niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 9: Kiepska randka ~Samanta~

 Taka przyjemna w słuchu piosenka. Nie do końca pasuje do rozdziału, tylko niektóre momenty, ale razem z Ray bardzo ją lubimy. Także postanowiłyśmy wstawić ---> King Of Anything :D

     Nieważne, w jak bardzo złym humorze bym była, nie mogę się nie śmiać z tego, co teraz widzę. A jest to nieprzeciętny odjazd.
Amber przyszła dziś do liceum w szaro-różowym dresie. I naturalnie wygląda w tym beznadziejnie. W dodatku cały czas kręci się wokół Kastiela, który patrzy na to z dość ciekawą miną- mieszanką zaskoczenia i rozbawienia. Podobnie zresztą jak Laura i większość szkoły.
-To moje dzieło- powiedziała Nita, stając obok mnie.
Spojrzałam na nią pytająco.
-Amber radziła się mnie, jak poderwać Kastiela- wytłumaczyła- No i oto efekt.
Jeszcze raz przeanalizowałam wygląd Amber i zaśmiałam się.
-A co tam u ciebie?- zapytała mnie przyjaciółka.
-Szczerze? Jest dość słabo- odpowiedziałam.
Nita spuściła wzrok.
-Ale daję radę- skłamałam. Nie dała się jednak zbić z tropu.
-Sam, nie ukrywaj tego. Przecież wiem, że jest źle. Wszyscy wiemy. Nie chowaj tego, w ten sposób krzywdzi jeszcze bardziej.
Westchnęłam. Miała rację.
-Po prostu... cała ta sytuacja sprawia, że nie mogę logicznie myśleć. Za dużo tu niewiadomych.
Tak, wczoraj mnie olśniło, że zachowuję się zbyt obsesyjnie. Tylko że nie mogę nie myśleć o tym, co się wydarzyło- wciąż do tego wracam. Wpuściłam jednak do swojego rozumowania więcej... rozsądku.
-Wiem. Ale nie zamykaj się, okej? Albo chociaż nie odtrącaj najbliższych.
Prychnęłam.
-A jak mam się zachowywać, jak najpierw przychodzi do mnie Roza z obstawą, żeby mnie „pocieszyć”, a potem Laura wraca półżywa do domu?- zapytałam z lekkim wyrzutem.
-Martwią się. Też im to nie wyszło na dobre- zauważyła Nita.
Wtedy zadzwonił dzwonek. Chyba jestem jedyną osobą na świecie, której on sprzyja.
Spojrzałyśmy na siebie i bez słowa poszłyśmy do klasy.
***
Może nie powinnam się ze wszystkiego spowiadać Nicie? No, ale jednak to zrobiłam. Ona najmniej wiedziała o śmierci Ami, więc to jej ostatnio przedstawiłam całą sytuację. Nie opowiedziałam jej jednak dzisiaj, co się wydarzyło we wtorek i środę.
Najpierw Laura wyszła z domu. Potem przyszła do mnie Rozalia wraz z Lysandrem i Violettą. Byłam w złym humorze i oschle zapytałam, po co przyszła. Gdy odpowiedziała, że chce mnie pocieszyć, po prostu się na nią wydarłam. Obraziła się i poszła. Wpuściłam do domu pozostałych- nie mogłam się po prostu na nich gniewać.
Na początku było cicho, ale atmosfera z czasem się rozluźniła. Ani Lysander, ani Viol nie naciskali- nie pytali. Po chwili czar prysł, gdy zdałam sobie sprawę, że już dość długo nie ma Lau. Wiedziałam, że poszła na jakąś imprezę z dziewczynami, ale szczegółów nie znałam. Zaczęłam się martwić.
Violetta poszła do domu. Lysander oświadczył, że poczeka na moją kuzynkę ze mną. Przyjechała lekko po północy. Od razu wiedziałam, że nie jest trzeźwa. Postarałam się opanować i zaprowadziłam ją do jej pokoju. Podziękowałam chłopakowi za to, że ze mną czekał, po czym wyszedł. Potem nie mogłam zasnąć. Po prostu nie mogłam. Coś mnie w tym wykończyło.
Rano nie odezwałam się do niej. Nie poszłam też do szkoły. Od tego czasu po prostu z nią nie rozmawiałam.
***
Dzisiejszy wuef mieliśmy z kilkoma chłopakami z wymiany. W tym z Dajanem. W wolnej chwili podszedł do mnie i zagadał.
-Może poszłabyś ze mną dziś po szkole gdzieś się przejść?- zapytał- Słyszałem, że gdzieś w okolicy jest jakaś kawiarnia.
Spojrzał na mnie wyczekująco. Nie wiedziałam, co odrzec. Pomyślałam jednak o tym, że w domu raczej nie mam dużo do roboty, więc się zgodziłam.
Postanowiliśmy się spotkać o 16:30 w parku.
***
Na kółku dyskusyjnym wręcz wrzało od komentarzy na temat stroju Amber. W dodatku nie było Klementyny, więc żadna z nas nie oszczędzała słów.
-Nita, przeszłaś samą siebie- powiedziała jedna z młodszych dziewczyn, Clara- ale jak ją przekonałaś?
