Taka przyjemna w słuchu piosenka. Nie do końca pasuje do rozdziału, tylko niektóre momenty, ale razem z Ray bardzo ją lubimy. Także postanowiłyśmy wstawić ---> King Of Anything :D
Nieważne, w jak bardzo złym humorze bym była, nie mogę się nie śmiać z tego, co teraz widzę. A jest to nieprzeciętny odjazd.
Nieważne, w jak bardzo złym humorze bym była, nie mogę się nie śmiać z tego, co teraz widzę. A jest to nieprzeciętny odjazd.
Amber przyszła dziś do
liceum w szaro-różowym dresie. I naturalnie wygląda w tym
beznadziejnie. W dodatku cały czas kręci się wokół Kastiela,
który patrzy na to z dość ciekawą miną- mieszanką zaskoczenia i
rozbawienia. Podobnie zresztą jak Laura i większość szkoły.
-To moje dzieło-
powiedziała Nita, stając obok mnie.
Spojrzałam na nią
pytająco.
-Amber radziła się
mnie, jak poderwać Kastiela- wytłumaczyła- No i oto efekt.
Jeszcze raz
przeanalizowałam wygląd Amber i zaśmiałam się.
-A co tam u ciebie?-
zapytała mnie przyjaciółka.
-Szczerze? Jest dość
słabo- odpowiedziałam.
Nita spuściła wzrok.
-Ale daję radę-
skłamałam. Nie dała się jednak zbić z tropu.
-Sam, nie ukrywaj tego.
Przecież wiem, że jest źle. Wszyscy wiemy. Nie chowaj tego, w ten sposób krzywdzi jeszcze bardziej.
Westchnęłam. Miała
rację.
-Po prostu... cała ta
sytuacja sprawia, że nie mogę logicznie myśleć. Za dużo tu
niewiadomych.
Tak, wczoraj mnie
olśniło, że zachowuję się zbyt obsesyjnie. Tylko że nie mogę
nie myśleć o tym, co się wydarzyło- wciąż do tego wracam.
Wpuściłam jednak do swojego rozumowania więcej... rozsądku.
-Wiem. Ale nie zamykaj
się, okej? Albo chociaż nie odtrącaj najbliższych.
Prychnęłam.
-A jak mam się
zachowywać, jak najpierw przychodzi do mnie Roza z obstawą, żeby
mnie „pocieszyć”, a potem Laura wraca półżywa do domu?-
zapytałam z lekkim wyrzutem.
-Martwią się. Też im
to nie wyszło na dobre- zauważyła Nita.
Wtedy zadzwonił dzwonek.
Chyba jestem jedyną osobą na świecie, której on sprzyja.
Spojrzałyśmy na siebie i bez słowa poszłyśmy do klasy.
***
Może nie powinnam się
ze wszystkiego spowiadać Nicie? No, ale jednak to zrobiłam. Ona
najmniej wiedziała o śmierci Ami, więc to jej ostatnio przedstawiłam całą sytuację. Nie opowiedziałam jej jednak
dzisiaj, co się wydarzyło we wtorek i środę.
Najpierw Laura wyszła z
domu. Potem przyszła do mnie Rozalia wraz z Lysandrem i Violettą.
Byłam w złym humorze i oschle zapytałam, po co przyszła. Gdy
odpowiedziała, że chce mnie pocieszyć, po prostu się na nią
wydarłam. Obraziła się i poszła. Wpuściłam do domu
pozostałych- nie mogłam się po prostu na nich gniewać.
Na początku było cicho,
ale atmosfera z czasem się rozluźniła. Ani Lysander, ani Viol nie
naciskali- nie pytali. Po chwili czar prysł, gdy zdałam sobie
sprawę, że już dość długo nie ma Lau. Wiedziałam, że poszła
na jakąś imprezę z dziewczynami, ale szczegółów nie znałam.
Zaczęłam się martwić.
