Aaaaach... Obudziła
mnie piosenka "Oh No!" Mariny and The Diamonds. Przeciągnęłam się i
wstałam z łóżka. Zeszłam na dół, skąd dochodziła muzyka. Po
drodze zaczęłam nucić.
Laura latała po salonie
w piżamie i w rytm piosenki sprzątała pozostałości po wczorajszej
imprezie. Większość posprzątałyśmy wczoraj, ale zostało
jeszcze mnóstwo serpentyn.
- Wstałaś?- zapytała
mnie kuzynka, wciąż biegając po salonie.
- Ciężko nie wstać-
mruknęłam- Trzeba by to odkurzyć.
- O nie!- sprzeciwiła się
Laura- Nie można się tak po prostu pozbyć tych wszystkich
serpentyn! To niemoralne!
Westchnęłam i zaczęłam
zbierać serpentyny.
- Lau, na pewno
wytrzeźwiałaś?- zapytałam.
- Sam, tylko chłopaki
pili- odrzekła spokojnie- Raczej mam nadmiar pozytywnej energii!
- O rany- jęknęłam.
Po jakichś dziesięciu,
może dwudziestu minutach salon wyglądał jak przed imprezą.
- Która w ogóle jest
godzina?
- Koło 10:00-
odpowiedziała Lau.
Poszłyśmy zrobić
śniadanie (to znaczy: Laura zrobiła śniadanie, a ja się
przebrałam, bo nie dopuściła mnie do kuchenki). Gdy po posiłku usiadłyśmy przed telewizorem, zadzwoniła do nas Kim. Powiedziała,
że nie spodziewała się, że impreza wyjdzie tak dobrze i
zaproponowała, by to wkrótce powtórzyć. Godzinę później Roza
zadzwoniła do nas z tą samą sprawą.
- Może na święta
albo...- nagle przerwała swój monolog- OMG, nieważne.
I się rozłączyła.
- Trochę się boję-
wyznałam.
- To się źle skończy-
zawtórowała mi kuzynka.
***
W poniedziałek w szkole
Amber prawie oblała mnie kawą.
Szłam sobie przez
korytarz rozmawiając z Violettą, gdy ta jędza podeszła i
zapytała, czy moja koszulka jest nowa. Miałam właśnie na sobie
jedną z moich ulubionych bluzek, taką białą z czarnym minivanem i
napisem "Travel Forever". Nie odpowiedziałam, a wtedy Viol pociągnęła
mnie do tyłu. Sama nie zauważyłam, że Amber próbuje mnie oblać
kawą. Wylała całą zawartość na podłogę.
- Dzięki, Viol- mruknęłam.
Zaczęłyśmy się powoli
oddalać, a Amber zła jak nie wiem, postanowiła pobiec za nami. No
i naturalnie przewróciła się, w związku z czym poplamiła białą
sukienkę, którą dzisiaj ubrała. Spojrzałyśmy na siebie z
przyjaciółką i pobiegłyśmy w stronę klasy. Jak najdalej od tej blondynki.
- To było coś-
odezwałam się, kiedy znalazłyśmy się już po drugiej stronie
korytarza.
Potem obie wybuchnęłyśmy
śmiechem.
***
Na jednej z przerw
poszłam do ogrodu. Często tak robię, choć teraz zaczęło mi się
to wydawać dość męczące. Jest zimno.
Jednak tu najlepiej mi
się myśli, gdy jestem w szkole.
Usiadłam na ławce i
wyjęłam swój notatnik. Oczywiście, już jakiś czas temu
przestałam odnawiać historię o Betelgezie, ale wróciłam do
nawyku pisania. Ostatnio zaczęłam pisać różne krótkie
historyjki.
- Cześć, mogę się
dosiąść?- odezwał się ktoś nagle.
Wzdrygnęłam się.
Lysander, no tak. Uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową.
On też wyciągnął swój notatnik.
Oboje pisaliśmy w dość
przyjemnym milczeniu. Tylko że mi zabrakło jakiejkolwiek weny.
- Może zacznę opisywać
drzewa- pomyślałam na głos.
