niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 11: Tona Nagrań ~Samanta~


Aaaaach... Obudziła mnie piosenka "Oh No!" Mariny and The Diamonds. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Zeszłam na dół, skąd dochodziła muzyka. Po drodze zaczęłam nucić.
Laura latała po salonie w piżamie i w rytm piosenki sprzątała pozostałości po wczorajszej imprezie. Większość posprzątałyśmy wczoraj, ale zostało jeszcze mnóstwo serpentyn.
- Wstałaś?- zapytała mnie kuzynka, wciąż biegając po salonie.
- Ciężko nie wstać- mruknęłam- Trzeba by to odkurzyć.
- O nie!- sprzeciwiła się Laura- Nie można się tak po prostu pozbyć tych wszystkich serpentyn! To niemoralne!
Westchnęłam i zaczęłam zbierać serpentyny.
- Lau, na pewno wytrzeźwiałaś?- zapytałam.
- Sam, tylko chłopaki pili- odrzekła spokojnie- Raczej mam nadmiar pozytywnej energii!
- O rany- jęknęłam.
Po jakichś dziesięciu, może dwudziestu minutach salon wyglądał jak przed imprezą.
- Która w ogóle jest godzina?
- Koło 10:00- odpowiedziała Lau.
Poszłyśmy zrobić śniadanie (to znaczy: Laura zrobiła śniadanie, a ja się przebrałam, bo nie dopuściła mnie do kuchenki). Gdy po posiłku usiadłyśmy przed telewizorem, zadzwoniła do nas Kim. Powiedziała, że nie spodziewała się, że impreza wyjdzie tak dobrze i zaproponowała, by to wkrótce powtórzyć. Godzinę później Roza zadzwoniła do nas z tą samą sprawą.
- Może na święta albo...- nagle przerwała swój monolog- OMG, nieważne.
I się rozłączyła.
- Trochę się boję- wyznałam.
- To się źle skończy- zawtórowała mi kuzynka.
***
W poniedziałek w szkole Amber prawie oblała mnie kawą.
Szłam sobie przez korytarz rozmawiając z Violettą, gdy ta jędza podeszła i zapytała, czy moja koszulka jest nowa. Miałam właśnie na sobie jedną z moich ulubionych bluzek, taką białą z czarnym minivanem i napisem "Travel Forever". Nie odpowiedziałam, a wtedy Viol pociągnęła mnie do tyłu. Sama nie zauważyłam, że Amber próbuje mnie oblać kawą. Wylała całą zawartość na podłogę.
- Dzięki, Viol- mruknęłam.
Zaczęłyśmy się powoli oddalać, a Amber zła jak nie wiem, postanowiła pobiec za nami. No i naturalnie przewróciła się, w związku z czym poplamiła białą sukienkę, którą dzisiaj ubrała. Spojrzałyśmy na siebie z przyjaciółką i pobiegłyśmy w stronę klasy. Jak najdalej od tej blondynki.
- To było coś- odezwałam się, kiedy znalazłyśmy się już po drugiej stronie korytarza.
Potem obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
***
Na jednej z przerw poszłam do ogrodu. Często tak robię, choć teraz zaczęło mi się to wydawać dość męczące. Jest zimno.
Jednak tu najlepiej mi się myśli, gdy jestem w szkole.
Usiadłam na ławce i wyjęłam swój notatnik. Oczywiście, już jakiś czas temu przestałam odnawiać historię o Betelgezie, ale wróciłam do nawyku pisania. Ostatnio zaczęłam pisać różne krótkie historyjki.
- Cześć, mogę się dosiąść?- odezwał się ktoś nagle.
Wzdrygnęłam się. Lysander, no tak. Uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową. On też wyciągnął swój notatnik.
Oboje pisaliśmy w dość przyjemnym milczeniu. Tylko że mi zabrakło jakiejkolwiek weny.
- Może zacznę opisywać drzewa- pomyślałam na głos.
