niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 12: Rodzinna atmosfera ~Nita~

Oto piosenka na ten rozdział ---> Alesso- Sweet Escape ft. Sirena. To tak na rozluźnienie- pozytywna piosenka, z bardzo pozytywnym teledyskiem. Słodka, nie tylko wakacyjna, ucieczka!

Rano zadzwoniła do mnie zirytowana Rozalia.
- Nita, nie śpisz?- zapytała.
Może jeszcze wspomnę, że rano, oznaczało w tym przypadku 6:00.
- Jak myślisz?- Jęknęłam- O co chodzi?
No i wszystko mi opowiedziała.
Po tym, jak pokazała Leo nagranie, także się wściekł. Nie spodziewał się, że ktoś, kto z nim na co dzień pracuje, może wywinąć taki numer. Pojechał do sklepu, gdzie już zamykali. No i zwolnił Allie. Roza oszczędziła mi szczegółów, ale mogę się domyślić, że i ona trochę pokrzyczała.
Potem pokazali Chloe nagranie, bo nie wiedziała o co chodzi. Wtedy powiedziała, że przecież jest jeszcze mnóstwo pracy i sama się nie wyrobi. No cóż, jutro, w piątek będzie 6 grudnia, więc trzeba zmienić kolekcje ubrań.
- A więc teraz musimy się zebrać pomóc w sklepie?- zapytałam.
Roza przytaknęła.
- Wiem, że już mi pomogłyście, ale wychodzi na to, że nawet z tą suką mieliby całą noc roboty. Możesz tam dzisiaj przyjść po szkole?- Poprosiła.
- Jasne- zgodziłam się.- Ktoś jeszcze będzie pomagał?
- Może Sam i Laura- odpowiedziała Rozalia- Dzięki, Nita.
- Nie ma sprawy- mruknęłam- tylko naprawdę musiałaś dzwonić o 6:00, zamiast... no nie wiem, zapytać mnie o to w szkole?
- Nie, musiałam zacząć organizować wszystko teraz.
Westchnęłam. To będzie ciężki dzień.
***
Na parkingu liceum podbiegła do mnie Rozalia.
- Jedziemy- powiedziała.
Wzięłam głęboki oddech i kazałam jej poczekać chwilę. Podbiegłam do brata, który już wchodził na teren szkoły.
- Kas, mnie dzisiaj w szkole nie będzie. Z dziewczynami będziemy pomagać u Leo w sklepie- oświadczyłam.
Kiwnął głową i odszedł. Nie żebym się spodziewała innej reakcji. Wróciłam do przyjaciółki, która pakowała już dziewczyny do samochodu.
- Tak w ogóle to myślałam, że pojedziemy tam po szkole- mruknęłam.
- Plany się zmieniają- odpowiedziała Rozalia.
W samochodzie siedziały już Sam, Laura, Kim i Viola.
- Sporo nas- zauważyłam.
- A będzie jeszcze więcej- uśmiechnęła się "Pretorka". Ostatnio czytałam trochę o starożytnym Rzymie i dowiedziałam się, że dwaj pretorzy to najważniejsze osoby w legionie. I w całym Rzymie zaraz po cesarzu.
Uniosłam brew.
- Bliźniaki przyjdą po lekcjach- powiedziała Kim.
Samochód ruszył w stronę centrum.
- Nie wiedziałam, że jest tyle do zrobienia- odezwała się Samanta.
- Tak się składa, że mój chłopak ostatnio kompletnie się pogubił. Zapomniał, że trzeba rozwiesić świąteczne dekoracje, dać ceny nowym ubraniom, rozwiesić je, zmienić wystawę...- wyliczała Rozalia.
- Okej...
***
W sklepie przywitała nas Chloe. Krzątała się po kątach, poprawiając różne rzeczy.
- Zaraz otwieramy- wyjaśniła- Leo jest na zapleczu.
Poszłyśmy tam. „Zaplecze” okazało się pomieszczeniem pełnym pudeł, wieszaków, stojaków i ubrań. Była tam też stara maszyna do szycia i biurko. Oraz kilka szafek z dokumentami.
- Ale pobojowisko- mruknęła Laura.
- Fakt- zgodziłam się.
