sobota, 2 maja 2015

Rozdział 2: Niechciana lokatorka ~Nita~

Pobudkę zafundował mi skaczący Demon. Jęknęłam.
- Musiałeś go na mnie napuszczać?- zapytałam stojącego w drzwiach Kastiela- Nie mogłeś po prostu mnie szturchnąć, żebym wstała?
- Następnym razem mogę cię zrzucić z łóżka, jeśli o to ci chodzi- odparł chłopak. 
- Jakiś ty milutki...- powiedziałam.
- Staram się.
Westchnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na psa, który teraz usiadł obok mnie. Pogłaskałam go.
- Pojechali już?- zadałam następne pytanie, licząc na normalną odpowiedź.
- Tak- odpowiedział Kastiel z lekkim uśmiechem.
Nasi rodzice pracują w przemyśle lotniczym- tak się chyba na to mówi. W każdym razie teraz, czyli po dwumiesięcznej przerwie, której powodem jestem ja, wracają do pracy. I nie ma ich być przynajmniej trzy miesiące. Nie żeby mi było przykro.
- Wyjechali wieczorem- dodał, a ja aż się zdziwiłam, że nie przyprawił swojej wypowiedzi sarkazmem.
- A więc jesteśmy zdani na siebie? Teraz poznam tego sławnego Kastiela, który co noc urządza imprezy?- uniosłam brew.
Mój brat znów się uśmiechnął. Oczywiście żartowałam, a on o tym dobrze wiedział. Choć jest to dziwne i... trochę przerażające. Jesteśmy do siebie dość podobni i mamy pewnego rodzaju telepatię. Od razu się rozumiemy, mamy podobne podejście do życia- tylko on jest bardziej zahartowany. Ironia, nie?
Ostatni raz pogłaskałam Demona, po czym wstałam, wzięłam z szafy ubrania i ruszyłam do łazienki. Po dwudziestu, tak, dwudziestu minutach zeszłam na parter i zaczęłam sobie przyrządzać szybkie śniadanie. Do lekcji mieliśmy piętnaście minut, więc wypadało zaraz wyjechać. Kastiel wszedł do kuchni, w chwili gdy kończyłam jeść kanapkę.
- Nakarmiłaś przynajmniej Demona?
- Nie jestem oprawczynią...- mruknęłam.
Zaraz potem wyszliśmy. Prowadził Kastiel. Gdy wyjeżdżaliśmy, obejrzałam się za siebie. Nie mogłam uwierzyć, że to mój dom. Dwupiętrowy, z kuchnią, jadalnią, salonem, dwiema łazienkami i czterema sypialniami. Przeważają tam ponadto kolory czerwony i czarny, co jest trochę rażące.
Nagle przypomniałam sobie, o czym tydzień temu z Rozalią i Samantą rozmawiałyśmy przez telefon- Kastiel i Laura. Ostatecznie Roza wciąż nie chce nam o czymś w tej sprawie powiedzieć. Wytłumaczyła nam, co się działo z Natanielem i Debrą- dwie okropne historie. Przemilczała jednak, jak wyglądała sytuacja Kastiela i Laury po tym wszystkim. Uznałyśmy więc z Sam, że jest nam nudno i same dowiemy się, o co chodzi. Jednak delikatnie, żeby nic nie zepsuć. Brylantowo...

***
Poniedziałkowe lekcje są dość luźne, ale po nich zaczęła się bieganina. Rozalia zgarnęła kilka dziewczyn z naszej klasy, w tym mnie, i oznajmiła, że musimy załatwić sprawy administracyjne dotyczące kółka dyskusyjnego.
- Jakiego kółka?- zdziwiła się Sam.
- Dyskusyjnego- odpowiedziała jej kuzynka.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że są do siebie tak podobne, a jednocześnie kompletnie inne. Mają tą samą strukturę włosów, choć Sam ma ciemniejsze. Ich cery mają podobne odcienie. Jedyną różnicą jest to, że Laura ma zielone oczy, a Samanta całkowicie szare.