Lysander spojrzał na mnie lekko zdziwiony, ale po chwili zrozumiał.
- Czymś się przejmujesz?- zapytał cicho.
Pokręciłam głową.
- Sam...- nagle się speszył.
Spojrzałam na niego pytająco.
-...Tak myślałem... Może wyszłabyś dziś gdzieś ze mną? No wiesz, żeby przestać się martwić...
Uśmiechnęłam się. Słaba była ta jego wymówka "żeby przestać się martwić" (szczególne, że dwa dni temu mieliśmy imprezę), ale zgodziłam się.
***
W domu opowiedziałam o tym kuzynce. Laura promieniała z każdym słowem.
- To świetnie!- krzyknęła w końcu- Trzeba cię tylko jakoś wystroić...
Już pożałowałam, że jej o tym powiedziałam. Chciałam tam iść na luzie...
***
No dobra, Laura miała rację. Na początku przetrząsnęła moją szafę i kazała mi ubrać elegancką koszulkę w serduszka. Prawie przewróciłam oczami. Potem, mimo grudnia, dała mi spódniczkę i kurtkę jeansową.
- Wyglądasz cudnie!- uznała- Jeszcze tylko włosy.
No i zaczęła się bawić moimi włosami. Nagle ją zamurowało. Po chwili otrząsnęła się i zaczęła mi zaplatać warkocz na bok.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł...-zaczęłam.
Jednak po chwili stałam przed lustrem z pięknym blond warkoczem. Lekko mnie mdliło. Wyglądałam zbyt podobnie do Ami.
Spojrzałam błagająco na Laurę, ale ona nie odpuściła.
- Jest idealnie- szepnęła cicho.
- Lau...
Miałam łzy w oczach. Ona też. Spojrzałyśmy na siebie i bez zbędnych słów rzuciłyśmy się na siebie. Zaczęłyśmy płakać i przepraszać się. Były to jednak czyste łzy.
***
- Może nie powinnam iść...- mruknęłam pół godziny później, gdy obie siedziałyśmy już na kanapie.
- Och, daj spokój- jęknęła Laura- Ami by cię wyśmiała.
- Racja.
Pierwszy raz od kilku miesięcy byłam tak blisko Lau.
Nagle zadzwonił dzwonek drzwi. Wstałam i je otworzyłam. Stał tam oczywiście zamyślony Lysander. Gdy mnie zobaczył, zdziwił się. Lekko powiedziawszy.
- Cześć- powiedziałam cicho.
- Cześć- odpowiedział Lysander.
- Laura, ja już idę!- krzyknęłam do kuzynki.
- Hej!- odkrzyknęła.
Lysander zaprowadził mnie do srebrnego samochodu.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam, gdy włączył silnik.
- Wiesz...- chłopak odchrząknął- Pomyślałem, że możemy iść do kina w centrum handlowym. Niedaleko jest też park...
Uśmiechnęłam się.
- Brzmi brylantowo.
Różnooki trochę się uspokoił.
Gdy dojechaliśmy do centrum, po wyjściu z samochodu Lysander wziął mnie za rękę. Poczułam, jak nogi lekko odrywają mi się od ziemi. A w centrum właśnie leciała piosenka Walking On Air, Kerli. [Tu w gratisie tłumaczenie]
Najpierw poszliśmy do sklepu Leo. Lysander oddał mu kluczyki od jego samochodu, bo jego brat potrzebował go na godzinę, żeby coś odebrać, czy coś. Ja w tym czasie trochę się rozejrzałam.
Sklep był dość duży i przestronny. Oprócz mnie, Lysandra i Leo oraz kilku klientów krzątały się tu dwie pomocniczki Leo. Jedna była wysoką blondynką, druga była znacznie niższa z rudymi włosami zawiązanymi w koński ogon. Chwilę z nimi porozmawiałam- blondynka nazywała się Chloe, a ruda Allie. Obie okazały się bardzo sympatyczne.