-Sama się zapytała- odpowiedziała dziewczyna, nie tłumacząc szczegółów. Większość jednak wiedziała, o co chodzi.
-No i wyciszyłaś temat Nataniela- powiedziała Iris.
-Co rozumiesz przez „wyciszenie”?- zapytała Laura.
-No, ostatnio dość o tym głośno- wytłumaczyła Iris- A Peggy szuka kogoś, kto zna szczegóły jego wyjazdu.
Milczałyśmy.
-I na pewno żadna nic nie wie?- zapytała cicho Clara.
Wkurzyła mnie. Klementyny nie ma, ale znalazła się następna.
-Dla twojej wiadomości, to nie komisariat. Tu się nie przesłuchuje, a rozmawia- oświadczyłam.
-Tylko winny się broni- zauważyła z zadowoleniem Clara.
-Niekoniecznie- wtrąciła Rozalia- Winny się ukrywa.
Spojrzałyśmy na Clarę. Zarumieniła się, wydęła wargi i nie odezwała do końca kółka.
***
-Nie podoba mi się ta Clara- oznajmiłam dziewczynom po kółku.
Atmosfera między nami trochę się rozluźniła. Co jak co, ale dziś broniłyśmy się nawzajem.
-To przyszła Klementyna- uznała Laura- lub Amber.
-Współczuje jej rówieśnikom- mruknęła Nita- jeszcze prawie trzy lata z taką gwiazdeczką...
***
W parku byłam trochę spóźniona. Dajana jednak nigdzie nie było. Postanowiłam chwilę poczekać.
Usiadłam na ławce i z torebki wyciągnęłam mały notatnik. Ostatnio Lysander mnie zainspirował i postanowiłam, że spróbuję jeszcze raz napisać historię o Betelgezie. W ten sposób łatwiej będzie mi przypomnieć sobie, o co w niej chodziło.
Minęło trochę czasu i pojawił się Dajan. Przez chwilę usprawiedliwiał się ze spóźnienia. Przyjęłam przeprosiny i ruszyliśmy w stronę kawiarni.
-Lubisz jakiś szczególny sport?- zapytał chłopak.
-Hmmm- pomyślałam- siatkówka jest dość ciekawa.
-A koszykówka?- dopytywał się dalej.
-Jest... trudna, jeśli nie ma się celu.
Dajan pokiwał głową i zaczął opowiadać mi o tym, jak bardzo emocjonujący jest ten sport. Wyłączyłam się w połowie jego wykładu. Tak zresztą minął mi cały wieczór.
***
-Gdzie byłaś?- zapytała mnie od niechcenia Laura, gdy wróciłam do domu.
Unikała mojego wzroku.
-Spotkałam się z Dajanem- odpowiedziałam.
-I?
-Powiedzmy, że niekoniecznie interesuje mnie plan rzutu za trzy punkty- mruknęłam.
-Jest aż taki zły?
-Dajan jest... miły- rzekłam- on jest... hmmm, po prostu miły.
Laura prychnęła rozbawiona. No cóż, i mnie ta sytuacja rozbawiła.
Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Wyjęłam kartkę z opowiadania o Betelgezie i porównałam ją z zapiskami z notatnika. Rezultatów nie było- nie da się powrócić do swojego sposobu myślenia sprzed lat, ot tak. Ale nic innego mi nie pozostało.
Odłożyłam wszystko i położyłam się. Kontemplowałam sufit, rozmyślając.
O czym myślałam w ten sposób, mając dwanaście lat? Na pewno nie o strukturze tynku. Choć... pewnie wspominałam, jak raz na koloni spadły na mnie okruchy tynku z sufitu. W nocy. Gdy spałam.
No... tak też do tego nie dojdę.
***
Następnego dnia Nita i Rozalia wypytały mnie o spotkanie z Dajanem. No dobra, Roza wypytywała, a Nita ją stopowała. Ta sytuacja zaczęła mnie powoli irytować.
-Dziewczyny, dajcie mi spokój...-jęknęłam.
-Nie, Sami!- prawie krzyknęła Roza- W końcu postanowiłaś zrobić coś śmiałego i nie możesz teraz znów się wycofać!
-Rany, po prostu zgodziłam się z nim spotkać. I nic z tego nie wyszło. Gdzie tu jakaś śmiałość, czy coś innego? Nie rozumiem, o co ci w ogóle chodzi.
Ona tylko pokręciła głową, jakbym była dzieckiem, któremu nie warto tłumaczyć.
W tym momencie obok przeszedł Lysander. Rozalia postanowiła podzielić się z nim nowinami.
   -Lysiu, Sami właśnie dzieliła się z nami tym, jak było na jej randce!- Zawołała radośnie.
   Chłopak zrobił zaskoczoną minę. Już miałam zaprzeczyć, gdy zapytał, z kim. Nie zdążyłam zareagować, bo przyjaciółka wszystko wyśpiewała.
   -No wiesz, chodzi o tego Dajana z wymiany. Sam, to naprawdę ciacho. Umięśniony, wysportowany, do tego ta cera... oczywiście mój Leoś lepszy. Nie wiem, o co jej chodzi- westchnęła, zwracając się z powrotem do Lysandra.- Taka okazja...