Lysander spojrzał na
mnie lekko zdziwiony, ale po chwili zrozumiał.
- Czymś się
przejmujesz?- zapytał cicho.
Pokręciłam głową.
- Sam...- nagle się speszył.
Spojrzałam na niego
pytająco.
-...Tak myślałem...
Może wyszłabyś dziś gdzieś ze mną? No wiesz, żeby przestać się
martwić...
Uśmiechnęłam się.
Słaba była ta jego wymówka "żeby przestać się martwić" (szczególne, że dwa dni temu mieliśmy imprezę), ale zgodziłam
się.
***
W domu opowiedziałam o
tym kuzynce. Laura promieniała z każdym słowem.
- To świetnie!- krzyknęła
w końcu- Trzeba cię tylko jakoś wystroić...
Już pożałowałam, że
jej o tym powiedziałam. Chciałam tam iść na luzie...
***
No dobra, Laura miała
rację. Na początku przetrząsnęła moją szafę i kazała mi ubrać
elegancką koszulkę w serduszka. Prawie przewróciłam oczami. Potem, mimo grudnia, dała mi spódniczkę i kurtkę jeansową.
- Wyglądasz cudnie!-
uznała- Jeszcze tylko włosy.
No i zaczęła się bawić
moimi włosami. Nagle ją zamurowało. Po chwili otrząsnęła się i
zaczęła mi zaplatać warkocz na bok.
- Nie sądzę, żeby to
był dobry pomysł...-zaczęłam.
Jednak po chwili stałam
przed lustrem z pięknym blond warkoczem. Lekko mnie mdliło.
Wyglądałam zbyt podobnie do Ami.
Spojrzałam błagająco
na Laurę, ale ona nie odpuściła.
- Jest idealnie- szepnęła
cicho.
- Lau...
Miałam łzy w oczach.
Ona też. Spojrzałyśmy na siebie i bez zbędnych słów rzuciłyśmy
się na siebie. Zaczęłyśmy płakać i przepraszać się. Były to
jednak czyste łzy.
***
- Może nie powinnam
iść...- mruknęłam pół godziny później, gdy obie siedziałyśmy
już na kanapie.
- Och, daj spokój-
jęknęła Laura- Ami by cię wyśmiała.
- Racja.
Pierwszy raz od kilku
miesięcy byłam tak blisko Lau.
Nagle zadzwonił dzwonek
drzwi. Wstałam i je otworzyłam. Stał tam oczywiście zamyślony
Lysander. Gdy mnie zobaczył, zdziwił się. Lekko powiedziawszy.
- Cześć- powiedziałam
cicho.
- Cześć- odpowiedział
Lysander.
- Laura, ja już idę!-
krzyknęłam do kuzynki.
- Hej!- odkrzyknęła.
Lysander zaprowadził
mnie do srebrnego samochodu.
- Gdzie jedziemy?-
zapytałam, gdy włączył silnik.
- Wiesz...- chłopak
odchrząknął- Pomyślałem, że możemy iść do kina w centrum handlowym. Niedaleko jest też park...
Uśmiechnęłam się.
- Brzmi brylantowo.
Różnooki trochę się
uspokoił.
Gdy dojechaliśmy do
centrum, po wyjściu z samochodu Lysander wziął mnie za rękę.
Poczułam, jak nogi lekko odrywają mi się od ziemi. A w centrum
właśnie leciała piosenka Walking On Air, Kerli. [Tu w gratisie tłumaczenie]
Najpierw poszliśmy do
sklepu Leo. Lysander oddał mu kluczyki od jego samochodu, bo jego brat potrzebował go na godzinę, żeby coś odebrać, czy coś. Ja w tym
czasie trochę się rozejrzałam.
Sklep był dość duży i
przestronny. Oprócz mnie, Lysandra i Leo oraz kilku klientów
krzątały się tu dwie pomocniczki Leo. Jedna była wysoką
blondynką, druga była znacznie niższa z rudymi włosami
zawiązanymi w koński ogon. Chwilę z nimi porozmawiałam- blondynka
nazywała się Chloe, a ruda Allie. Obie okazały się bardzo
sympatyczne.
