niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 3: Nieoczekiwane spotkanie ~Samanta~

Zadzwonił budzik. Kto go nastawił na 5:13? Nie będę wstawać o tej godzinie. Poczekam jeszcze trochę. I jak zwykle zasnęłam ponownie. A potem? Obudziłam się dziesięć minut po siódmej. Dlaczego Laura mnie nie zawołała? Tego też nie wiem.
Czym prędzej zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół. Zastałam tam kuzynkę jedzącą śniadanie.
- Chcesz się spóźnić?- Zapytała- Jeśli się nie wyrobisz do za dwadzieścia, pójdziesz na pieszo, Sam.
Trochę się zdziwiłam jej tonem głosu. Jakby miała do mnie pretensje. Co ja jej zrobiłam? Nie będę się jednak teraz nad tym zastanawiać. Pora do szkoły. 
***
Na dziedzińcu zobaczyłam Kim. Rozmawiała z Kastielem. Najwyraźniej się o coś kłócili. Postanowiłam nie wchodzić im w drogę i ich ominąć, ale w tym momencie chłopak mnie dostrzegł. Skinął głową, bym podeszła.
- O co chodzi?- Spytałam zaskoczona.
- Zobacz.- Wskazał ręką na chłopaka, w którym rozpoznałam Nataniela. Podobno miał być na wymianie, ale teraz szedł w niewielkiej odległości za Laurą. Ona go nie widziała. 
- Nie do końca wiem, co on tu robi.- Powiedziałam.
- Debil pomieszał coś w papierach i zamiast wyjechać na początku roku, rozpoczyna wymianę dopiero w październiku- prychnął Kastiel.
- Ale nie musisz z nim gadać!- Zdenerwowała się Kim.- Weź go teraz zostaw. Jak będziesz miał ochotę go walnąć, zrób to poza terenem szkoły!
- Stul pysk- warknął do niej, zerkając co chwilę na gospodarza. 
- Ty parszywy…!- Zaczęła Kim, ale w porę ją złapałam. Widocznie Kastiel ma dziś okropny humor i musi się na kimś wyżyć. Tylko, że nie wygląda na wkurzonego. Bardziej na bardzo niemile zaskoczonego. Chyba mu nie podpasowało nagłe spotkanie.
- Kastiel, Kim ma rację- powiedziałam. Spojrzał na mnie krzywo.
- Niech się od niej odczepi!- Krzyknął.- Laura ma go dość, ja mam go dość, wszyscy mają go dość, a on ciągle nie chce nam dać spokoju! Poza tym ciągle łazi za nią, a twoja kuzynka nawet nie wie o jego obecności w szkole!- Wrzasnął. A wtedy ja zrozumiałam.
- Jesteś zazdrosny, co?- Powiedziałam z niewinnym uśmiechem.
- Nie! To znaczy… czekaj… Nie! Skąd ci przychodzą do głowy takie pomysły?- Zmieszał się.
- Zaprzecza!- zawołała Kim radośnie.- Najlepszy dowód!
- Och, Romeo, nikomu nie powiemy- szepnęłam, po czym wraz z Kim wybuchnęłyśmy śmiechem. A Kastiel tylko prychnął i sobie poszedł.- Nikomu, oprócz Nity, Rozalii, Violetty, chłopaków i kilku innych osób- powiedziałam cicho do koleżanki.
Poszłyśmy w swoich kierunkach. Wtedy poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się, ale nic nie zobaczyłam.
***
Reszta dnia minęła dość nudno, chociaż wiele znajomych zostało wtajemniczonych w nasze najnowsze wieści. Gdy Rozalia to usłyszała, uśmiechnęła się tajemniczo. Po lekcjach zaciągnęła mnie i Nitę do schowka na miotły. Bez skojarzeń. Zaczęła nam tłumaczyć, że ma już pomysł, jak ich zeswatać.
- Karaoke!- Krzyknęła wesoło Roza.
- Czekaj, coś ominęłam? Bo nic nie czaję- poskarżyła się Nita.
- O Boże… Chodzi o to, że urządzimy karaoke, najlepiej w jakimś klubie, Nita sprytnie zwabi tam Kastiela, a ty, Sam, dopilnujesz, by Lau się o tym nie dowiedziała przed czasem, bo jeszcze zwieje- wyjaśniła, nic nie wyjaśniając.
- Sorry, ale ja nadal nic nie kumam- wtrąciła czarnowłosa.