   Albo mi się zdawało, albo w oczach Lysandra błysnęła zazdrość. Spojrzałam na niego ponownie. Nie, już tego nie widzę. Widocznie to było tylko wrażenie.
    -Roza, mówisz, jakby ten chłopak był jakimś przecenionym towarem w sklepie- wygarnął jej.
   -Daj spokój, wiesz o co mi chodzi. Sami nie docenia tego, co ma wokół siebie. Zaproszona na randkę, a nastawiona przeciwko światu.
     -To nawet nie była randka!
   Teraz poważnie się zdenerwowałam i odwróciłam na pięcie. Dziewczyny zrobiły zdziwione miny, ale ja już wyszłam z budynku.
Na dworze było zimno, ale nic sobie z tego nie zrobiłam. Poszłam do ogrodu i usiadłam na ławce.
Jak raz staram się wyjść z doła, zrobić coś, a one od razu robią z tego hecę. Po prostu świetnie.
Co powiedziałaby mi Ami? Żebym się nie przejmowała? Żebym je zignorowała?
Nagle zobaczyłam Lysandra. Wtedy zrozumiałam. Powiedziałaby, żebym zrobiła to, co trzeba. Że to był po prostu kiepski wypad. Że robię rzekę nie do przejścia z kałuży.
-Wszystko dobrze?- zapytał białowłosy i usiadł obok mnie.
-Dziewczyny po prostu mnie irytowały- odpowiedziałam.
Jakby mu wytłumaczyć, o co chodzi? Spojrzałam mu w oczy. Chyba zrozumiał.
-Wiesz co, logika jest do chrzanu- powiedziałam nagle- Staram się pozbierać po tym wszystkim myśląc rozsądnie, a zamiast tego chyba uciekam od problemu. Albo go ignoruję. Albo sama nie wiem co.
-Ale starasz się pozbierać- zauważył chłopak- To jest najważniejsze.
-Mam wrażenie, że zachowuję się obsesyjnie- wyznałam- Ale nie chcę się użalać. To niezbyt mój typ. W ogóle ostatnio czuję się mało sobą.
Rany, ale się otworzyłam. Mam wrażenie, że mogę tego pożałować. I to bardzo.
Lysander milczał. Nie powinnam była mu o tym mówić. W sumie znam go ledwie dwa miesiące.
-Nie da się nie być sobą- odezwał się nagle- Nawet jeżeli robisz coś wbrew sobie, czy zachowujesz się inaczej niż zwykle. Zawsze, gdzieś głęboko jesteś sobą.
-Nie jesteśmy tylko tym, co jest, a też tym, co było- powiedziałam nagle.
Różnooki uśmiechnął się.
-Czyj to cytat?- zapytał się.
-Chyba mój- uśmiechnęłam się lekko.
Nie zdziwiło go to. Też się uśmiechnął. Właściwie dużo było tych uśmiechów.
***
W sobotę lało. I to strasznie.
-No to jesteśmy uziemione- oznajmiła Laura.
No, wciąż niewiele z niż rozmawiam.
-To co robimy? Może pooglądamy telewizję?- próbowała mnie przekonać kuzynka.
-Może być- mruknęłam.
Około drugiej puścili film „Igrzyska Śmierci”.
-Nie...- jęknęłam.
-No weź!
-Przecież ty nie znosisz horrorów- zauważyłam.
-To nie horror!
-No dobra- zgodziłam się.
Ludzie. Bieda. Niesprawiedliwość. Krew. Więcej krwi. Miłość? Krew. Tak można by opisać ten film. Oczywiście Laura była przerażona, ale obejrzałyśmy do końca. Robi wrażenie.
***
W niedzielę nadal padało. Niewiele robiłam, ale usilnie walczyłam z poczuciem, żeby nie przeczytać jeszcze raz tej kartki.
Wieczorem zadzwonił do mnie Artur.
-Co jeszcze?- zapytałam.
-Humorek się poprawił?
-Proszę, nie mów do mnie jak do pięciolatki- poprosiłam.
-Okej. A co tam w szkole?
Przez pół godziny prowadziliśmy niezobowiązującą rozmowę o głupotach.
-A co u Astry?
-Wiesz... zapowiada się, że będziesz ciocią- rzekł.
-Co?!- zapytałam z wielkim bananem na twarzy.
-To jeszcze niepotwierdzona informacja- uciął mój brat- I nie waż się mówić o tym rodzicom.
-I tak z nimi nie rozmawiam- mruknęłam.
-Sam- powiedział ostro Artur- Nie powinnaś tak robić.
-Wiem, ale oni też nie dzwonią- odparłam.
-To cię nie usprawiedliwia.
Westchnęłam.
-Pomyślę o tym.
-Dobra, niech ci będzie.
Pożegnałam się i rozłączyłam.
Gdy tak o tym pomyślałam, to dość dziwne, że rodzice nawet do mnie nie dzwonią. Poszłam do Laury. Siedziała w swoim pokoju, nucąc jakąś piosenkę.
-Chyba zostaniemy ciociami- oznajmiłam.
Spojrzała na mnie pytająco. Wszystko jej opowiedziałam.
-O raju- wydusiła.
-Lepiej nie da się tego ująć.
Zaczęłyśmy skakać z radości.
-Lau, właśnie, muszę cię o coś zapytać.
-Aha?- powiedziała powoli dziewczyna.
-Czy moi rodzice ostatnio do ciebie dzwonili?
-Nie- odpowiedziała trochę zdziwiona.
-Rozumiem- mruknęłam.

