Pobudkę zafundował mi skaczący Demon. Jęknęłam.
- Musiałeś go na mnie
napuszczać?- zapytałam stojącego w drzwiach Kastiela- Nie mogłeś
po prostu mnie szturchnąć, żebym wstała?
- Następnym razem mogę
cię zrzucić z łóżka, jeśli o to ci chodzi- odparł chłopak.
- Jakiś ty milutki...- powiedziałam.
- Staram się.
Westchnęłam i
podniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na psa, który
teraz usiadł obok mnie. Pogłaskałam go.
- Pojechali już?- zadałam
następne pytanie, licząc na normalną odpowiedź.
- Tak- odpowiedział
Kastiel z lekkim uśmiechem.
Nasi
rodzice pracują w przemyśle
lotniczym- tak się chyba na to mówi. W każdym razie teraz, czyli
po dwumiesięcznej przerwie, której powodem jestem ja, wracają do
pracy. I nie ma ich być przynajmniej trzy miesiące. Nie żeby mi
było przykro.
- Wyjechali wieczorem-
dodał, a ja aż się zdziwiłam, że nie przyprawił swojej
wypowiedzi sarkazmem.
- A więc jesteśmy zdani
na siebie? Teraz poznam tego sławnego Kastiela, który co noc
urządza imprezy?- uniosłam brew.
Mój
brat znów się uśmiechnął.
Oczywiście żartowałam, a on o tym dobrze wiedział. Choć jest to
dziwne i... trochę przerażające. Jesteśmy do siebie dość podobni
i mamy pewnego rodzaju telepatię. Od razu się rozumiemy, mamy
podobne podejście do życia- tylko on jest bardziej zahartowany.
Ironia, nie?
Ostatni raz pogłaskałam
Demona, po czym wstałam, wzięłam z szafy ubrania i ruszyłam do
łazienki. Po dwudziestu, tak, dwudziestu minutach zeszłam na parter
i zaczęłam sobie przyrządzać szybkie śniadanie. Do lekcji
mieliśmy piętnaście minut, więc wypadało zaraz wyjechać.
Kastiel wszedł do kuchni, w chwili gdy kończyłam jeść
kanapkę.
- Nakarmiłaś
przynajmniej Demona?
- Nie jestem
oprawczynią...- mruknęłam.
Zaraz potem wyszliśmy.
Prowadził Kastiel. Gdy wyjeżdżaliśmy, obejrzałam się za siebie.
Nie mogłam uwierzyć, że to mój dom. Dwupiętrowy, z kuchnią,
jadalnią, salonem, dwiema łazienkami i czterema sypialniami.
Przeważają tam ponadto kolory czerwony i czarny, co jest trochę
rażące.
Nagle przypomniałam
sobie, o czym tydzień temu z Rozalią i Samantą rozmawiałyśmy przez
telefon- Kastiel i Laura. Ostatecznie Roza wciąż nie chce nam o
czymś w tej sprawie powiedzieć. Wytłumaczyła nam, co się działo
z Natanielem i Debrą- dwie okropne historie. Przemilczała jednak,
jak wyglądała sytuacja Kastiela i Laury po tym wszystkim. Uznałyśmy
więc z Sam, że jest nam nudno i same dowiemy się, o co chodzi. Jednak delikatnie, żeby nic nie zepsuć. Brylantowo...
***
Poniedziałkowe lekcje są
dość luźne, ale po nich zaczęła się bieganina. Rozalia zgarnęła
kilka dziewczyn z naszej klasy, w tym mnie, i oznajmiła, że musimy
załatwić sprawy administracyjne dotyczące kółka dyskusyjnego.
- Jakiego kółka?-
zdziwiła się Sam.
- Dyskusyjnego-
odpowiedziała jej kuzynka.
Wciąż nie mogę
uwierzyć, że są do siebie tak podobne, a jednocześnie kompletnie inne.
Mają tą samą strukturę włosów, choć Sam ma ciemniejsze. Ich
cery mają podobne odcienie. Jedyną różnicą jest to, że Laura ma
zielone oczy, a Samanta całkowicie szare.
- Chodzi o to, że
dyrektorka wymaga od uczniów uczęszczania na jakiekolwiek zajęcia
pozalekcyjne- kontynuowała Laura- więc rok temu wymyśliłyśmy
kółko dyskusyjne. Za opiekunkę tych zajęć wzięłyśmy panią
Hart- szkolną bibliotekarkę. Ona pozwoliła nam samym przeprowadzać
zajęcia w pokoju czytelniczym w bibliotece, w każde czwartki.
Wtedy pojęłam, o co
chodzi.
- Teraz będzie łatwiej,
ponieważ pani Hart ma do nas zaufanie i nie trzeba jej przekonywać.
Musimy jeszcze przekonać dyrektorkę. Więc... kto się zgłasza?-
zapytała Rozalia.
Kółko brzmiało świetnie, ale żadna z nas niezbyt garnęła się do przekonywania dyry. Sam, Iris, Kim, Violetta, Klementyna, ja i kilka innych dziewczyn wymieniłyśmy spojrzenia.
- Okej- podjęła Laura,
spoglądając na obecne- a więc idę ja, Rozalia... i Nita?
Zgodziłam się. Reszta
dziewczyn się rozeszła. My ruszyłyśmy do pokoju gospodarzy.
- Nie mam zaufania do tej
Klementyny- wyznałam dziewczynom- Iris jest okej, ale ona... za dużo
kręci się wokół Amber i jej dam dworu.
- Trafiłaś- oznajmiła
Laura- do Klementyny nie powinno się mieć zaufania, bo jest
prywatną informatorką Amber... Ale czasem można z niej coś
wyciągnąć. Podobnie jest z Peggy.
- A więc po to jest kółko?
Żeby poplotkować?- zapytałam.
- Lepsze to, niż się
pocić na koszykówce...- uznała Rozalia.
Wreszcie doszłyśmy do
pokoju gospodarzy. Laura dwa razy zapukała i usłyszałyśmy ciche:
„proszę”. Weszłyśmy do pomieszczenia, w którym za biurkiem
siedziała Melania- nasza koleżanka z klasy.
- A więc ciebie wrobili w
jego robotę?- zapytała zimnym głosem Laura.
Melania spojrzała na nią chłodno.
- Przykro mi Laura, ale to
wszystko nie jest moją winą- odrzekła bez uczuć nastolatka- A
to, że nie umiesz tego zaakceptować, to nie mój problem. Mów, o co chodzi, nie mam zbyt wiele czasu. Za to mam ważniejsze rzeczy do roboty.
Aż się wzdrygnęłam.
Nie znałam Melanii od tej strony. Rozalia zainterweniowała.
Powiedziała, po co tu przyszłyśmy i szybko wszystko załatwiła.
Administratorka dała nam kilka dokumentów do uzupełnienia.
- Dzięki, Mel- zakończyła
Roza.- Chodźmy dziewczyny...
Wyszłyśmy czym prędzej.
Gdy byłyśmy już na klatce schodowej, odezwałam się wreszcie:
- Rany, co to było?
Laura pokręciła głową
i usiadła na schodach. Zrobiłyśmy z Rozą to samo i przejrzałyśmy
dokumenty. Wyszło na to, że potrzebujemy podpisu pani Hart i zgody
dyrektorki...
- To chodźmy najpierw do
biblioteki...- zaproponowała Rozalia, więc wstałyśmy i ruszyłyśmy
na drugie piętro.
Biblioteka okazała się
naprawdę dużym miejscem z wydzielonym pokoikiem do czytania pełnym
sof i lamp. Ciemnowłosa, starsza pani Hart stała pośród
rozległych regałów.
- Pomóc pani?-
zapytałyśmy chórem.
- Och, dziękuję, dziewczynki. Mogłybyście poukładać te książki?
Poszło nam dość
sprawnie. W międzyczasie Rozalia wytłumaczyła kobiecie, po co
przyszłyśmy. Od razu podpisała dokument.
- Naprawdę nie mam nic
przeciwko temu... W dodatku w tamtym roku nie sprawiałyście żadnych
problemów. Byłoby jednak miło, gdybyście czasem przyszły mi tu
pomóc.
- Oczywiście- odrzekła
Laura- postaramy się jakoś ustalić dni... Mogłybyśmy na przykład
przychodzić we wtorki po lekcjach na dwadzieścia minut. No i przed
kółkiem dyskusyjnym.
- A więc ustalone.
Powodzenia u dyrektorki, ja muszę jeszcze się zająć innymi
dokumentami.
Podziękowałyśmy,
pożegnałyśmy się i wyszłyśmy.
- Nie wiedziałam, że
pani Hart jest taka miła- zdziwiłam się.
Laura i Rozalia
uśmiechnęły się w odpowiedzi. Poszłyśmy do pokoju
nauczycielskiego. Wtedy coś mi się przypomniało.
- Ej, ona może nas
kojarzyć...- pomyślałam o rozpoczęciu roku- Rozalia, może ty to
załatwisz?
- Nie ma sprawy.
Tak więc z Laurą ruszyłyśmy na dziedziniec, a nasza przyjaciółka poszła wszystko
załatwić. Usiadłyśmy na jednej z ławek. A ponieważ nienawidzę
ciszy, po minutowym milczeniu bez wstępów zapytałam:
- Laura, o co chodzi z
Melanią?
Ona tylko westchnęła i
odpowiedziała:
- Kiedyś chodziłam...
kojarzysz, nie? Mówiłam ci- przytaknęłam- a więc jej także się
podobał, ale cieszyła się, że jesteśmy razem. Jak zerwaliśmy...
no cóż, nasza „przyjaźń” zakończyła się- pierwsze co, to poszła
pocieszać tego idiotę.
- Słabo- podsumowałam-
ale za Iris też nie przepadasz, co?
Chyba nie była zrażona
moją wścibskością, co trochę mnie zdziwiło. Zwykle w tym
momencie ludzie przestają ze mną rozmawiać.
- Iris...- zaczęła- ona
nie wszystko rozumie. Nie do końca zakumała, co się stało, więc
próbowała nas pogodzić. Bardzo się tym przejęła. Nie mam jej
tego za złe, ale niezbyt ją lubię.
Już miałam coś
odpowiedzieć, ale przyszła Rozalia. Uśmiechnęła się i
oświadczyła, że dyrektorka się zgodziła.
- Stawiała opór?-
zapytała Laura.
- Nie, ale najpierw
musiałam ominąć Peggy.
- Myślałam, że dłużej
nam zejdzie- wyznałam.
- Fakt, poszło dość
szybko- uznała Rozalia- Nita, może podwieźć cię do domu?
- Jasne.
***
Gdy wróciłam do domu, pierwsze co usłyszałam, to szczekanie Demona. Jęknęłam,
pożgnałam się z Rozalią i ruszyłam w stronę wejścia. Gdy
otworzyłam drzwi, usłyszałam głos Kastiela:
- Demon, cisza! Demon,
morda!
Weszłam do salonu, z
którego wydobywały się krzyki. Mój brat stał na środku pokoju
przed Demonem, który szczekał na siedzącą na kanapie nastolatkę.
Jak minął pierwszy szok, powiedziałam spokojne, lecz zdecydowanie:
- Demon, do mnie.
Pies posłuchał mnie od
razu. Przestał także szczekać. Schyliłam się, żeby go
pogłaskać. Kastiel westchnął ciężko i także się schylił.
Dopiero po chwili podniosłam oczy na dziewczynę, która patrzyła
to na mnie, to na mojego brata w oszołomieniu.
- No nie mogę- odezwała
się w końcu.
Kastiel wstał i w końcu
przejął kontrolę nad sytuacją.
- Nita, to Camilla, nasza
kuzynka. Camilla, to Nita, moja siostra. Poznajcie się,
ja idę zadzwonić.
I wyszedł, zostawiając
nas same.
- Rany, ty serio żyjesz?- Zapytała Camilla.
- Mi też miło cię
poznać- mruknęłam.
Wtedy usłyszałam
przeklinanie dochodzące z kuchni. Szkoda było mi osoby po drugiej
stronie słuchawki.
- Demon cię nie lubi,
dlaczego?- uniosłam brew.
- Kiedyś zapomniałam go
nakarmić- odpowiedziała niezrażona dziewczyna.
To dziwne, ale w ogóle
nie przypominała mi rodziców czy brata. Miała rude włosy i
zielone oczy. Jednak gdy się tu przeprowadziłam, pokazano mi
wszystkie albumy rodzinne i przedstawiono wszystkich. Nikogo nie
spotkałam osobiście, ale Camillę dobrze zapamiętałam. Była na
jedynym zdjęciu, które naprawdę przykuło moją uwagę.
Moje rozmyślanie
przerwał Kastiel, który wrócił do salonu.
- Ta przybłęda po kłótni z rodzicami postanowiła truć mi dupę, ale jako tymczasowa głowa "bardzo licznej" rodziny stwierdziłem, że ty, siostruś, zaopiekujesz się nią, być może wyżywisz i w ostateczności zaprowadzisz do pokoju gościnnego na piętrze. Ja nie zamierzam nikogo niańczyć, więc potraktuj to jako test umiejętności praktycznych.
Po tych słowach wyszedł,
a ja parsknęłam śmiechem. Wstałam i poszłam do kuchni, a za mną
podążył Demon. Jakoś niespecjalnie przejęłam się Camillą.
Nalałam sobie sok i poszłam z psem na górę. Stanęłam przed
zamkniętymi drzwiami pokoju rodziców. Odłożyłam szklankę na
podłogę i podniosłam stojącą w rogu korytarza doniczkę z
kwiatami. Pod nią znajdował się klucz, który zabrałam.
Odstawiłam doniczkę, wzięłam napój i weszłam do pokoju
rodziców.
Nie jest on specjalnie
interesujący, choć dość duży. Oprócz łóżka, biurka, kilku
szaf i komód znajduje się tu pianino, które, jak mi wytłumaczył
brat, należy do naszej mamy. Kryjówkę kluczy także on mi pokazał.
- Demon, choć tutaj-
szepnęłam, a pies wszedł za mną do pomieszczenia.
Taaa, nikt nie wie, że tu
przychodzę, chyba że pies zaczął gadać.
Usiadłam na krześle
przed pianinem i zaczęłam naciskać przypadkowe klawisze, by sprawdzić ich brzmienie. Pies położył się obok mnie, nadzwyczaj
spokojny.
- Chyba sobie żartujesz-
usłyszałam głos z tyłu
Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Camillę. Westchnęłam i pogłaskałam Demona,
który już zaczął warczeć.
- Nie mogłaś sobie
posiedzieć w salonie i pooglądać telewizji?- Zapytałam znudzonym
głosem.
- Ej, to, że mam piętnaście lat, nie oznacza, że możesz mną pomiatać- odpowiedziała.
Piętnaście lat? Aż się
zdziwiłam. Wyglądała mi na starszą, choć to może przez
charakterystyczny sposób ściągania brwi, który widziałam już u
wielu osób w życiu: mamy, Kastiela, swojego odbicia... To chyba
rodzinne.
- Możesz wyjść?
- Nie ma mowy- Camilla
przysunęła sobie do pianina drugie krzesło i usiadła obok mnie.
Demon wstał, a ja ostatecznie postanowiłam wyprowadzić go z pokoju.
Gdy wróciłam, zapytałam Camillę, o co jej chodzi.
- O nic- odparła- Jest
tak, jak mówił Kastiel: pokłóciłam się z rodzicami, więc
spakowałam ciuchy i przyczołgałam tu swój tyłek. Teraz mi się
nudzi i nadarzyła się okazja, żebym poznała moją kuzynkę, więc
mogłabyś być milsza...
- Czekaj- zatrzymałam jej
potok słów- Nazwałaś mnie swoją kuzynką i poprosiłaś, żebym
była milsza?
Spojrzałyśmy na siebie
i wybuchnęłyśmy śmiechem.
- A więc jednak jesteś
jedną z nas- powiedziała z uśmiechem Camilla.
Może jednak ją
polubię...
- W dodatku- kontynuowała-
cała nasza rodzina jest uzdolniona muzycznie. Ja gram na skrzypcach,
mój tata na puzonie, twoja mama na pianinie, Kastiel na gitarze... i
ty także na pianinie.
- Ja? Gram? Tylko naciskam
przypadkowe klawisze.
- No jasne... - odrzekła-
Dziewczyno, masz talent! Trzeba cię tylko nauczyć, jak się gra, a
nie będziesz już zataczać takich błędnych kół.
Uniosłam brew. Nie
zrozumiałam aluzji.