Violetta poszła do domu.
Lysander oświadczył, że poczeka na moją kuzynkę ze mną.
Przyjechała lekko po północy. Od razu wiedziałam, że nie jest
trzeźwa. Postarałam się opanować i zaprowadziłam ją do jej
pokoju. Podziękowałam chłopakowi za to, że ze mną czekał, po czym wyszedł. Potem nie
mogłam zasnąć. Po prostu nie mogłam. Coś mnie w tym wykończyło.
Rano nie odezwałam się
do niej. Nie poszłam też do szkoły. Od tego czasu po prostu z nią
nie rozmawiałam.
***
Dzisiejszy wuef mieliśmy
z kilkoma chłopakami z wymiany. W tym z Dajanem. W wolnej chwili
podszedł do mnie i zagadał.
-Może poszłabyś ze mną
dziś po szkole gdzieś się przejść?- zapytał- Słyszałem, że
gdzieś w okolicy jest jakaś kawiarnia.
Spojrzał na mnie
wyczekująco. Nie wiedziałam, co odrzec. Pomyślałam jednak
o tym, że w domu raczej nie mam dużo do roboty, więc się
zgodziłam.
Postanowiliśmy się
spotkać o 16:30 w parku.
***
Na kółku dyskusyjnym
wręcz wrzało od komentarzy na temat stroju Amber. W dodatku nie było
Klementyny, więc żadna z nas nie oszczędzała słów.
-Nita, przeszłaś samą
siebie- powiedziała jedna z młodszych dziewczyn, Clara- ale jak ją przekonałaś?
-Sama się zapytała-
odpowiedziała dziewczyna, nie tłumacząc szczegółów. Większość jednak wiedziała, o co chodzi.
-No i wyciszyłaś temat
Nataniela- powiedziała Iris.
-Co rozumiesz przez
„wyciszenie”?- zapytała Laura.
-No, ostatnio dość o
tym głośno- wytłumaczyła Iris- A Peggy szuka kogoś, kto zna
szczegóły jego wyjazdu.
Milczałyśmy.
-I na pewno żadna nic
nie wie?- zapytała cicho Clara.
Wkurzyła mnie. Klementyny
nie ma, ale znalazła się następna.
-Dla twojej wiadomości,
to nie komisariat. Tu się nie przesłuchuje, a rozmawia-
oświadczyłam.
-Tylko winny się broni-
zauważyła z zadowoleniem Clara.
-Niekoniecznie- wtrąciła
Rozalia- Winny się ukrywa.
Spojrzałyśmy na
Clarę. Zarumieniła się, wydęła wargi i nie odezwała do końca kółka.
***
-Nie podoba mi się ta
Clara- oznajmiłam dziewczynom po kółku.
Atmosfera między nami
trochę się rozluźniła. Co jak co, ale dziś broniłyśmy się
nawzajem.
-To przyszła Klementyna-
uznała Laura- lub Amber.
-Współczuje jej
rówieśnikom- mruknęła Nita- jeszcze prawie trzy lata z taką gwiazdeczką...
***
W parku byłam trochę
spóźniona. Dajana jednak nigdzie nie było. Postanowiłam chwilę
poczekać.
Usiadłam na ławce i z
torebki wyciągnęłam mały notatnik. Ostatnio Lysander mnie
zainspirował i postanowiłam, że spróbuję jeszcze raz napisać
historię o Betelgezie. W ten sposób łatwiej będzie mi przypomnieć
sobie, o co w niej chodziło.
Minęło trochę czasu i
pojawił się Dajan. Przez chwilę usprawiedliwiał się ze
spóźnienia. Przyjęłam przeprosiny i ruszyliśmy w stronę
kawiarni.
-Lubisz jakiś szczególny
sport?- zapytał chłopak.
-Hmmm- pomyślałam-
siatkówka jest dość ciekawa.
-A koszykówka?-
dopytywał się dalej.
-Jest... trudna, jeśli
nie ma się celu.
Dajan pokiwał głową i
zaczął opowiadać mi o tym, jak bardzo emocjonujący jest ten
sport. Wyłączyłam się w połowie jego wykładu. Tak zresztą
minął mi cały wieczór.
***
-Gdzie byłaś?- zapytała
mnie od niechcenia Laura, gdy wróciłam do domu.
Unikała mojego wzroku.
-Spotkałam się z
Dajanem- odpowiedziałam.
-I?
-Powiedzmy, że
niekoniecznie interesuje mnie plan rzutu za trzy punkty- mruknęłam.
-Jest aż taki zły?
-Dajan jest... miły- rzekłam- on jest... hmmm, po prostu miły.
Laura prychnęła
rozbawiona. No cóż, i mnie ta sytuacja rozbawiła.
Poszłam do swojego
pokoju i usiadłam na łóżku. Wyjęłam kartkę z opowiadania o
Betelgezie i porównałam ją z zapiskami z notatnika. Rezultatów
nie było- nie da się powrócić do swojego sposobu myślenia sprzed
lat, ot tak. Ale nic innego mi nie pozostało.
Odłożyłam wszystko i
położyłam się. Kontemplowałam sufit, rozmyślając.
O czym myślałam w
ten sposób, mając dwanaście lat? Na pewno nie o strukturze
tynku. Choć... pewnie wspominałam, jak raz na koloni spadły na
mnie okruchy tynku z sufitu. W nocy. Gdy spałam.
No... tak też do tego
nie dojdę.
***
Następnego dnia Nita i
Rozalia wypytały mnie o spotkanie z Dajanem. No dobra, Roza
wypytywała, a Nita ją stopowała. Ta sytuacja zaczęła mnie powoli
irytować.
-Dziewczyny, dajcie mi
spokój...-jęknęłam.
-Nie, Sami!- prawie
krzyknęła Roza- W końcu postanowiłaś zrobić coś śmiałego i
nie możesz teraz znów się wycofać!
-Rany, po prostu zgodziłam
się z nim spotkać. I nic z tego nie wyszło. Gdzie tu jakaś
śmiałość, czy coś innego? Nie rozumiem, o co ci w ogóle chodzi.
Ona tylko pokręciła
głową, jakbym była dzieckiem, któremu nie warto tłumaczyć.
W tym momencie obok przeszedł Lysander. Rozalia postanowiła podzielić się z nim nowinami.
-Lysiu, Sami właśnie dzieliła się z nami tym, jak było na jej randce!- Zawołała radośnie.
Chłopak zrobił zaskoczoną minę. Już miałam zaprzeczyć, gdy zapytał, z kim. Nie zdążyłam zareagować, bo przyjaciółka wszystko wyśpiewała.
-No wiesz, chodzi o tego Dajana z wymiany. Sam, to naprawdę ciacho. Umięśniony, wysportowany, do tego ta cera... oczywiście mój Leoś lepszy. Nie wiem, o co jej chodzi- westchnęła, zwracając się z powrotem do Lysandra.- Taka okazja...
Albo mi się zdawało, albo w oczach Lysandra błysnęła zazdrość. Spojrzałam na niego ponownie. Nie, już tego nie widzę. Widocznie to było tylko wrażenie.
-Roza, mówisz, jakby ten chłopak był jakimś przecenionym towarem w sklepie- wygarnął jej.
-Daj spokój, wiesz o co mi chodzi. Sami nie docenia tego, co ma wokół siebie. Zaproszona na randkę, a nastawiona przeciwko światu.
-To nawet nie była randka!
Teraz poważnie się zdenerwowałam i odwróciłam na pięcie. Dziewczyny zrobiły zdziwione miny, ale ja już wyszłam z budynku.
-Lysiu, Sami właśnie dzieliła się z nami tym, jak było na jej randce!- Zawołała radośnie.
Chłopak zrobił zaskoczoną minę. Już miałam zaprzeczyć, gdy zapytał, z kim. Nie zdążyłam zareagować, bo przyjaciółka wszystko wyśpiewała.
-No wiesz, chodzi o tego Dajana z wymiany. Sam, to naprawdę ciacho. Umięśniony, wysportowany, do tego ta cera... oczywiście mój Leoś lepszy. Nie wiem, o co jej chodzi- westchnęła, zwracając się z powrotem do Lysandra.- Taka okazja...
Albo mi się zdawało, albo w oczach Lysandra błysnęła zazdrość. Spojrzałam na niego ponownie. Nie, już tego nie widzę. Widocznie to było tylko wrażenie.
-Roza, mówisz, jakby ten chłopak był jakimś przecenionym towarem w sklepie- wygarnął jej.
-Daj spokój, wiesz o co mi chodzi. Sami nie docenia tego, co ma wokół siebie. Zaproszona na randkę, a nastawiona przeciwko światu.
-To nawet nie była randka!
Teraz poważnie się zdenerwowałam i odwróciłam na pięcie. Dziewczyny zrobiły zdziwione miny, ale ja już wyszłam z budynku.
Na dworze było zimno,
ale nic sobie z tego nie zrobiłam. Poszłam do ogrodu i usiadłam na
ławce.
Jak raz staram się wyjść
z doła, zrobić coś, a one od razu robią z tego hecę. Po prostu
świetnie.
Co powiedziałaby mi Ami?
Żebym się nie przejmowała? Żebym je zignorowała?
Nagle zobaczyłam
Lysandra. Wtedy zrozumiałam. Powiedziałaby, żebym zrobiła to, co
trzeba. Że to był po prostu kiepski wypad. Że robię rzekę nie do
przejścia z kałuży.
-Wszystko dobrze?-
zapytał białowłosy i usiadł obok mnie.
-Dziewczyny po prostu
mnie irytowały- odpowiedziałam.
Jakby mu wytłumaczyć, o
co chodzi? Spojrzałam mu w oczy. Chyba zrozumiał.
-Wiesz co, logika jest do
chrzanu- powiedziałam nagle- Staram się pozbierać po tym wszystkim
myśląc rozsądnie, a zamiast tego chyba uciekam od problemu. Albo
go ignoruję. Albo sama nie wiem co.
-Ale starasz się
pozbierać- zauważył chłopak- To jest najważniejsze.
-Mam wrażenie, że
zachowuję się obsesyjnie- wyznałam- Ale nie chcę się użalać. To
niezbyt mój typ. W ogóle ostatnio czuję się mało sobą.
Rany, ale się
otworzyłam. Mam wrażenie, że mogę tego pożałować. I to bardzo.
Lysander milczał. Nie
powinnam była mu o tym mówić. W sumie znam go ledwie dwa miesiące.
-Nie da się nie być sobą- odezwał się nagle- Nawet jeżeli robisz coś wbrew sobie,
czy zachowujesz się inaczej niż zwykle. Zawsze, gdzieś głęboko
jesteś sobą.
-Nie jesteśmy tylko tym,
co jest, a też tym, co było- powiedziałam nagle.
Różnooki uśmiechnął
się.
-Czyj to cytat?- zapytał
się.
-Chyba mój- uśmiechnęłam
się lekko.
Nie zdziwiło go to. Też
się uśmiechnął. Właściwie dużo było tych uśmiechów.
***
W sobotę lało. I to
strasznie.
-No to jesteśmy
uziemione- oznajmiła Laura.
No, wciąż niewiele z
niż rozmawiam.
-To co robimy? Może
pooglądamy telewizję?- próbowała mnie przekonać kuzynka.
-Może być- mruknęłam.
Około drugiej puścili
film „Igrzyska Śmierci”.
-Nie...- jęknęłam.
-No weź!