- Yhym, to też trzeba będzie ogarnąć- uznała Rozalia.
- Dzięki, dziewczyny- mruknął Leo.
Najwyraźniej był w złym humorze.
- Spoko, mamy dziś sprawdzian z matmy- odpowiedziała z uśmiechem Sam.
Ciekawa byłam, jak zmusiły do tego Violę.
- A więc jaki mamy na dziś plan?- zapytałam.
Zaczął Leo:
- Najlepiej, żebyście z rana się nie kręciły po sklepie, bo ktoś pomyśli, że zwiałyście ze szkoły. W sklepie będzie Chloe, a ja jej trochę pomogę.
- Więc do, powiedzmy, 16:00 musimy tu siedzieć?- zapytałam.
- I tak odtąd trzeba zacząć- uznała Rozalia- A więc zajmiemy się tym miejscem. Uporządkujemy wszystko, przygotujemy ubrania, stojaki... Gdy sklep zostanie zamknięty, porozwieszamy dekoracje świąteczne i nowe kolekcje.
Na początku nie sądziłam, że zajmie nam to tyle czasu, ale samo odgracenie tego miejsca zajęło nam dwie godziny. Powoli każda z nas zajęła sobie stałe zajęcie. Violetta, Laura i Rozalia zajęły się ubraniami, Sam i Kim wzięły na siebie odkopanie dekoracji, a ja uporządkowałam dokumenty. Wszystkie luźne kartki przejrzałam, włożyłam do odpowiedniego segregatora lub wyrzuciłam (A ile było przeterminowanych bonów na zupę w chińskiej restauracji...).
I tak przez następne godziny... Nie no, nie nudziło nam się tak strasznie. Na początku trochę śpiewałyśmy- ale Leo kazał nam (lekko powiedziawszy) się zamknąć. Potem grałyśmy w „Co głupiego robią teraz w Amorisie?”. Wygrała propozycja Sam:
- Księżna psychopatka postanowiła odnowić swoją zszarganą reputację. Przekupiła pół szkoły, żeby byli za nią. Potem kazała Li i Charlotte zrobić kładkę: znalazły jedynie deskę, która była kiedyś częścią szafy. Nikt nie wie jak. Potem odstawiły numer z Asterix'a... Amber weszła na deskę i kazała dziewczynom ją trzymać. Nie za bardzo im wychodziło. Ona za to zaczęła swój wywód. Oczerniała w nim naszą paczkę. Mówiła, że jesteśmy wrogami i trzeba nas poskromić... Nagle ktoś się zaczął się śmiać. I następny ktoś. Zaczęli szeptać, że może Amber naprawdę jest wariatką. Wtedy ona chciała zejść, ale jej służba nie wytrzymała. Amber spadła, przy okazji... no nie wiem, drąc następną sukienkę...
- No, w takim wypadku żałowałabym, że nie jestem jednak w szkole- stwierdziła z uśmiechem Kim.
Po jej słowach zaczęłyśmy się śmiać. Potem znowu trochę śpiewałyśmy, ale bardzo cicho. Przerwali na bliźniacy.
- Już tak późno?!- zdziwiła się Sam na ich widok.
- Nie, po prostu zerwaliśmy się z matmy...- wytłumaczył Armin.
- Ale robiliśmy to w dobrej wierze- dodał Alexy.
Westchnęłyśmy i przydzieliłyśmy im zadanie- mieli ubrać manekiny świąteczne.
- Że słucham?!- powiedzieli jednocześnie.
- Lepiej weźcie się do roboty- powiedziała surowo Rozalia.
Zrobili to z minami męczenników.
Alexy wydawał się w swoim żywiole. Armin patrzył na to tak, jak na sprawdzian z matematyki.
- Żałujesz, że nie jesteś jednak na lekcji?- zapytałam go.
- Nie, tu jest lepsze towarzystwo- odpowiedział i uniósł brew.
Sama zrobiłam to samo i wyszło mi o niebo lepiej.
- Z tym trzeba się urodzić- uświadomiłam mu.
- A co takiego w ogóle dzieje się w Amorisie?- Sam spojrzała pytająco na chłopaków.
- I czy chcemy wiedzieć?- dodała ciszej Kim.