- Namówiłam Lysa do pomocy, niczym się nie przejmujcie, tylko zróbcie swoje. Impreza w piątek o 19:00. Zostały tylko cztery dni, a jeszcze tyle przygotowań!- Wystraszyła się Roza.
Znając ją, tylko tak dramatyzuje. Wyrobi się sporo przed czasem. Wyszłyśmy ze schowka, bo usłyszałyśmy kroki woźnego. Przyjaciółka jeszcze szybko nam wytłumaczyła, co powinnyśmy zrobić, po czym ruszyłyśmy w różne strony. Idąc pustym korytarzem, znowu to poczułam.
Jakby ktoś mnie obserwował.
Jakby mnie śledził.
Jakby mnie szukał.
Na wpół przerażona, a na wpół rozumiejąc moje irracjonalne zachowanie, wybiegłam z budynku. Załapałam się na podwózkę. Akurat po Alexy’ego i Armina przyjechała mama, a oni od razu zaproponowali, że zabiorą mnie ze sobą. Właściwie mieszkają niedaleko domu mojej kuzynki, więc rzeczywiście to chyba nie był problem. Z wdzięcznością się zgodziłam, próbując ukryć strach. Udało się. Nikt nic nie zobaczył.
***
Laura ciągle zachowywała się tak, jakby miała do mnie pretensje. Naprawdę nie mam pojęcia, o co jej chodzi. I czemu mnie rano nie obudziła? Postanowiłam z nią nie rozmawiać, tylko pogorszę sytuację.
Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na krześle. Po odrobieniu prac domowych zaczęłam się nudzić. Poczułam się samotna. Gdyby była tu Ami, na pewno miałybyśmy dużo ciekawych zajęć. Po moim poliku spłynęła pojedyncza łza. Potem kolejna. Aż wkrótce zaczęłam bezgłośnie płakać. Nie mogę. To jest silniejsze ode mnie. Pierwszy raz po przyjeździe tutaj naprawdę płakałam. Wcześniej starałam się to opanować, ale już nie daję rady. Co, jeśli wyjazd tutaj wcale mi nie pomoże? Jeśli będzie jeszcze gorzej, a w dodatku Laura pomyśli, że jestem słaba i postanowi mnie odesłać? Jeśli zaburzyłam jej dotychczasowy spokój? Jeśli, jeśli, jeśli. A może: co, jeśli to wszystko są tylko bezpodstawne lęki? Niewyjaśnione nie wiadomo co.
Muszę wziąć się w garść. Chociaż to też bezsensownie brzmi. Ciekawe, kto wymyślił to powiedzenie? Jak na razie nie mam powodów do strachu. Co najwyżej mogę się martwić, że obleję jutrzejszy sprawdzian z historii. Jednak pan Farazio (tak go w skrócie nazywamy w klasie) lubi mnie. Na pewno będę mogła poprawić ocenę, jak coś pójdzie nie tak. Szkoda, że w życiu nie ma tak łatwo.
***
A ze sprawdzianu piątka. Miło, nie powiem. Wtorek i środa minęły mi bardzo szybko. Niestety dziś po lekcjach znów poczułam ten wzrok. Często, gdy jestem sama, mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Stałam właśnie na dziedzińcu. Wystarczy. Postanowiłam, że usiądę na ławce. Tej najbliżej wyjścia z terenu szkoły. Jeżeli ktoś mnie śledzi, na pewno go dostrzegę. Czekałam pięć minut- nic. Dziesięć- nic. Dziwne uczucie minęło. Wróciłam do domu, raz po raz się odwracając.
Laurze już przeszło. Tłumaczyła, że była trochę spięta z powodu dodatkowych zajęć i natłoku prac domowych. Spytała, czemu mnie nie było na kółku dyskusyjnym. Podobna któraś z dziewczyn widziała mnie przez okno. Kompletnie zapomniałam! Pewnie stąd to uczucie. Ech, nie ma się czym martwić. Nikt mnie nie śledzi.
- Przepraszam, zupełnie mi wyleciało z głowy! Obiecuję, że za tydzień przyjdę. Dziś byłam lekko skołowana- powiedziałam.
- Nie szkodzi, i tak nie było dziś zbyt ciekawych tematów- uśmiechnęła się ciepło.
Tak. Wszyscy skrupulatnie omijali temat Nataniela i tego, że Kastiel jest o nią zazdrosny. Nie wiem, jak gospodarz to zrobił, ale załatwił sobie lekcje w takiej klasie, żeby zawsze się mijali i Laura nie zauważyła jego obecności. Do tej pory nic nie wie, choć szkoła huczy od plotek. W Amorisie jednak mają ten talent.
***
Jutro impreza z karaoke. Nie jestem tym faktem zbyt ucieszona. Ciągle noszę żałobę w sercu. Trzeba jednak przekonać Lau, żeby wyszła godzinę przed zabawą i wróciła na czas. To dosyć trudne.
Wieczorem poszłam do swojego pokoju i zaczęłam grać na komputerze. I wygrałam. I byłam z siebie dumna. I zorientowałam się, że dostałam SMS. Nieznany numer. Może to ktoś ze szkoły, nie mam zapisanych kontaktów chłopców. Przeczytałam i bardzo się zdziwiłam. Treść głosiła:
Co tam? Dawno się nie widziałyśmy.
Jeśli masz ochotę, spotkajmy się jutro
w parku. Tak koło 18:00. Zabierz
 kogoś ze sobą. Im nas więcej, tym 
lepiej. Pamiętaj, punktualnie :)
Kumpela :D
Tyle tylko, że ja nikogo nie kojarzę. Mam numery wszystkich dziewczyn w klasie, ale ta pisze, że dawno się nie widziałyśmy. Am? Ami? America? To jedyna osoba, która mi przychodzi do głowy i jedyna, z którą spotkanie jest niemożliwe. Tak więc odpada. Nie wiem. Żadnych pomysłów w tej głupiej makówce. Pójdę z Laurą, może ona pomoże mi odgadnąć, kto to. 
Ale już chyba zrozumiałam. To bardzo ułatwia sprawę.
***
- Lau, patrz. Dostałam jakiegoś dziwnego SMS-a, może znasz ten numer?- Spytałam kuzynkę.
- Czekaj…- Wzięła telefon, by sprawdzić.- Nie, nie znam go. Pokaż, co ci wysłali.
Dałam jej swojego smartfona, a gdy przeczytała, miała bardzo zdezorientowaną minę.
- Od kogo to może być? Lepiej nie idź, to może pułapka…- Ostrzegła mnie.
- A kto miałby zastawiać na mnie pułapkę? Poza tym, gdyby tak było, nie prosiłaby, żebym przyszła z towarzystwem. Moim zdaniem możemy pójść jutro sprawdzić. Jak nie zobaczymy, to się nie dowiemy- stwierdziłam.
- Niech będzie- odpowiedziała kuzynka.
Poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam telefon do ręki i odpisałam. Jak się spodziewałam, dziewczyna czekała na odpowiedź. No dobra, jutro pójdziemy tam z Laurą i przekonamy się, kogo zastaniemy. 
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie kakao. Po wypiciu udałam się do salonu. Kuzynka znowu oglądała jakiś film. Chyba horror. Dziwne, zawsze się ich bała. Teraz też była blada, ale starała się to ukryć.
- Skoro się boisz, to czemu oglądasz?- Spytałam.
- Zdaje ci się. Poza tym nie robię tego z własnej woli.- Odpowiedziała.
- To z czyjej?
- Gadałam dzisiaj z Ka…- przerwała.- Kim, a ona powiedziała, że to świetny film, na pewno mi się spodoba i stwierdziła, że chyba się wystraszę. No to postanowiłam jej udowodnić, że nie jestem takim tchórzem- skończyła.
- To chyba na ciebie źle działa. Wyślę jej SMS-a i poproszę, żeby cię przekonała do porzucenia tego wyzwania- powiedziałam, wiedząc, że wcale nie gadała z Kim.
- Czekaj! Może teraz lepiej nie, jest późno, a miała podobno jakieś spotkanie. Już się kończy, mogę nie oglądać całego- powiedziała i wyłączyła telewizor. Jakby jej ulżyło. Na pewno będzie mogła się wykręcić Kastielowi, jak ją jutro zapyta o film. Poza tym ona czekała na to, aż każę jej przerwać oglądanie. Ruszyłam do łazienki i po kąpieli poszłam do swojego pokoju. Tej nocy miałam naprawdę straszny sen. Koszmar. Najgorsza wizja najgorszej możliwej sytuacji. Przynajmniej dla mnie.
***
 Zaczęło się dość niewinnie. Podświadomość zafundowała mi podsumowanie ostatnich tygodni, pokazując moich znajomych z Amorisa. Potem jednak znowu poczułam na sobie czyjś wzrok. Jednak bardzo mocno, jakby mnie przeszywał na wylot. Stałam sama w betonowym pomieszczeniu. Momentalnie się skuliłam, otaczając kolana ramionami. Nie mogłam się ruszyć, wykrztusić słowa. Spróbowałam krzyczeć, wiedząc, że to sen. Że nikt mnie nie słyszy. Miałam jednak nadzieję, że może ktoś mnie obudzi. Że może zacznę krzyczeć przez sen. 
Nagle wszystko się zmieniło. Pomieszczenie nie było już szare, tylko po prostu ciemne. Poruszyłam się lekko i zaczęłam drżeć. Po moich policzkach zaczęły spływać strumienie łez. Wciąż pamiętałam to uczucie bezsilności. 
W pewnym momencie uspokoiłam się i położyłam ręce na ziemi. Przykryły je jakby inne ręce, lecz niewidzialne. Nie wyrywałam się. Usłyszałam w głowie cichy szept: "Jesteś na to gotowa?". Nie zrozumiałam przekazu. Byłam bezsilna. Pokręciłam przecząco głową.
Wtedy wszystko się skończyło. Zgasło, zniknęło. Ostatnie, co poczułam, to jak moje ręce ktoś mocno ściska.
***
Wstałam zlana zimnym potem. Bez zastanowienia ruszyłam pod prysznic. Gdy wyszłam, uznałam, że jeszcze nawet nie ma szóstej. Położyłam się ponownie. Tym razem obudziłam się zgodnie z telefonem. A skoro już jestem po ‘porannej toalecie’, jeśli można to tak ująć, od razu się ubrałam. Przed siódmą zeszłam na dół i zrobiłam sobie płatki. Laura jak zwykle już na nogach. Szybka jest. 
- Cześć, Lau.
- Hej. To co, jedziesz ze mną, czy będziesz biegła na pieszo?- Zapytała.
- Skąd to pytanie?
- Stąd, że się spieszę i chcę być pod szkołą już koło siódmej dwadzieścia.- Odparła.
- A dlaczego? Lekcje mamy dziś na ósmą…
- Mam ważne spotkanie. Jak wolisz jechać samochodem, to masz 10 minut.
- Dobra, dobra. Chociaż spacer mi nie zaszkodzi- podjęłam. Laura chyba na to liczyła.
Okej, część jej dziwnego zachowania już rozumiem. Po pierwsze, obecność Nataniela na wszystkich źle działa, a oni, chcąc to ukryć, w oczach Laury coś przed nią zatajają. Też bym się zdenerwowała. Ale na przykład ten szybki przyjazd pod szkołę? Czyżby się czegoś domyślała i chciała to zobaczyć? A raczej go. Muszę się zachowywać tak, jakby wszystko było w porządku.
- Idę na piechotę- postanowiłam.
Kuzynka, zadowolona, wyszła po chwili z domu. A ja, markotna, ruszyłam przed siebie o wpół do. I tutaj rozpoczyna się magia dzisiejszego dnia, bo kochana mama Alexy’ego i Armina znowu postanowiła mnie podwieźć.
Lekcje minęły dość powoli, ale nareszcie dobiegły końca. W międzyczasie czerwonowłosy złapał uwagę za to, że rzucał samolocikami z listami po klasie. Dziwnym trafem ponad połowa trafiła do Laury, a dziewczyna, po przeczytaniu każdego, nieznacznie się uśmiechała. Burak też był w dobrym humorze. No, to już dzisiaj odpalamy genialny plan Rozy, który, jak mam nadzieję, nie zakłada żadnej katastrofy. I wreszcie będą razem! O matko, zachowuję się jak dziecko. 
***
- Hej Nita. Co tam? Gotowa na plan?- Zagadnęłam ją po drodze do domu.
- Mam już pomysł, ale nie wiem, czy wypali. Nie jest też szczególnie wybitny…- narzekała i ściągnęła brew.
- No to do zobaczenia o 19:00- pożegnałam się.
W domu czekała na mnie kuzynka. 
- Hej, już jesteś?- Spytała.
- Tak. Jak się wraca w towarzystwie, czas mija szybciej.
Westchnęła. 
- Przepraszam, że cię nie zabrałam ze sobą. Po drodze i tak jechałam do sklepu, dopiero co weszłam do mieszkania.
- Trudno. Jest szesnasta. Za dwie godziny tajemnicze spotkanie. Gotowa?
- A co mam nie być? Jestem bardzo ciekawa, kto to. Ale dlaczego nas po prostu nie odwiedzi?- Dumała.
- Nie wiem, jej się zapytasz.
Tak, dzisiaj nasz standardowy obiad- pizza. Chociaż Lau umie gotować. Widocznie jej się nie chciało.
Po posiłku i krótkim odpoczynku ruszyłyśmy do parku. Było bardzo przyjemnie, ale nikogo nie widziałam. Usłyszałam wibracje. 
- Lau, dostałam SMS-a. Słuchaj: Bardzo przepraszam, Sam, ale dzisiaj nie dam rady. Naprawdę mi przykro, jestem bardzo zajęta i się nie wyrobię. Możemy się spotkać kiedy indziej. Ale mam prośbę; możesz poszukać mojej bransoletki? Gdy dzisiaj tamtędy przechodziłam, zgubiłam ją. Taka srebrna z tęczą. Pozdrawiam!- Zakończyłam.
- Dziwne…- rzekła kuzynka.- No nic. Poszukajmy tej bransoletki i spadajmy do domu.
- Okej. Czekaj, kto to? Widzisz? Jakaś dziewczyna tam na ławce… To chyba Violetta- powiedziałam zdumiona.

* * * * * * * * * * * * * * *



Po pierwsze, przepraszamy za zmiany stylu pisania. Postanowiłyśmy, że jakoś się podzielimy pisaniem i miałyśmy z tym trochę zamieszania. Co do oddzielania tego, która co pisze, to postanowiłyśmy oddzielać kolorami, jak Niss napisała już w komentarzu. Więc jeżeli jakiś post z informacjami pisze Niss, będzie na granatowo, jak Ray, to na bordowo. W rozdziałach będziemy się męczyć z tą liczbą mnogą na fioletowo, ponieważ rozdziały są naszym wspólnym dziełem i żadna nie ma zamiaru się pod nimi sama podpisywać (tak, wiemy, że mnóstwo z tym zamieszania). W komentarzach od teraz będziemy się po prostu podpisywać, bo tam ciężko manewrować z kolorami (a niby taka prosta sprawa...). W każdym razie dzięki za wyświetlenia i mamy nadzieję, że jakoś się w tym wszystkim ogarniemy.



3 komentarze:

  1. Wow, wow, wow. I jeszcze raz wow. Powiem tyle: nie dostrzegłam zbyt wielkiej różnicy w stylu pisania, ale może po prostu jestem nieogarnięta.
    Bardzo zaintrygowało mnie to, że Sam czuje, że jest obserwowana. Ciągle zastanawiam się, kto to może robić, i chyba mam już nawet pomysł, ale nie będę nic sugerować. Karaoke- bardzo spodobał mi się ten pomysł. Taki luźny i łatwy do zorganizowania w godzinę (już tam w domu Laury). A Violetta nie była zaproszona na karaoke? Może po tym, że na ognisku poszła, Roza uznała, że się nie odnajdzie wśród tego całego towarzystwa. Chociaż nie. To nie bardzo pasuje. Sen Sam też mnie zaintrygował. Taki mroczny. To ma związek z jej siostrą, prawda? No i kto ustawił jej budzik na 5:13? Czy ta godzina jest dla niej jakaś niezwykła?
    Wkurzyło mnie to, że Nat wrócił. Nigdy za nim nie przepadałam. Ale na pewno jest to do czegoś potrzebne. Wywnioskowałam to z Waszych poprzednich postów. Raczej nie piszecie niczego tak po prostu. I tak dalej, i tak dalej- jest tyle nowych wątków w tym rozdziale, że nie dałabym rady wszystkiego opisać w jednym komentarzu. A ten na pewno będzie masakrycznie długi xD na przykład kto wysłał SMS?
    Mam nadzieję, że karaoke będzie ciekawe, plan Rozy wypali, a następny rozdział wstawicie jak najszybciej :3
    Pozdrawiam,
    Ania xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta, chyba nigdy nie napisałam tak długiego komentarza xD

      Usuń
    2. Jejku, nawet nie wiesz, jak nas zmotywowałaś :D
      Teraz pisze Niss, ale także w imieniu Ray. Bardzo dziękujemy za ten komentarz, zawarłaś w nim tak wiele. Na razie nie ujawnimy nic więcej o uczuciach Sam, bo czwarty rozdział z perspektywy Nity. Jednak karaoke powinno wyjść ciekawie, tak samo plan Rozy :-)
      Pozdrawiam, Niss :3

      Usuń