Potem poszliśmy do kina. Nie pamiętam tytułu filmu, ale był to chyba jakiś fantastyczny dramat. Na końcu aż się wzruszyłam. I czułam się taka... szczęśliwa, gdy w trakcie filmu Lysander trzymał mnie za rękę. Raz nawet bezwiednie poruszył kciukiem po mojej dłoni, a mnie przeszył przyjemny dreszcz. Miałam nadzieję, że dzięki zgaszonym światłom nie będzie widać jak się rumienię. Przy nim czułam się tak miło, że przez moment miałam ochotę się w niego wtulić. W porę jednak się opamiętałam i po skończonym filmie spytałam go:
- Podobał ci się film?
W skupieniu, ale z uśmiechem, pokiwał głową. Przeszliśmy się po centrum i zjedliśmy "kolację" w chińskiej restauracji.
Potem znów poszliśmy do sklepu Leo. Zbliżała się 21:00. Już zamykali, a w środku nie było ani klientów, ani Chloe i Allie. Nie widać też było Leo.
Nagle usłyszeliśmy jego głos z zaplecza- był podniesiony. Potem odezwał się drugi głos, w którym rozpoznałam Rozalię. Po chwili ona wyszła. Wyglądała na co najmniej rozwścieczoną.
- To niewiarygodne!- krzyknęła na nasz widok- Dlatego nie powinno się zatrudniać studentek! A nie mówiłam?!
- Może my wrócimy za chwilę...- zaproponował Lysander.
- Nie!- zaprzeczyła.
Z zaplecza wyszedł jej chłopak. Miał zrezygnowaną minę.
- W rachunkach brakuje 500 złotych- wyjaśnił krótko.
- Czyli któraś z tych suk je ukradła!- uznała Roza.
Leo spojrzał na nas błagająco. Nikt nie umie walczyć z wkurzoną dziewczyną. A z Rozalią jest jeszcze gorzej.
- Nie mogę tak po prostu ich zwolnić- powiedział spokojnie chłopak- Nie ma dowodów. W dodatku zbliża się sezon świąteczny- sam sobie nie poradzę w sklepie... mam masę rzeczy na głowie...
- Jest tu monitoring?- przerwałam mu.
Może i nie była to moja sprawa, ale trzeba było uspokoić Rozę, zanim wybuchnie.
- No właśnie?- zawtórowała mi przyjaciółka.
Leo pokiwał głową i wskazał na dwie kamery- jedną skierowaną na ladę, drugą na cały sklep.
- A więc przejrzymy nagrania!- podjęła Rozalia.
W końcu opanowanie jej wróciło. Zaczęła wszystko na głos planować:
- Sprawdzimy nagrania z obu kamer z ostatniego tygodnia. Leo, zgrasz mi je na laptop.
- Wiesz, że to ponad 150 godzin?- niedowierzał białowłosy.
- Nie do końca, ponieważ trzeba odliczyć noce- odrzekła dziewczyna- Raczej nikt się nie włamał w nocy, żeby zabrać 500 zł. To musiało być w biały dzień. A, i czy te dwie... podejrzane wiedzą o kamerach?
- Tak, ale nie udzielałem im szczegółów- odpowiedział chłopak.
- Świetnie. A więc jutro po szkole przyjdę po laptop z nagraniami. Sam, pomożesz mi je przejrzeć, nie?
- Jasne- odpowiedziałam.
- A więc postanowione. A ta suka pożałuje... A teraz niech mnie ktoś do domu odwiezie.
Leo rzucił bratu kluczyki. Rozalia pocałowała chłopaka na pożegnanie i we trójkę wyszliśmy ze sklepu.
***
Lysander najpierw odwiózł Rozalię. Ciekawe, kiedy zda sobie sprawę, że z jakiegoś powodu byłam w centrum z Lysandrem i zacznie mnie wypytywać.
Gdy podjechaliśmy pod mój dom, różnooki dopiero się odezwał:
- Nie tak to sobie wyobrażałem...
- Było cudownie- wypaliłam.
- Też tak uważam- uśmiechnął się.
Chciałam coś dodać, ale nie wiedziałam co.
- Mam nadzieję, że to nic takiego...- powiedziałam w końcu- No wiesz, mam na myśli Leo i Rozę.
- Czasem się kłócą, ale wątpię, żeby mogło ich to poróżnić- odpowiedział chłopak- To miło, że chcesz im pomóc.
Uśmiechnęłam się.
- No, w dzieciństwie zawsze zastanawiałam się, jak ogląda się nagrania z monitoringu... Wydawało mi się to tajemnicze...
***
Głupia była ta mała Sam. Jak, do cholery, oglądanie nagrań miałoby być tajemnicze i emocjonujące? Dobra, może zacznę od początku...
Następnego dnia rano Rozalia opowiedziała o wszystkim Nicie, Laurze, Kim i Violi. Przy okazji opieprzyła mnie, że sama musiała łączyć wczoraj fakty dotyczące mojego spotkania z Lysandrem. Nie polemizowałam. Nie było po co.
Laura i Violetta zgłosiły się do pomocy w oglądaniu nagrań dzisiaj. Nita i Kim pomogą jutro. Ja oczywiście będę pomagać cały czas. To tak na początek.
Tak więc po lekcjach siedziałam z Viol przed jednym z komputerów (Leo zgrał nagrania z każdej z kamer na inny komputer, żebyśmy mogły przejrzeć oba naraz). Przez 5 godzin. 5 godzin patrzyłyśmy się, jak Chloe i Allie wydają ludziom resztę, za każdym razem zatrzymując żeby sprawdzić, czy nigdzie nie zawieruszyło się 500 zł. Oczywiście patrzyłyśmy też, czy żadna z nich nie otworzyła tak sobie kasy, ale nic takiego się nie zdarzyło.
Znudzenie to mało powiedziane.
***
W środę, jakbym i tak nie była wymęczona dniem wczorajszym i zaślepiona dniem dzisiejszym, na mojej drodze pojawiła się Amber. Tym razem bez wstępów podeszła do mnie i oblała mnie sokiem.
Byłam wściekła. Zaczęłąm się cała kleić. Mało brakowało, żebym została sadystką. Na szczęście Amber, uprzedziła mnie Nita.
- Amber, skarbie, czy wszystko dobrze?- zapytała powoli- Byłaś u tego psychologa? Przepisał ci jakieś tabletki?
Wokół nas zebrało się kilka osób.
- Co ty...- zaczęła "księżniczka".
- Spokojnie, spokojnie- Nita położyła jej rękę na ramieniu- Jesteś w Liceum Słodki Amoris, pamiętasz? Właśnie musiałaś mieć kolejny atak.
- Atak?- zapytała stojąca obok Li.
- No a jak to nazwać?- zapytała Nita- Atak, prawdopodobnie schizofrenii. Dziewczyny, może odprowadzicie ją w jakieś ustronne miejsce, niech dojdzie do siebie.
Najzabawniejsze było to, że one naprawdę się nabrały. Li i Charlotte pociągneły Amber do jakiejś pustej klasy. Kilka osób zaczęło na nią dziwnie patrzeć. Usilnie powstrzymywałam śmiech.
Z Nitą poszłyśmy do łazienki, gdzie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Schizofrenia?- zapytałam.
- Wczoraj Kas włączył Trudne Sprawy- było o jakimś chłopaku, który na to cierpiał... Kompletny świr... Tak mi się jakoś przypomniało.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy- wzruszyła ramionami- Trzeba coś zrobić z twoją bluzką...
Racja, moja bluzka była najbardziej poszkodowana. Spodnie i włosy miałam stosunkowo czyste, ale ona była nie do odratowania.
- Pójdę po Rozę, ona zwykle ma masę dziwnych rzeczy przy sobie, może coś zaradzi. Ostatecznie będziesz musiała chodzić w koszulce od wuefu.