Rozalia spiorunowała ją wzrokiem.
- W sumie nic się nie dzieje- powiedział Alexy- Ale sama atmosfera... jest jakoś cicho i nieprzyjemnie.
- A jednak nas potrzebują- mruknęła Laura- faceci...
- Ej!
***
- Jak wam idzie?- zapytał Leo.
Przez cały dzień prawie nie wchodził na zaplecze.
- Bardzo dobrze- zdała raport Rozalia- Ja z Viol i Lau przejrzałyśmy, nakleiłyśmy ceny i przygotowałyśmy do powieszenia prawie wszystkie nowe ubrania. Kim i Sam odkopały dekoracje.
- Przydałyby się jeszcze ze dwie, może 3 rolki taśmy dwustronnej- wtrąciła Sam.
Leo kiwnął głową.
- Nita uporządkowała dokumenty- kontynuowała Pretorka- a Armin i Alexy ubrali manekiny.
Leo przeszedł się po pokoju i wszystko obejrzał- jego mina powoli pokazywała coraz większy stopień zdezorientowania.
- Nie ma za co- odpowiedziała jego dziewczyna i pocałowała go- O której dokładnie zamykacie?
- O 21:00.
- Świetnie- uznała- teraz zrobimy sobie przerwę- zjemy coś i przejdziemy się do parku, zanim zrobi nam się szaro. Potem wrócimy. O 21:00 zamkniemy i szybko wszystko zmienimy. Centrum zamykają o północy, tak?
Chłopak przytaknął.
- Powinniśmy się wyrobić, jeżeli odpowiednio rozplanujemy wszystko w czasie- powiedziałam.
- Brylantowo- uśmiechnęła się Sam- to teraz co... idziemy na pizzę?
Nie będę lepiej opisywać reakcji chłopaków na te słowa...
***
W centrum jest jedna pizzeria- bardzo stylowa, w ciepłym klimacie. Usiedliśmy przy jednym z największych stołów. Zamówiliśmy kilka pizz. Zaczęliśmy żartować i rozmawiać o byle czym. Potem przynieśli jedzenie. Armin i Alexy urządzili sobie zawody w jedzeniu pizzy. No, takie tam zwykłe rzeczy... Okej, zrobiło to na mnie wrażenie. Tak naprawdę, to chyba nigdy nie byłam na pizzy z tak dużą grupą przyjaciół. Świadomość tego sprawiła mi i ból, i radość.
- Hej, wszystko w porządku Nit?- zapytał ukradkiem Armin.
No i się zamyśliłam.
- Tak- odpowiedziałam z uśmiechem.
Potem poszliśmy do tego parku- Armin nawet nic nie rzucił o „morderczej zieleni”. Przeszliśmy się, po czym ja, Violetta, Kim, Sam, Laura i Rozalia usiadłyśmy na jednej z ławek. Wglądało to pewnie dość komicznie.
- A dlaczego my nie możemy usiąść?!- Sprzeciwili się chłopcy.
- Bo się nie zmieścicie?- uniosłam brew.
***
Gdy wróciliśmy, w sklepie prawie nikogo nie było. Zbliżała się 21:00.
- No to teraz się zacznie- mruknęła Sam.
Rozalia podeszła do Leo i zamieniła z nim kilka słów.
- Zaraz zamykają- powiedział do nas- Możemy już zacząć przenosić tu ubrania.
Leo zamknął dziesięć minut później. Chloe poszła do domu- Leo nie chciał jej dłużej trzymać, szczególnie, że jutro będzie miała ciężki dzień w obsłudze sklepu.
- No dobra, plan jest taki...- zaczęła Roza i opowiedziała nam, kto co ma robić.
Na mnie, Kim i Sam spadł obowiązek rozwieszenia dekoracji.
Na początku było trudno, bo wszyscy sobie przeszkadzaliśmy, ale w końcu doszło do jakiejś względnej harmonii. Po trzech godzinach wszyscy kończyliśmy, a ja rozsypywałam malutkie gwiazdeczki z opakowania na ladzie.
- Przepięknie- uznała Violetta.
Pokiwaliśmy głowami.
- No, to my się już zbieramy- powiedziała Rozalia do swojego chłopaka.
- Dziewczyny... oraz chłopaki, naprawdę, nie wiem jak wam dziękować- zająknął się Leo.
Rozalia przewróciła oczami i pocałowała go.
- Nie ma za co- mruknęła- To teraz może tak... Leo zawiezie do domu Kim i Viol, ja Sam i Laurę, a bliźniaki Nitę.
Wszyscy się zgodziliśmy. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z centrum.
***
- Dzięki- powiedziałam, wychodząc z samochodu chłopaków.
- Zawsze do usług!- odpowiedział Armin i odjechał.
Weszłam do domu. Kastiel oglądał jakiś horror.
- Co tam?- odezwałam się, wchodząc do salonu.
Usiadłam obok niego.
- Właśnie robią sekcję zwłok- odpowiedział.
- To cześć- wstałam i ruszyłam na górę.
Byłam padnięta. Weszłam pod prysznic i od razu poszłam spać.
***
- Hymmm, siostruś, chyba powinnaś to zobaczyć- usłyszałam głos Kastiela.
Przetarłam oczy. Spojrzałam na telefon- dochodziła 7:00 rano. Kastiel wyglądał, jakby właśnie obejrzał bajkę dla dzieci- miał bardzo dziwną minę.
Wstałam i wyszłam z nim z pokoju. Zeszliśmy na dół, a tam... No, za bardzo się nie pomyliłam. Wszędzie porozstawiane były czapki Mikołaja, kilka innych pierdół...
- Co to ma, do cholery, być?- mruknęłam- Dodałeś mi czegoś do picia czy...
Wtedy drzwi kuchni się otworzyły. Stała w nich... nasza mama. O mój Boże.
- Proszę, powiedz, że nie zwariowałam- spojrzałam błagająco na brata.
Wyglądał, jakby miał zwymiotować tęczą.
- Dzieci!- krzyknęła mama.
Powoli zeszliśmy po ostatnich schodkach. Kobieta podeszła do nas i przytuliła po kolei.
- Przyjechaliśmy godzinę temu i postanowiliśmy trochę wystroić dom!- powiedziała wesoło.
- No widzimy właśnie... kolorowo- zauważył Kas.
- Raczej biało-czerwono, daltonisto...- mruknęłam.
- Znalazła się czarno-biała paleta kolorów...
Mama spojrzała na nas niepewnie.
- To normalne- wyjaśniłam.
Wtedy z kuchni wyszedł jeszcze tata. Dyskretnie podszedł. Nie przytulał, nie przesadzał. Po prostu się uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech.
- To na ile przyjechaliście?- przerwał paradę uśmiechów Kastiel.
- Na cały grudzień- odpowiedziała mama z uśmiechem- będziemy mieć rodzinne święta. Ale... wy zaraz macie szkołę! Chodźcie, już robię wam śniadanie...
Przewróciłam oczami. Na szczęście dostrzegł to tylko Kas, który udał, że wymiotuje. No, może jakoś przeżyjemy.
***
Dopiero gdy byliśmy sami w samochodzie, skomentowałam to, co się stało rano.
- Nie wiedziałem, że znasz tyle przymiotników- mruknął Kastiel- i to takich niepochlebnych...
- Dzięki... Ale serio, nie mogli zadzwonić?
- Ja też nie jestem tą sytuacją zachwycony, ale to nasi rodzice- odpowiedział.
Westchnęłam. Może twoi.
- Coś nie tak?
- Też cię tak irytuje ta telepatia?- zapytałam ze śmiechem.
- Wiem, że może nie czujesz się z tym pewnie, ale musisz zrozumieć, że oni się starają.
- Wiem- szepnęłam- A od kiedy ty jesteś taki czuły? Coś ominęłam?
- Związek zobowiązuje- odpowiedział z kamienną twarzą.
Zaśmiałam się.
- Fakt, to w stylu Lau. Miękniesz, braciszku.
Nie odpowiedział, ale widziałam, że lekko się uśmiechnął.
***
W szkole udzielił mi się świąteczny nastrój. Gdy weszłam do budynku podbiegła do mnie Laura i podała czapkę Mikołaja.
- Przez to wczorajsze zamieszanie prawie bym o nich zapomniała- powiedziała i podbiegła do Kastiela, który silnie sprzeciwiał się włożeniu czapki.
- I tak już mam czerwone włosy...
- To się nie liczy...
Przyjrzałam się czapce. Nie była szczególna. Gdyby nie to, że od wewnątrz było napisane na szybko markerem moje imię, niczym by się nie wyróżniała. No, może niczym oprócz także namalowanej markerem na dole gwiazdki. Zauważyłam, że takie same mają Kim, Violetta, Sam, Laura, Rozalia, Armin, Alexy, Lysander i oczywiście Kas.
- Urocze- uznałam, podchodząc do bliźniaków.
Na wszystkich czapkach były inne gwiazdki- moja była Gwiazdą Polarną. Ale Armin i Alexy mieli takie same, ośmioramienne gwiazdy.
- To niesprawiedliwe. Teraz już wszyscy będą wiedzieć że jesteśmy rodzeństwem- wymamrotał Armin.
- Ponieważ nikt się jeszcze tego nie domyślił, zważając na to, że: 1) jesteście do siebie podobni, 2) trzymacie się często razem i 3) macie takie samo nazwisko?
- No właśnie, przecież ktoś mógł nie zakumać!- przytaknął mi Armin.
Westchnęłam lekko rozbawiona, gdy... weszła choinka. Dosłownie, Amber miała zieloną sukienkę, podejrzanie podobną do choinki. A Li i Charlotte założyły rubinowe miniówki, z bombkami na biuście... czy jakby to opisać... No, w każdym razie obraziły rubiny.
- To jeszcze nie wigilia!- krzyknął ktoś „pomocny”.
Naprawdę nie rozumiem, jak można być tak głupim.
- Ej, Nit, czy ona serio nie jest upośledzona?- zapytał Alexy.
- Oficjalnie nie...
***
W domu czekał na nas rodzinny obiad.
- Mówię ci, obrzygam ten stół tęczą- szepnęłam do Kastiela, gdy siadaliśmy przy stole.
No i się zaczęło. Na początku było dość niezręcznie. Rodzice opowiedzieli, gdzie ostatnio lecieli, a my zdaliśmy im ocenzurowany raport naszego szkolnego życia.
- Nic więcej się nie działo?- zapytał tata ze śmiechem.
Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo z bratem- ten ruch należał do mnie. Niemal słyszałam bijącą od niego falę „tylko tego nie spieprz...”.
- Jakiś czas temu przyjechała kuzynka Kim, Lizzie. Byłam z dziewczynami na jej urodzinach.
Postanowiłam ominąć fakt, że impreza odbyła się w klubie.
- Zrobiliśmy sobie także u Laury Andrzejki...- kontynuowałam.
- O właśnie, a co tam u Laury?- mama uniosła brew.
Nie patrzyła na mnie. Tylko na Kastiela. Ciekawe czy wie, że są parą.
Udawał, że nie wie, że to do niego. Postanowiłam go wesprzeć, lecz gdy próbowałam coś powiedzieć, mama znów się odezwała:
- No, Kassi.
Parsknęłam śmiechem. W sumie...
- Kassi?- zaśmiałam się.
- Tak, Anito- odpowiedział Kas, chyba rozumiejąc, o co chodzi.
- No nie...- mruknęłam.
Potem zaczęliśmy się sprzeczać. Zrobiliśmy to teatralnie, w (bardzo) ocenzurowanej wersji, tak, że po chwili rodzice zaczęli się śmiać.
- Co jest takiego śmiesznego?- zapytałam- On?
- Nie, wy...- mama znów się zaśmiała- Widać jak na dłoni, że jesteście bliźniakami...
Spojrzeliśmy na siebie wściekle i poirytowanie, wciąż udając.
***
- No, to było niezłe, Kassi- oświadczyłam wchodząc wieczorem do jego pokoju.
- Uważaj, bo jeszcze pomyślą, że nie można nas zostawić samych, bo się pozabijamy- odpowiedział.
Niezbyt zdecydowanie grał na gitarze. Usiadłam na łóżku obok niego.
- Nie powiedziałeś im, co?- zapytałam.
Wiedział, że chodzi mi o Lau.
- A po co?- nawet nie udawał, że nie rozumie- Znają ją. Kojarzą. Wiedzą, że się z nią znam. Po co mają wiedzieć więcej?
- Nie chodzi o ciebie, tylko Lau- odrzekłam- Może ona chciałaby być bliżej twoich rodziców.
Naszych rodziców- poprawił mnie- Nic nie mówiła... w dodatku wciąż ich nie ma.
- Rozumiem, ale może powinieneś z nią o tym porozmawiać- szepnęłam.
Kastiel westchnął i położył się na łóżku. Zrobiłam to samo.
- Kto by pomyślał, że pouczać o byciu w związku będzie mnie moja siostra- mruknął.
- Kto by pomyślał, że podczas takiej rozmowy ani razu mnie nie wyśmiejesz.
- Dziwnie się porobiło...
Kas podniósł się do pozycji siedzącej i wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia. Ja za to zaczęłam się przyglądać wgnieceniom na suficie.
Nagle drzwi pokoju się otworzyły.
- A wy się już nie kłócicie?- usłyszałam głos mamy.
Jakoś nie miałam zamiaru wstać.
- Nie, było nudno- odpowiedziałam - wolę już kontemplować sufit... O! Tam jest dziura!
Wskazałam palcem. Kas spojrzał w górę.
- Słuszna uwaga, masz jeszcze inne spostrzeżenia?
- Skąd się tam wzięła?- uniosłam brew.
- Czymś rzuciłem- odparł.
- W sufit?- Spytałam niby od niechcenia.
- Byłem zły.
- Fakt, to wiele wyjaśnia...
Milczeliśmy przez chwilę, a ja próbowałam obliczyć prawdopodobieństwo powstania tej dziury, ot tak. Nagle brat mnie szturchnął.
- Wyszła już- powiedział.
Usiadłam.
- Faktycznie...
- I miała bardzo ciekawą minę- dodał Kas.
- Zdefiniuj "ciekawą"- poprosiłam.
- Zaskoczoną, zmieszaną, lekko radosną- określił.
- To chyba dobrze...
***
Wieczorem przed snem opisałam ostatnie dni w mailu do Skai- pominęłam tylko fakt, iż niespodzianka rodziców mnie zirytowała. Potem momentalnie zasnęłam.
***
- Demon, przestań...- jęknęłam, ale pies dalej lizał moją rękę, która zwisała z łóżka.
Wstałam i wygoniłam zwierzaka za drzwi. Spojrzałam na laptop, który nadal włączony leżał na moim łóżku. Już miałam go wyłączyć, gdy zauważyłam wiadomość. Od Skai. O temacie "przestań". Co ja niby zrobiłam?
Nita, przestań.
Przecież Cię znam. Wiem, że co jak co, ale na widok świątecznych dekoracji zapewne cię zemdliło. Nie musisz udawać, że tak nie jest. 
Wiem też, że bardziej ucieszyłaś się z uśmiechu ojca, niż z uścisków matki. I wiem też, że to normalne, bo nie byłabyś sobą, gdybyś pokochała ich ot tak. To tak nie działa.
No i pamiętaj, że jak coś, to jak mówili w tym filmie... Mali Agenci, chyba część trzecia... "Rodzinę wybierasz sobie sam."
Całusy,
Skai
Westchnęłam i wyłączyłam komputer. No przecież- ona mnie zna lepiej niż ja sama.
Muszę spełnić obietnicę. Muszę. 

**************************************************************************************
Oto i rozdział 12! Co do rozdziału 13, chcemy Was z góry poinformować, że nie wiemy, czy ukaże się w terminie- obie będziemy bardzo ograniczone przez internet i czas, ale wiemy, że i aktywność teraz jest mniejsza- są w końcu wakacje. A w wakacje jest zawsze najwięcej problemów z systematycznością xD

1 komentarz:

  1. Rozdział jak zawsze bardzo ciekawy, świetnie piszecie :D
    To tak szybko, bo chcę przeczytać nowsze posty. Dopiero wróciłam z wakacji i cieszę się, że w domu też nie będę się nudziła ;)
    Pozdrawiam,
    Ania xD

    OdpowiedzUsuń