- Chodzi o to, że dyrektorka wymaga od uczniów uczęszczania na jakiekolwiek zajęcia pozalekcyjne- kontynuowała Laura- więc rok temu wymyśliłyśmy kółko dyskusyjne. Za opiekunkę tych zajęć wzięłyśmy panią Hart- szkolną bibliotekarkę. Ona pozwoliła nam samym przeprowadzać zajęcia w pokoju czytelniczym w bibliotece, w każde czwartki.
Wtedy pojęłam, o co chodzi.
- Teraz będzie łatwiej, ponieważ pani Hart ma do nas zaufanie i nie trzeba jej przekonywać. Musimy jeszcze przekonać dyrektorkę. Więc... kto się zgłasza?- zapytała Rozalia.
Kółko brzmiało świetnie, ale żadna z nas niezbyt garnęła się do przekonywania dyry. Sam, Iris, Kim, Violetta, Klementyna, ja i kilka innych dziewczyn wymieniłyśmy spojrzenia.
- Okej- podjęła Laura, spoglądając na obecne- a więc idę ja, Rozalia... i Nita?
Zgodziłam się. Reszta dziewczyn się rozeszła. My ruszyłyśmy do pokoju gospodarzy.
- Nie mam zaufania do tej Klementyny- wyznałam dziewczynom- Iris jest okej, ale ona... za dużo kręci się wokół Amber i jej dam dworu.
- Trafiłaś- oznajmiła Laura- do Klementyny nie powinno się mieć zaufania, bo jest prywatną informatorką Amber... Ale czasem można z niej coś wyciągnąć. Podobnie jest z Peggy.
- A więc po to jest kółko? Żeby poplotkować?- zapytałam.
- Lepsze to, niż się pocić na koszykówce...- uznała Rozalia.
Wreszcie doszłyśmy do pokoju gospodarzy. Laura dwa razy zapukała i usłyszałyśmy ciche: „proszę”. Weszłyśmy do pomieszczenia, w którym za biurkiem siedziała Melania- nasza koleżanka z klasy.
- A więc ciebie wrobili w jego robotę?- zapytała zimnym głosem Laura.
Melania spojrzała na nią chłodno.
- Przykro mi Laura, ale to wszystko nie jest moją winą- odrzekła bez uczuć nastolatka- A to, że nie umiesz tego zaakceptować, to nie mój problem. Mów, o co chodzi, nie mam zbyt wiele czasu. Za to mam ważniejsze rzeczy do roboty.
Aż się wzdrygnęłam. Nie znałam Melanii od tej strony. Rozalia zainterweniowała. Powiedziała, po co tu przyszłyśmy i szybko wszystko załatwiła. Administratorka dała nam kilka dokumentów do uzupełnienia.
- Dzięki, Mel- zakończyła Roza.- Chodźmy dziewczyny...
Wyszłyśmy czym prędzej. Gdy byłyśmy już na klatce schodowej, odezwałam się wreszcie:
- Rany, co to było?
Laura pokręciła głową i usiadła na schodach. Zrobiłyśmy z Rozą to samo i przejrzałyśmy dokumenty. Wyszło na to, że potrzebujemy podpisu pani Hart i zgody dyrektorki...
- To chodźmy najpierw do biblioteki...- zaproponowała Rozalia, więc wstałyśmy i ruszyłyśmy na drugie piętro.
Biblioteka okazała się naprawdę dużym miejscem z wydzielonym pokoikiem do czytania pełnym sof i lamp. Ciemnowłosa, starsza pani Hart stała pośród rozległych regałów.
- Pomóc pani?- zapytałyśmy chórem.
- Och, dziękuję, dziewczynki. Mogłybyście poukładać te książki?
Poszło nam dość sprawnie. W międzyczasie Rozalia wytłumaczyła kobiecie, po co przyszłyśmy. Od razu podpisała dokument.
- Naprawdę nie mam nic przeciwko temu... W dodatku w tamtym roku nie sprawiałyście żadnych problemów. Byłoby jednak miło, gdybyście czasem przyszły mi tu pomóc.
- Oczywiście- odrzekła Laura- postaramy się jakoś ustalić dni... Mogłybyśmy na przykład przychodzić we wtorki po lekcjach na dwadzieścia minut. No i przed kółkiem dyskusyjnym.
- A więc ustalone. Powodzenia u dyrektorki, ja muszę jeszcze się zająć innymi dokumentami.