Czyli że mają mnie gdzieś?

**********************************************************************************

   Rozdział chyba trochę krótszy, ale nie bardzo było o czym pisać, ponieważ przy zmianie postaci musimy planować akcję na kilka postów wprzód. Mimo to mamy nadzieję, że się podobało ^^

5 komentarzy:

  1. Czuję się zaszczycona ^^ Tak, ludzie, to mój nick pod rozdziałem xD

    Jak zwykle świetnie. Poza tym trochę współczuję Sam. Szkoda, że Dajan okazał się nieodpowiedni, ale takie jest życie.
    I nie chcę nic mówić, ale wstawiłyście dziś wcześniej niż poprzednie rozdziały ;-) to dobrze, tylko na next muszę czekać aż tydzień... To takie męczące...
    Jednak rozumiem, że to nie takie łatwe- napisać to poprawnie i żeby nie było żadnych błędów.
    Ale dlaczego aż tydzień??? ;P

    Napiszcie, jak zareagował ten już słynny Marcel, dobrze?
    Pozdrawiam,
    Ania xD :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zastanawiamy, dlaczego napisanie rozdziału zajmuje aż tydzień xD
      Na pewno też napiszemy, jak Marcel zareagował, pozdrawiamy ;*

      Usuń
  2. Trzymam kciuki za Waszą dalszą twórczość ♡
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń