią porozmawiałam, dopóki nie zadzwonił dzwonek. Lekcje się dłużyły, ale jakoś bardzo mi to dziś nie przeszkadzało. Po ostatniej godzinie spotkałam Nitę. Poszłyśmy do biblioteki.
- Kto by pomyślał, że to będzie taki dobry pomysł z tym kółkiem- mruknęłam po drodze.
- Fakt. Pomyśleć, że kilka miesięcy temu z dziewczynami załatwiałam z nim związane sprawy papierkowe.
- No właśnie. Ile się od wtedy zmieniło…
Wtedy zadzwonił telefon Nity. Odebrała i zaczęła się histerycznie śmiać.
- Co się stało?- Spojrzałam na nią pytająco.
- Armin i Alexy zamknęli się w jednej z klas- odpowiedziała.- Chodźmy.
Ech, co mi to przypomina…
Poszłyśmy do… szafki Nity. Wyjęła z niej pęk kluczy.
- Dwa tygodnie temu znalazłam klucze Kastiela, te które zwinął konserwatorowi. Zabrałam je i zrobiłam sobie kopie. Nawet nie zauważył.
- To klucze do wszystkich miejsc w szkole?- zdziwiłam się. Było ich najwyżej piętnaście.
- Nie, ale są tu klucze do wszystkich miejsc, do których uczniowie nie mają dostępu… piwnicy, schowków- jest kilka zamkniętych, no i do pokoju nauczycielskiego, w którym z kolei są klucze do wszystkich klas.
No to mnie zatkało. Poszłyśmy do pokoju nauczycielskiego. Zapukałyśmy.
- Pusto.
Nita weszła do środka, a ja stałam na czatach. Jednak szkoła i tak była już prawie pusta. Po chwili moja przyjaciółka wyszła z pomieszczenia z jednym, małym kluczem. Poszłyśmy na pierwsze piętro, gdzie byli chłopcy. Otworzyłyśmy im drzwi.
Bliźniaki wyglądali, jakby chcieli na uściskać.
- No, tłumaczcie się- powiedziała Nita.
Klucz od klasy zostawiłyśmy w drzwiach- ktoś pomyśli, że jakiś nauczyciel go zostawił i odniesie.
Okazało się, że Armin i Alexy zasnęli w czasie lekcji matematyki. Na początku nie wiedziałyśmy jak to możliwe, że pani Sakowska ich nie zauważyła. Potem przypomniało nam się, że przecież nauczycielka wyszła wcześniej z klasy. Ktoś inny musiał zamknąć chłopaków.
- Tylko kto?- Zapytałam się.
- Ktoś, kto albo ma paskudny wzrok i nie zauważył, że chłopaki są w środku, albo ktoś, kto ich wręcz nie znosi- rozmyślała Nita.
- Nie znosić? Nas? A co my mogliśmy zrobić?- speszył się Alexy.
- Nie wiem chłopaki, ale najwyraźniej ktoś ma wam coś za złe. A teraz przepraszamy, jesteśmy spóźnione na kółko dyskusyjne- oświadczyła przyjaciółka.
Po tych słowach obie poszłyśmy do biblioteki.
* * * * * * * * * * * * * * *
W tym rozdziale trochę zainspirowałyśmy się odpowiedziami na pytania z pierwszej nominacji do LBA u Emili Yasminne Bley. Mamy na myśli kubek kakao i dobrą książkę. Naprawdę, to świetny sposób spędzania wolnego czasu :D
Lisa Lis, ten rozdział dedykujemy też Tobie.
zajebiście że wstawiłaś kolejny rozdzialik normalnie kocham po prostu powinnaś zostać jakąś mega pisarką NOBLA ci powinni dać a nie jakimś politykom ty jesteś GENIUSZEM!!!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz rozwalił nas, oczywiście w pozytywnym sensie ;-) Z tym noblem to zdecydowanie przesada, ale miło coś takiego przeczytać.
UsuńPozdrawiamy ;*
Hahah, rozdział jak zwyklę super ;).
OdpowiedzUsuńTen koniec to mi się oczka świeciły *-*.
Pozdrowienia dla Was ;*.
Dziękujemy bardzo, również pozdrawiamy ;*
UsuńJak mam być szczera a wiem , że o to Wam chodzi moim zdaniem bywały lepsze , ale jest ok.
OdpowiedzUsuńDziękujemy za opinię. Ostatnio mamy trochę trudności, ale mamy nadzieję, że następne rozdziały będą lepsze.
UsuńPozdrawiamy ;*
Hejka (jeśli lubicie zwroty wprost), naprawdę świetny rozdział! Jestem pewna, że anonim nade mną nie chciał nikogo urazić (i chyba się tak nie stało), ale absolutnie nie zgadzam się z jego opinią. Według mnie to jeden z przyjemniejszych w czytaniu rozdziałów. I przy okazji dzięki za polecenie tych książek :D Z ciekawości kupiłam i także się wciągnęłam.
OdpowiedzUsuńI nawet nie będę pisała, że nie mogę się doczekać następnego rozdziału, bo piszę komentarz już po tym, jak go opublikowałyście. Więc ja się biorę za czytanie :*
Pozdrawiam,
Ania xD