Podziękowałyśmy, pożegnałyśmy się i wyszłyśmy.
- Nie wiedziałam, że pani Hart jest taka miła- zdziwiłam się.
Laura i Rozalia uśmiechnęły się w odpowiedzi. Poszłyśmy do pokoju nauczycielskiego. Wtedy coś mi się przypomniało.
- Ej, ona może nas kojarzyć...- pomyślałam o rozpoczęciu roku- Rozalia, może ty to załatwisz?
- Nie ma sprawy.
Tak więc z Laurą ruszyłyśmy na dziedziniec, a nasza przyjaciółka poszła wszystko załatwić. Usiadłyśmy na jednej z ławek. A ponieważ nienawidzę ciszy, po minutowym milczeniu bez wstępów zapytałam:
- Laura, o co chodzi z Melanią?
Ona tylko westchnęła i odpowiedziała:
- Kiedyś chodziłam... kojarzysz, nie? Mówiłam ci- przytaknęłam- a więc jej także się podobał, ale cieszyła się, że jesteśmy razem. Jak zerwaliśmy... no cóż, nasza „przyjaźń” zakończyła się- pierwsze co, to poszła pocieszać tego idiotę.
- Słabo- podsumowałam- ale za Iris też nie przepadasz, co?
Chyba nie była zrażona moją wścibskością, co trochę mnie zdziwiło. Zwykle w tym momencie ludzie przestają ze mną rozmawiać.
- Iris...- zaczęła- ona nie wszystko rozumie. Nie do końca zakumała, co się stało, więc próbowała nas pogodzić. Bardzo się tym przejęła. Nie mam jej tego za złe, ale niezbyt ją lubię.
Już miałam coś odpowiedzieć, ale przyszła Rozalia. Uśmiechnęła się i oświadczyła, że dyrektorka się zgodziła.
- Stawiała opór?- zapytała Laura.
- Nie, ale najpierw musiałam ominąć Peggy.
- Myślałam, że dłużej nam zejdzie- wyznałam.
- Fakt, poszło dość szybko- uznała Rozalia- Nita, może podwieźć cię do domu?
- Jasne.
***
Gdy wróciłam do domu, pierwsze co usłyszałam, to szczekanie Demona. Jęknęłam, pożgnałam się z Rozalią i ruszyłam w stronę wejścia. Gdy otworzyłam drzwi, usłyszałam głos Kastiela:
- Demon, cisza! Demon, morda!
Weszłam do salonu, z którego wydobywały się krzyki. Mój brat stał na środku pokoju przed Demonem, który szczekał na siedzącą na kanapie nastolatkę. Jak minął pierwszy szok, powiedziałam spokojne, lecz zdecydowanie:
- Demon, do mnie.
Pies posłuchał mnie od razu. Przestał także szczekać. Schyliłam się, żeby go pogłaskać. Kastiel westchnął ciężko i także się schylił. Dopiero po chwili podniosłam oczy na dziewczynę, która patrzyła to na mnie, to na mojego brata w oszołomieniu.
- No nie mogę- odezwała się w końcu.
Kastiel wstał i w końcu przejął kontrolę nad sytuacją.
- Nita, to Camilla, nasza kuzynka. Camilla, to Nita, moja siostra. Poznajcie się, ja idę zadzwonić.
I wyszedł, zostawiając nas same.
- Rany, ty serio żyjesz?- Zapytała Camilla.
- Mi też miło cię poznać- mruknęłam.
Wtedy usłyszałam przeklinanie dochodzące z kuchni. Szkoda było mi osoby po drugiej stronie słuchawki.
- Demon cię nie lubi, dlaczego?- uniosłam brew.
- Kiedyś zapomniałam go nakarmić- odpowiedziała niezrażona dziewczyna.
To dziwne, ale w ogóle nie przypominała mi rodziców czy brata. Miała rude włosy i zielone oczy. Jednak gdy się tu przeprowadziłam, pokazano mi wszystkie albumy rodzinne i przedstawiono wszystkich. Nikogo nie spotkałam osobiście, ale Camillę dobrze zapamiętałam. Była na jedynym zdjęciu, które naprawdę przykuło moją uwagę.
Moje rozmyślanie przerwał Kastiel, który wrócił do salonu.