Potem poszliśmy do kina.
Nie pamiętam tytułu filmu, ale był to chyba jakiś fantastyczny
dramat. Na końcu aż się wzruszyłam. I czułam się taka... szczęśliwa, gdy w trakcie filmu Lysander trzymał mnie za rękę. Raz nawet bezwiednie poruszył kciukiem po mojej dłoni, a mnie przeszył przyjemny dreszcz. Miałam nadzieję, że dzięki zgaszonym światłom nie będzie widać jak się rumienię. Przy nim czułam się tak miło, że przez moment miałam ochotę się w niego wtulić. W porę jednak się opamiętałam i po skończonym filmie spytałam go:
- Podobał ci się film?
W skupieniu, ale z uśmiechem, pokiwał
głową. Przeszliśmy się po centrum i zjedliśmy "kolację" w
chińskiej restauracji.
Potem znów poszliśmy do
sklepu Leo. Zbliżała się 21:00. Już zamykali, a w środku nie
było ani klientów, ani Chloe i Allie. Nie widać też było Leo.
Nagle usłyszeliśmy jego
głos z zaplecza- był podniesiony. Potem odezwał się drugi głos,
w którym rozpoznałam Rozalię. Po chwili ona wyszła.
Wyglądała na co najmniej rozwścieczoną.
- To niewiarygodne!-
krzyknęła na nasz widok- Dlatego nie powinno się zatrudniać
studentek! A nie mówiłam?!
- Może my wrócimy za
chwilę...- zaproponował Lysander.
- Nie!- zaprzeczyła.
Z zaplecza wyszedł jej
chłopak. Miał zrezygnowaną minę.
- W rachunkach brakuje 500
złotych- wyjaśnił krótko.
- Czyli któraś z tych
suk je ukradła!- uznała Roza.
Leo spojrzał na nas
błagająco. Nikt nie umie walczyć z wkurzoną dziewczyną. A
z Rozalią jest jeszcze gorzej.
- Nie mogę tak po prostu
ich zwolnić- powiedział spokojnie chłopak- Nie ma dowodów. W
dodatku zbliża się sezon świąteczny- sam sobie nie poradzę w
sklepie... mam masę rzeczy na głowie...
- Jest tu monitoring?-
przerwałam mu.
Może i nie była to moja
sprawa, ale trzeba było uspokoić Rozę, zanim wybuchnie.
- No właśnie?-
zawtórowała mi przyjaciółka.
Leo pokiwał głową i
wskazał na dwie kamery- jedną skierowaną na ladę, drugą na cały
sklep.
- A więc przejrzymy
nagrania!- podjęła Rozalia.
W końcu opanowanie jej
wróciło. Zaczęła wszystko na głos planować:
- Sprawdzimy nagrania z
obu kamer z ostatniego tygodnia. Leo, zgrasz mi je na laptop.
- Wiesz, że to ponad 150
godzin?- niedowierzał białowłosy.
- Nie do końca, ponieważ
trzeba odliczyć noce- odrzekła dziewczyna- Raczej nikt się nie
włamał w nocy, żeby zabrać 500 zł. To musiało być w biały
dzień. A, i czy te dwie... podejrzane wiedzą o kamerach?
- Tak, ale nie udzielałem
im szczegółów- odpowiedział chłopak.
- Świetnie. A więc jutro
po szkole przyjdę po laptop z nagraniami. Sam, pomożesz mi je
przejrzeć, nie?
- Jasne- odpowiedziałam.
- A więc postanowione. A
ta suka pożałuje... A teraz niech mnie ktoś do domu odwiezie.
Leo rzucił bratu
kluczyki. Rozalia pocałowała chłopaka na pożegnanie i we trójkę
wyszliśmy ze sklepu.
***
Lysander najpierw odwiózł
Rozalię. Ciekawe, kiedy zda sobie sprawę, że z jakiegoś powodu
byłam w centrum z Lysandrem i zacznie mnie wypytywać.
Gdy podjechaliśmy pod
mój dom, różnooki dopiero się odezwał:
- Nie tak to sobie
wyobrażałem...
- Było cudownie-
wypaliłam.
- Też tak uważam-
uśmiechnął się.
Chciałam coś dodać,
ale nie wiedziałam co.
- Mam nadzieję, że to
nic takiego...- powiedziałam w końcu- No wiesz, mam na myśli Leo i
Rozę.
- Czasem się kłócą, ale
wątpię, żeby mogło ich to poróżnić- odpowiedział chłopak- To
miło, że chcesz im pomóc.
Uśmiechnęłam się.
- No, w dzieciństwie
zawsze zastanawiałam się, jak ogląda się nagrania z monitoringu...
Wydawało mi się to tajemnicze...
***
Głupia była ta mała
Sam. Jak, do cholery, oglądanie nagrań miałoby być tajemnicze i
emocjonujące? Dobra, może zacznę od początku...
Następnego dnia rano
Rozalia opowiedziała o wszystkim Nicie, Laurze, Kim i Violi. Przy
okazji opieprzyła mnie, że sama musiała łączyć wczoraj fakty
dotyczące mojego spotkania z Lysandrem. Nie polemizowałam. Nie było
po co.
Laura i Violetta zgłosiły
się do pomocy w oglądaniu nagrań dzisiaj. Nita i Kim pomogą
jutro. Ja oczywiście będę pomagać cały czas. To tak na
początek.
Tak więc po lekcjach
siedziałam z Viol przed jednym z komputerów (Leo zgrał nagrania z
każdej z kamer na inny komputer, żebyśmy mogły przejrzeć oba
naraz). Przez 5 godzin. 5 godzin patrzyłyśmy się, jak Chloe i
Allie wydają ludziom resztę, za każdym razem zatrzymując żeby
sprawdzić, czy nigdzie nie zawieruszyło się 500 zł. Oczywiście
patrzyłyśmy też, czy żadna z nich nie otworzyła tak sobie kasy,
ale nic takiego się nie zdarzyło.
Znudzenie to mało
powiedziane.
***
W środę, jakbym i tak
nie była wymęczona dniem wczorajszym i zaślepiona dniem
dzisiejszym, na mojej drodze pojawiła się Amber. Tym razem bez
wstępów podeszła do mnie i oblała mnie sokiem.
Byłam wściekła.
Zaczęłąm się cała kleić. Mało brakowało, żebym została
sadystką. Na szczęście Amber, uprzedziła mnie Nita.
- Amber, skarbie, czy
wszystko dobrze?- zapytała powoli- Byłaś u tego psychologa?
Przepisał ci jakieś tabletki?
Wokół nas zebrało się
kilka osób.
- Co ty...- zaczęła "księżniczka".
- Spokojnie, spokojnie-
Nita położyła jej rękę na ramieniu- Jesteś w Liceum Słodki
Amoris, pamiętasz? Właśnie musiałaś mieć kolejny atak.
- Atak?- zapytała stojąca
obok Li.
- No a jak to nazwać?-
zapytała Nita- Atak, prawdopodobnie schizofrenii. Dziewczyny, może
odprowadzicie ją w jakieś ustronne miejsce, niech dojdzie do siebie.
Najzabawniejsze było to,
że one naprawdę się nabrały. Li i Charlotte pociągneły Amber do
jakiejś pustej klasy. Kilka osób zaczęło na nią dziwnie patrzeć.
Usilnie powstrzymywałam śmiech.
Z Nitą poszłyśmy do
łazienki, gdzie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Schizofrenia?-
zapytałam.
- Wczoraj Kas włączył
Trudne Sprawy- było o jakimś chłopaku, który na to cierpiał...
Kompletny świr... Tak mi się jakoś przypomniało.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy- wzruszyła
ramionami- Trzeba coś zrobić z twoją bluzką...
Racja, moja bluzka była najbardziej poszkodowana. Spodnie i włosy miałam stosunkowo czyste,
ale ona była nie do odratowania.
- Pójdę po Rozę, ona
zwykle ma masę dziwnych rzeczy przy sobie, może coś zaradzi.
Ostatecznie będziesz musiała chodzić w koszulce od wuefu.
***
Okazało się, że przyjaciółka ma w szafce zapasową bluzkę („Kiedyś zdarzyło się, że
zostałam opryskana farbą! Cały dzień musiałam chodzić w
poplamionych ciuchach!”), którą mi z chęcią pożyczyła. Amber
otrząsnęła się po tym, ale unikała wszystkich.
***
Po lekcjach znów byłam
u Rozalii. Przeglądałam z Nitą nagrania, słuchając muzyki. Może
nie byłyśmy maksymalnie skupione, ale przynajmniej żywe.
Nagle zdarzyło się coś
co najmniej dziwnego. Chloe podeszła do Leo, który tłumaczył coś komuś przy kasie, żeby mu pokazać jakąś metkę.
Przysunęła się blisko niego, ale on zdecydowanie się odsunął.
Drugi raz dziewczyna nie próbowała. Odeszła ze spuszczoną głową.
Rozalia była w tym samym
pokoju, ale przy drugim laptopie z Kim.
Spojrzałam pytająco na
Nitę. Ona na kartce napisała: „Flirtowała z nim?”. Kiwnęłam
głową. „Bez skutku, on jest wierny Rozalii”, odpisałam.
Wróciłyśmy do
oglądania.
Godzinę później
dziewczyny nas zawołały. Kim cofnęła nagranie i pokazały nam...
Allie. Allie, która jadła właśnie jabłko i rozmawiała w rogu
sklepu z jakąś dziewczyną. Przesunęły kawałek dalej: Allie
wyszła na lunch z tą samą dziewczyną.
- Ta tu pracuje w sklepie
naprzeciwko. Widziałam ją kilka razy, chyba przyjaźni się z
Allie. Nazywa się... Jenny.- wytłumaczyła Roza.
- I co z tego?- nie
rozumiałam.
- Zobacz.
Kim przesunęła nagranie do momentu około 16:30, kiedy był niezły ruch. Allie stała przed
ladą. Po chwili do kolejki podeszła jej przyjaciółka. Obie
wglądały na trochę przejęte.
Gdy była kolej Jenny,
nawet nie zamieniły ze sobą słowa. No, tak to przynajmniej
wyglądało. Potem zestresowana Jenny szybko wyszła ze sklepu.
Spojrzałyśmy na siebie-
dziwnie to wyglądało.
- Sprawdźmy to z
perspektywy znad kasy- zaproponowała Nita.
I sprawdziłyśmy. I
wyglądało to normalnie. Tylko że oprócz koszulki, Allie zapakowała
500 złotych, które wyjęła z kasy przy wydawaniu. Roazalia aż
kipiała ze złości.
- A nie mówiłam?!-
powtarzała przez chwilę.
Potem od razu zadzwoniła
do Leo- kazała mu przyjechać do siebie od razu. Podziękowała nam
za pomoc.
- Teraz przepraszam, muszę
pokazać chłopakowi dowody i rozpętać piekło- powiedziała.
Kiwnęłyśmy głowami.
- Mogę was poodwozić-
zaproponowała Kim.
***
- Biedny Leo- odezwała
się w samochodzie Nita.
- Biedna Allie- mruknęła
Kim- Wyobrażacie sobie, co się będzie działo za pół godziny w
centrum?
Na szczęście nie dane
nam było znosić gniewu Rozalii.
*******************************************************************************************
Dziękujemy za nominacje do LBA. Posty dotyczące obu z nich pojawią się wkrótce.
Chcemy też podziękować wszystkim innym, którzy pomogli nam zrobić dobry pierwszy krok- teraz, gdy napisałyśmy już 11 rozdział, wiemy, że ktoś o tym wie, czujemy, jakie to cudowne. Dziękujemy Wam.
Łał ! Proszę o następny ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam P.
Przepraszamy, że odpisujemy dopiero teraz, ale jakoś nie było czasu i okazji. Dziękujemy za miłe słówko, również pozdrawiamy ;*
Usuń