***
Okazało się, że przyjaciółka ma w szafce zapasową bluzkę („Kiedyś zdarzyło się, że zostałam opryskana farbą! Cały dzień musiałam chodzić w poplamionych ciuchach!”), którą mi z chęcią pożyczyła. Amber otrząsnęła się po tym, ale unikała wszystkich.
***
Po lekcjach znów byłam u Rozalii. Przeglądałam z Nitą nagrania, słuchając muzyki. Może nie byłyśmy maksymalnie skupione, ale przynajmniej żywe.
Nagle zdarzyło się coś co najmniej dziwnego. Chloe podeszła do Leo, który tłumaczył coś komuś przy kasie, żeby mu pokazać jakąś metkę. Przysunęła się blisko niego, ale on zdecydowanie się odsunął. Drugi raz dziewczyna nie próbowała. Odeszła ze spuszczoną głową.
Rozalia była w tym samym pokoju, ale przy drugim laptopie z Kim. 
Spojrzałam pytająco na Nitę. Ona na kartce napisała: „Flirtowała z nim?”. Kiwnęłam głową. „Bez skutku, on jest wierny Rozalii”, odpisałam.
Wróciłyśmy do oglądania.
Godzinę później dziewczyny nas zawołały. Kim cofnęła nagranie i pokazały nam... Allie. Allie, która jadła właśnie jabłko i rozmawiała w rogu sklepu z jakąś dziewczyną. Przesunęły kawałek dalej: Allie wyszła na lunch z tą samą dziewczyną.
- Ta tu pracuje w sklepie naprzeciwko. Widziałam ją kilka razy, chyba przyjaźni się z Allie. Nazywa się... Jenny.- wytłumaczyła Roza.
- I co z tego?- nie rozumiałam.
- Zobacz.
Kim przesunęła nagranie do momentu około 16:30, kiedy był niezły ruch. Allie stała przed ladą. Po chwili do kolejki podeszła jej przyjaciółka. Obie wglądały na trochę przejęte.
Gdy była kolej Jenny, nawet nie zamieniły ze sobą słowa. No, tak to przynajmniej wyglądało. Potem zestresowana Jenny szybko wyszła ze sklepu.
Spojrzałyśmy na siebie- dziwnie to wyglądało.
- Sprawdźmy to z perspektywy znad kasy- zaproponowała Nita.
I sprawdziłyśmy. I wyglądało to normalnie. Tylko że oprócz koszulki, Allie zapakowała 500 złotych, które wyjęła z kasy przy wydawaniu. Roazalia aż kipiała ze złości.
- A nie mówiłam?!- powtarzała przez chwilę.
Potem od razu zadzwoniła do Leo- kazała mu przyjechać do siebie od razu. Podziękowała nam za pomoc.
- Teraz przepraszam, muszę pokazać chłopakowi dowody i rozpętać piekło- powiedziała.
Kiwnęłyśmy głowami.
- Mogę was poodwozić- zaproponowała Kim.
***
- Biedny Leo- odezwała się w samochodzie Nita.
- Biedna Allie- mruknęła Kim- Wyobrażacie sobie, co się będzie działo za pół godziny w centrum?

Na szczęście nie dane nam było znosić gniewu Rozalii.


*******************************************************************************************

Dziękujemy za nominacje do LBA. Posty dotyczące obu z nich pojawią się wkrótce. 
Chcemy też podziękować wszystkim innym, którzy pomogli nam zrobić dobry pierwszy krok- teraz, gdy napisałyśmy już 11 rozdział, wiemy, że ktoś o tym wie, czujemy, jakie to cudowne. Dziękujemy Wam.

2 komentarze:

  1. Łał ! Proszę o następny ...
    Pozdrawiam P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszamy, że odpisujemy dopiero teraz, ale jakoś nie było czasu i okazji. Dziękujemy za miłe słówko, również pozdrawiamy ;*

      Usuń