- Ta przybłęda po kłótni z rodzicami postanowiła truć mi dupę, ale jako tymczasowa głowa "bardzo licznej" rodziny stwierdziłem, że ty, siostruś, zaopiekujesz się nią, być może wyżywisz i w ostateczności zaprowadzisz do pokoju gościnnego na piętrze. Ja nie zamierzam nikogo niańczyć, więc potraktuj to jako test umiejętności praktycznych.
Po tych słowach wyszedł, a ja parsknęłam śmiechem. Wstałam i poszłam do kuchni, a za mną podążył Demon. Jakoś niespecjalnie przejęłam się Camillą. Nalałam sobie sok i poszłam z psem na górę. Stanęłam przed zamkniętymi drzwiami pokoju rodziców. Odłożyłam szklankę na podłogę i podniosłam stojącą w rogu korytarza doniczkę z kwiatami. Pod nią znajdował się klucz, który zabrałam. Odstawiłam doniczkę, wzięłam napój i weszłam do pokoju rodziców.
Nie jest on specjalnie interesujący, choć dość duży. Oprócz łóżka, biurka, kilku szaf i komód znajduje się tu pianino, które, jak mi wytłumaczył brat, należy do naszej mamy. Kryjówkę kluczy także on mi pokazał.
- Demon, choć tutaj- szepnęłam, a pies wszedł za mną do pomieszczenia.
Taaa, nikt nie wie, że tu przychodzę, chyba że pies zaczął gadać.
Usiadłam na krześle przed pianinem i zaczęłam naciskać przypadkowe klawisze, by sprawdzić ich brzmienie. Pies położył się obok mnie, nadzwyczaj spokojny.
- Chyba sobie żartujesz- usłyszałam głos z tyłu
Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Camillę. Westchnęłam i pogłaskałam Demona, który już zaczął warczeć.
- Nie mogłaś sobie posiedzieć w salonie i pooglądać telewizji?- Zapytałam znudzonym głosem.
- Ej, to, że mam piętnaście lat, nie oznacza, że możesz mną pomiatać- odpowiedziała.
Piętnaście lat? Aż się zdziwiłam. Wyglądała mi na starszą, choć to może przez charakterystyczny sposób ściągania brwi, który widziałam już u wielu osób w życiu: mamy, Kastiela, swojego odbicia... To chyba rodzinne.
- Możesz wyjść?
- Nie ma mowy- Camilla przysunęła sobie do pianina drugie krzesło i usiadła obok mnie. Demon wstał, a ja ostatecznie postanowiłam wyprowadzić go z pokoju. Gdy wróciłam, zapytałam Camillę, o co jej chodzi.
- O nic- odparła- Jest tak, jak mówił Kastiel: pokłóciłam się z rodzicami, więc spakowałam ciuchy i przyczołgałam tu swój tyłek. Teraz mi się nudzi i nadarzyła się okazja, żebym poznała moją kuzynkę, więc mogłabyś być milsza...
- Czekaj- zatrzymałam jej potok słów- Nazwałaś mnie swoją kuzynką i poprosiłaś, żebym była milsza?
Spojrzałyśmy na siebie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
- A więc jednak jesteś jedną z nas- powiedziała z uśmiechem Camilla.
Może jednak ją polubię...
- W dodatku- kontynuowała- cała nasza rodzina jest uzdolniona muzycznie. Ja gram na skrzypcach, mój tata na puzonie, twoja mama na pianinie, Kastiel na gitarze... i ty także na pianinie.
- Ja? Gram? Tylko naciskam przypadkowe klawisze.
- No jasne... - odrzekła- Dziewczyno, masz talent! Trzeba cię tylko nauczyć, jak się gra, a nie będziesz już zataczać takich błędnych kół.
Uniosłam brew. Nie zrozumiałam aluzji.
- Nie zauważyłaś? Cały czas powtarzasz tę samą melodię. Taką minutową. Mniej więcej.
Gdy tak o tym pomyślałam, naprawdę wciąż uderzałam w te same klawisze. Camilla zamyśliła się, po czym zaczęła ze mną odtwarzać tę melodię, zapisując na kartce każdą nutę.
- Okej- odezwała się po kwadransie- mamy to. Umiesz czytać nuty, nie?
Przytaknęłam, przypominając sobie, jak w podstawówce męczyli nas grą na flecie. Jak raz z jakiegoś przedmiotu szło mi dobrze, w odróżnieniu od, na przykład, przyrody.
- Super, teraz pokażę ci podstawy gry na pianinie i zobaczymy, ile z tego załapiesz- widząc moją uniesioną brew, dodała- kiedyś próbowałam grać na pianinie, ale nie do tego zostałam stworzona... Podstawy jednak pamiętam.
Trochę to potrwało, ale w końcu zaczęłam coś łapać. Tak jakbym miała w głowie jakąś blokadę wewnętrzną. Powiedziałam o tym Camilli, którą zaczęłam już uważać za kuzynkę.
- A więc trzeba ci dać mentalnego kopa, to może się coś odblokuje.
Po następnej godzinie nauki jęknęłam.
- Nie idzie mi za dobrze, co?
- Jak to powiedziała moja ulubiona bohaterka- Max Ride: „Pijana małpa poradziłaby sobie lepiej, ale się nauczysz”*.
- Bardzo motywujące...-mruknęłam- Czy ta wszechwiedząca postać nauczyła cię jeszcze jakichś innych myśli przewodnich?
- Oczywiście- odpowiedziała żywo dziewczyna- Stale korzystam z jej słów: „Zasadniczo działam w dwóch trybach. Wrogim i bezczelnym. Można wybierać”*.
- Zazwyczaj sama wybierasz- odezwał się ktoś za nami.
W drzwiach stał Kastiel. Podszedł do nas, przysunął sobie krzesło z drugiej strony mnie i usiadł. Obejrzał nuty zapisane przez Camillę i uniósł brew. To chyba u nas standardowy ruch. 
- Zagraj to.
Przewróciłam oczami i niechętnie spojrzałam na pianino. Cudownie, mój sekret właśnie spłonął. Teraz Demon może już gadać.
Zaczęłam grać. Z początku musiałam próbować kilka razy, ponieważ wciąż się rozpraszałam. Po chwili złapałam jednak melodię i bez wahania naciskałam kolejne klawisze. Gdy skończyłam, nie wiedzieć czemu, byłam psychicznie na dziś wykończona. Oświadczyłam to głośno i wyszłam z pokoju, niewiele myśląc.
Szybko ruszyłam do łazienki i wzięłam prysznic, żeby się rozbudzić. Z tą blokadą może coś być na serio. Tak jakby się coś odblokowało, a potem dopiero zauważyło, że tak nie powinno być i wszystko wyczyściło... Zaraz, co? Naprawdę muszę się rozbudzić...
***
Gdy wyszłam z łazienki, w piżamie, z mokrymi włosami i tak dalej, usłyszałam dochodzący z salonu dźwięk telewizora. Zeszłam na parter i zobaczyłam Camillę i Kastiela siedzących na kanapie i oglądających jakiś film, który po chwili zidentyfikowałam jako Incepcję. Jedli pizzę. Nagle Kastiel odezwał się:
- Nie rozumiem sensu tego filmu...
- Większość ludzi łapie jego sens za drugim czy trzecim razem- odpowiedziałam i usiadłam.
- Hej, martwiliśmy się, że ci odbiło czy co....- powiedziała Camilla.
- Miałam swoje codzienne zaćmienie mózgu...- odpowiedziałam.
- Ej, teraz żartujesz, nie?- Zapytała kuzynka.
Nie odpowiedziałam. Oglądaliśmy tak film, jedząc pizzę i od czasu do czasu powtarzając: „Zaraz się chyba rozkręci...” Nagle zadzwonił telefon mojego brata. Spojrzał na wyświetlacz i pokazał go nam. Wyświetliło się: „Ciocia Milly”. Camilla przewróciła oczami, a on odebrał.
- Cześć. Tak, jest u nas... Nie ma sprawy. Okej.
I zakończył rozmowę.
- Możesz u nas zostać, ale masz chodzić do szkoły. Będę "miły", bo lubię twoją matkę. Jak byłem mały, tylko ta jedna ciotka dawała mi słodycze...- westchnął.
- No dobra- zgodziła się- muszę tylko coś załatwić...
Po tych słowach wyszła. Spojrzałam lekko zaskoczona na Kastiela.
- Jej mamie to nie przeszkadza?- Zdziwiłam się.
- Nie, ciocia Milly zdaje sobie sprawę, że siłą nie zmusi Camilli do powrotu. W dodatku mieszkają niedaleko, a Camilla chodzi tu w mieście do gimnazjum.
- Dlaczego ich jeszcze nie poznałam?!
Kastiel wzruszył ramionami.
- Rodzice chcieli, żebyś się najpierw wżyła w najbliższą rodzinę- odpowiedział.
- I ty w to wierzysz?- uniosłam brew, a mój brat parsknął.
Nie odpowiedział, a do pokoju weszła Camilla. Oznajmiła, że jutro koleżanka przywiezie jej książki i podwiezie ją do szkoły. Do północy oglądaliśmy film, kończąc wielkim: „Aaaaa, czyli o to tu chodzi...”
***
Następne dwa dni minęły mi nad wyraz miło. Camillę bardzo polubiłam, choć nie mogę powiedzieć tego samego w imieniu Demona. Ten pies jej po prostu nienawidzi.
- Piesku, zostaw mnie!
O wilku mowa. Zeszłam na parter, gdzie Camilla stała jak sparaliżowana przed Demonem. Westchnęłam.
- Nie nazywaj go „pieskiem”, bo od razu się wkurzy...- powiedziałam.
Spojrzała na mnie pytająco, po czym odezwała się spokojniejszym głosem:
- Demon, zostaw mnie. Psie...
Demon jakby zrobił się spokojniejszy. Powoli odszedł od dziewczyny i ruszył w stronę kuchni.
- Cholera, zadziałało- szepnęła zdumiona.
W tej chwili wszedł Kastiel.
- Nie zadziałało, po prostu właśnie nasypałem mu jedzenie- odparł.
Camilla westchnęła. W tej samej chwili usłyszeliśmy klakson samochodu. Camilla krzyknęła szybko: „Cześć!” i wybiegła. Wyjrzałam przez okno. W samochodzie przed domem siedziały dwie blondynki: jedna wyższa- za kierownicą i druga- niższa, na siedzeniu pasażera. Camilla weszła do samochodu i odjechały.
- To pewnie jakaś jej koleżanka ze starszą siostrą- stwierdził mój brat.
- A więc czemu ona przelotnie pocałowała tę młodszą?- zapytałam lekko zmieszana.
Kastiel zamyślił się, po czym odpowiedział krótko:
- To wiele tłumaczy.
- Czy powinnam się... no nie wiem, przejąć?- Zapytałam.
A on oczywiście nie zaszczycił mnie odpowiedzią i oznajmił krótko, że mam się już zbierać.
***
- ... A więc przez ten ciąg przyczynowo-skutkowy teraz musimy wybrać nowego gospodarza klasy...- zakończyła Laura.
- Ale nikt chyba nie jest chętny, nie?- Zapytała Iris.
- Amber- odpowiedziała Klementyna, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
Wtedy rozległ się mój dzwonek. Odebrałam.
- Nita?- Usłyszałam głos brata- Jesteś jeszcze w szkole?
- Tak... O co chodzi?
- Możesz zejść do piwnicy? - zapytał już ciszej, a w tle usłyszałam kroki- Zrób coś z konserwatorem.
I rozłączył się. Zdziwiona popatrzyłam po koleżankach, które wbiły we mnie wzrok.
- Kto to?- Zapytała Kim.
- Kastiel... Nieważne, muszę już iść.
- Mogę iść z tobą- zaproponowała Laura, a ja od razu zobaczyłam, że domyśla się sytuacji.
Przytaknęłam i ruszyłyśmy, zanim któraś z dziewczyn to skomentowała. Gdy wyszłyśmy z biblioteki, mijając niepostrzeżenie panią Hart, wytłumaczyłam jej, co usłyszałam.
- Piwnica...- zamyśliła się- no przecież! Lysander i Kastiel mają tam próby zespołu. Chodźmy.
Na klatce schodowej zobaczyłyśmy konserwatora, który majstrował przy jednej z szafek. Nawet nas nie zauważył. My za to zobaczyłyśmy, że drzwi do piwnicy są otwarte i zza nich wygląda Lysander. Odeszłyśmy kawałek i szybko omówiłyśmy plan.
Zaczęłyśmy iść korytarzem w stronę klatki schodowej, prowadząc niezobowiązującą rozmowę. Nagle, oczywiście według planu, Laura potknęła się, przy okazji przewracając mnie. Jęknęłyśmy. Konserwator podbiegł do nas, pomagając nam wstać i pytając, czy nic nam się nie stało. Za nim z piwnicy wyszli Kastiel i Lysander, cicho wchodząc po schodach. Podziękowałyśmy nic niewiedzącemu konserwatorowi i poszłyśmy na piętro, w stronę, w którą udali się chłopaki.
Spotkaliśmy się na drugim piętrze. Odeszliśmy trochę od klatki schodowej, po czym Laura zapytała chłopaków z wyrzutem, co się stało.
- W czasie wakacji zmienili zamki w piwnicy i kilku innych miejscach, co zapewne jest zasługą tego pieprzonego idioty. Teraz zobaczyliśmy, że konserwator zostawił tu klucze, idąc do łazienki. Zwinęliśmy je i usłyszeliśmy jego kroki, więc schowaliśmy się w piwnicy- wytłumaczył Kastiel.
Westchnęłyśmy.
- Ale wasza gra aktorska jest godna pochwały- dodał Lysander.
Już miałam odpowiedzieć, gdy Kastiel mruknął:
- Moje gratulacje. Perfekcyjny przewrót z domieszką debilizmu. Lys, one tylko się poprzewracały.
- "Tylko się poprzewracały"?- odparła Laura- Gdyby nie to, dalej byście tam siedzieli!
- I dla tego całego przedstawienia musiałyście runąć obie? To już Nita nie mogła cię jakoś złapać czy co?
Wtedy zrozumiałam, że Kastielowi chodzi o coś więcej. Jakby... bał się, że zrobimy sobie krzywdę. Laura także to zauważyła.
- No dobra, następnym razem nie będziemy się tak „narażać na poobijanie”, żeby ratować wasze tyłki.
- Ratować?- zdziwił się Kastiel.- Mam ci przypomnieć, kto pewnego wieczoru przyszedł do mnie zalany w trupa po wypadzie z koleżankami?
Omal nie zaczęłam się śmiać, słysząc, jak nawzajem żartobliwie wypominają sobie rzeczy, o których nawet nie miałam pojęcia. Lysander za to patrzył na nich trochę zmartwiony, najwyraźniej oceniając, czy trzeba interweniować.
***
Wieczorem, kiedy Camilla poszła pod prysznic i zostaliśmy z Kastielem sami, zapytałam go, czy wciąż ma te klucze.
- A co myślałaś?- odpowiedział.- Przecież inaczej nie byłoby zadymy.
Zamyśliłam się. Lepsza okazja mi się raczej nie trafi...
- Kastiel, co cię łączy z Laurą?- Zapytałam.
Spojrzał na mnie, marszcząc czoło i już myślałam, że znowu zaszczyci mnie jakimś sarkastycznym żartem, ale odpowiedział:
- Wolałbym, żebyś nie wiedziała.
- Ale tak się nie da!- Wybuchnęłam.- Coś was łączy i to widać. Przyjaźnię się z Laurą, więc chyba mogłabym wiedzieć, o co chodzi!
- Wolałbym nie.
- Ale Kas...- jęknęłam.- Czemu mi nie odpowiesz? Jestem przecież twoją siostrą, do cholery, więc możesz być ze mną szczery!
Wtedy zrozumiałam, że to prawda. Gdyby powierzył mi jakiś sekret, nigdy bym się nie wygadała.
- Mówię serio- dodałam.- Przecież jak coś, to się nie wygadam.
Chłopak westchnął, ale jednak lekko się rozluźnił.
- I nie mogłaś o tym porozmawiać z koleżankami? Albo kuzynką?- Znów westchnął.- Okej, powiem ci, ale morda w kubeł albo poszczuję cię Demonem.
Pies jakby na zawołanie stanął obok swojego pana. Kiwnęłam głową.
- Zakładam, że słyszałaś o gospodarzu i mojej byłej?- Zaczął.
Znów kiwnęłam głową.
- Pewnie mam to zawdzięczać Rozalii przewspaniałej?- Przytaknęłam, a on wrócił do sedna- tak więc jakieś cztery miesiące po tym całym zamieszaniu spotkaliśmy się z Laurą... Chciałem, żebyśmy byli razem. Ona wtedy mi powiedziała „Nie jestem na to gotowa.”- Przerwał na chwilę.- Więc odpowiedziałem, żeby dała znać, kiedy już będzie. I jak na razie nic nie powiedziała.
Zrobiło mi się go naprawdę żal. Przytuliłam go krótko, jak kiedyś swoją przyszywaną „siostrę” w sierocińcu. Wtedy tamta wyjawiła mi, że tęskni za rodzicami, ale nie chce, żeby ktokolwiek stamtąd o tym wiedział. Dobrze rozumiałam uczucie, które towarzyszy nam zawsze, gdy przypomnimy sobie o tym, co w naszym życiu stało się strasznego. Czułam je przez wiele lat, patrząc w lustro i myśląc, dlaczego mnie porzucono. I dobrze wiedziałam, jak sobie z tym radzić.
- Dzięki, że mi o tym powiedziałeś- szepnęłam cicho- za tydzień możemy wziąć mnie na zwierzenia, jeśli zrobi ci się przez to lepiej.
Chłopak prychnął, wróciwszy do siebie.
- I co takiego mogłabyś mi powiedzieć? Że walnęłaś kiedyś w drzwi i cię zszywali?
- Skąd wiedziałeś?- Zapytałam.
Pokazałam mu bliznę przechodzącą przez moją prawą brew. O dziwo, naprawdę uderzyłam wtedy w drzwi od łazienki i zszywali mi głowę czy coś.
- Byłam może w drugiej klasie- zaczęłam- jakiś chłopak gonił mnie, bo mu zwinęłam jakiegoś misia, ponieważ mnie zirytował...
W tej chwili do pokoju weszła Camilla. Zaproponowała, żebyśmy włączyli sobie jakiś film. Podaliśmy jej pilot, a ona zaczęła żywo przełączać, mrucząc pod nosem: „To już widziałam.” lub: „A ten film to...”.
- Czy wiesz, co oznacza słowo „cenzura”?
-Yhym, jasne... O rany, August!- Wykrzyknęła.
Na jednym z kanałów właśnie leciał film: „Angus, stringi i przytulanki”. Kastiel jęknął i wyszedł, a ja poczułam się zobowiązana dopilnować, żeby Camilla nie zasnęła na kanapie, oglądając. W rezultacie obejrzałam cały film z nią i lekko przed północą położyłyśmy się spać. Baaardzo pedagogiczne, szczególnie, że Kastiel pewnie dłużej grał na gitarze, bo słyszałam go, zasypiając.

*Oba cytaty pochodzą z III tomu serii "Maximum Ride" James'a Pattersona. 


* * * * * * * * * * * * * * *

No cóż, mamy nadzieję, że dobrze pokazałyśmy Wam Nitę. Dzięki za wyświetlenia- jest ich coraz więcej, co bardzo nas motywuje! Miejmy nadzieję, że to układ obustronny- jeśli nas to zachęca do pisania, może wam udziela się pozytywna energia i lepiej się czyta :D

3 komentarze:

  1. Bardzo fajnie Wam wyszło! Często czytam blogi o SF i uważam, że ten pomysł jest oryginalny. Faktycznie udziela mi się pozytywna energia ;) Mam pytanko: sobota to będzie stały dzień wstawiania rozdziałów? Bo szczerze mówiąc chciałabym częściej :D
    Cieplutko pozdrawiam i życzę wenki,
    Ania xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! Tak, sobota to stały termin. Jeżeli uda nam się zwiększyć tempo pisania, może będziemy wydawać rozdziały częściej, ale jeszcze nie w tym momencie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoko, rozumiem. Nigdy sama nie pisałam i nie do końca ogarniam ten cały system. Nawet nie potrafię pisać xD Dlatego podziwiam wszystkich blogerów, że potrafią, mają pomysł i im się chce ;)

    OdpowiedzUsuń