-Przecież ty nie znosisz
horrorów- zauważyłam.
-To nie horror!
-No dobra- zgodziłam
się.
Ludzie. Bieda.
Niesprawiedliwość. Krew. Więcej krwi. Miłość? Krew. Tak można
by opisać ten film. Oczywiście Laura była przerażona, ale
obejrzałyśmy do końca. Robi wrażenie.
***
W niedzielę nadal
padało. Niewiele robiłam, ale usilnie walczyłam z poczuciem, żeby
nie przeczytać jeszcze raz tej kartki.
Wieczorem zadzwonił do
mnie Artur.
-Co jeszcze?- zapytałam.
-Humorek się poprawił?
-Proszę, nie mów do
mnie jak do pięciolatki- poprosiłam.
-Okej. A co tam w szkole?
Przez pół godziny
prowadziliśmy niezobowiązującą rozmowę o głupotach.
-A co u Astry?
-Wiesz... zapowiada się,
że będziesz ciocią- rzekł.
-Co?!- zapytałam z
wielkim bananem na twarzy.
-To jeszcze
niepotwierdzona informacja- uciął mój brat- I nie waż się mówić
o tym rodzicom.
-I tak z nimi nie
rozmawiam- mruknęłam.
-Sam- powiedział ostro
Artur- Nie powinnaś tak robić.
-Wiem, ale oni też nie
dzwonią- odparłam.
-To cię nie
usprawiedliwia.
Westchnęłam.
-Pomyślę o tym.
-Dobra, niech ci będzie.
Pożegnałam się i
rozłączyłam.
Gdy tak o tym pomyślałam, to dość dziwne, że rodzice nawet do mnie nie dzwonią. Poszłam
do Laury. Siedziała w swoim pokoju, nucąc jakąś piosenkę.
-Chyba zostaniemy
ciociami- oznajmiłam.
Spojrzała na mnie
pytająco. Wszystko jej opowiedziałam.
-O raju- wydusiła.
-Lepiej nie da się tego
ująć.
Zaczęłyśmy skakać z
radości.
-Lau, właśnie, muszę
cię o coś zapytać.
-Aha?- powiedziała
powoli dziewczyna.
-Czy moi rodzice ostatnio
do ciebie dzwonili?
-Nie- odpowiedziała trochę zdziwiona.
-Rozumiem- mruknęłam.
Czyli że mają mnie
gdzieś?
**********************************************************************************
Rozdział chyba trochę krótszy, ale nie bardzo było o czym pisać, ponieważ przy zmianie postaci musimy planować akcję na kilka postów wprzód. Mimo to mamy nadzieję, że się podobało ^^
**********************************************************************************
Rozdział chyba trochę krótszy, ale nie bardzo było o czym pisać, ponieważ przy zmianie postaci musimy planować akcję na kilka postów wprzód. Mimo to mamy nadzieję, że się podobało ^^
Super :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy i pozdrawiamy ;*
UsuńCzuję się zaszczycona ^^ Tak, ludzie, to mój nick pod rozdziałem xD
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetnie. Poza tym trochę współczuję Sam. Szkoda, że Dajan okazał się nieodpowiedni, ale takie jest życie.
I nie chcę nic mówić, ale wstawiłyście dziś wcześniej niż poprzednie rozdziały ;-) to dobrze, tylko na next muszę czekać aż tydzień... To takie męczące...
Jednak rozumiem, że to nie takie łatwe- napisać to poprawnie i żeby nie było żadnych błędów.
Ale dlaczego aż tydzień??? ;P
Napiszcie, jak zareagował ten już słynny Marcel, dobrze?
Pozdrawiam,
Ania xD :*
Też się zastanawiamy, dlaczego napisanie rozdziału zajmuje aż tydzień xD
UsuńNa pewno też napiszemy, jak Marcel zareagował, pozdrawiamy ;*
Trzymam kciuki za Waszą dalszą twórczość ♡
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*