- Nie zauważyłaś? Cały czas powtarzasz tę samą melodię. Taką minutową. Mniej więcej.
- Nie zauważyłaś? Cały czas powtarzasz tę samą melodię. Taką minutową. Mniej więcej.
Gdy tak o tym pomyślałam,
naprawdę wciąż uderzałam w te same klawisze. Camilla zamyśliła
się, po czym zaczęła ze mną odtwarzać tę melodię, zapisując
na kartce każdą nutę.
- Okej- odezwała się po kwadransie- mamy to. Umiesz czytać nuty, nie?
Przytaknęłam,
przypominając sobie, jak w podstawówce męczyli nas grą na flecie.
Jak raz z jakiegoś przedmiotu szło mi dobrze, w odróżnieniu od, na przykład, przyrody.
- Super, teraz pokażę ci
podstawy gry na pianinie i zobaczymy, ile z tego załapiesz- widząc
moją uniesioną brew, dodała- kiedyś próbowałam grać na
pianinie, ale nie do tego zostałam stworzona... Podstawy jednak
pamiętam.
Trochę to potrwało, ale
w końcu zaczęłam coś łapać. Tak jakbym miała w głowie jakąś
blokadę wewnętrzną. Powiedziałam o tym Camilli, którą zaczęłam
już uważać za kuzynkę.
- A więc trzeba ci dać
mentalnego kopa, to może się coś odblokuje.
Po następnej godzinie
nauki jęknęłam.
- Nie idzie mi za dobrze,
co?
- Jak to powiedziała moja
ulubiona bohaterka- Max Ride: „Pijana małpa poradziłaby sobie
lepiej, ale się nauczysz”*.
- Bardzo
motywujące...-mruknęłam- Czy ta wszechwiedząca postać nauczyła
cię jeszcze jakichś innych myśli przewodnich?
- Oczywiście-
odpowiedziała żywo dziewczyna- Stale korzystam z jej słów:
„Zasadniczo działam w dwóch trybach. Wrogim i bezczelnym. Można
wybierać”*.
- Zazwyczaj sama
wybierasz- odezwał się ktoś za nami.
W drzwiach stał Kastiel.
Podszedł do nas, przysunął sobie krzesło z drugiej strony mnie i
usiadł. Obejrzał nuty zapisane przez Camillę i uniósł brew. To chyba u nas standardowy ruch.
- Zagraj to.
Przewróciłam oczami i
niechętnie spojrzałam na pianino. Cudownie, mój sekret właśnie
spłonął. Teraz Demon może już gadać.
Zaczęłam grać. Z
początku musiałam próbować kilka razy, ponieważ wciąż się
rozpraszałam. Po chwili złapałam jednak melodię i bez wahania
naciskałam kolejne klawisze. Gdy skończyłam, nie wiedzieć czemu, byłam psychicznie na dziś wykończona. Oświadczyłam to głośno i
wyszłam z pokoju, niewiele myśląc.
Szybko ruszyłam do
łazienki i wzięłam prysznic, żeby się rozbudzić. Z tą blokadą
może coś być na serio. Tak jakby się coś odblokowało, a potem
dopiero zauważyło, że tak nie powinno być i wszystko
wyczyściło... Zaraz, co? Naprawdę muszę się rozbudzić...
***
Gdy wyszłam z łazienki,
w piżamie, z mokrymi włosami i tak dalej, usłyszałam dochodzący
z salonu dźwięk telewizora. Zeszłam na parter i zobaczyłam
Camillę i Kastiela siedzących na kanapie i oglądających jakiś
film, który po chwili zidentyfikowałam jako Incepcję. Jedli pizzę.
Nagle Kastiel odezwał się:
- Nie rozumiem sensu tego
filmu...
- Większość ludzi łapie
jego sens za drugim czy trzecim razem- odpowiedziałam i usiadłam.
- Hej, martwiliśmy się,
że ci odbiło czy co....- powiedziała Camilla.
- Miałam swoje codzienne
zaćmienie mózgu...- odpowiedziałam.
- Ej, teraz żartujesz, nie?- Zapytała kuzynka.
Nie odpowiedziałam.
Oglądaliśmy tak film, jedząc pizzę i od czasu do czasu powtarzając: „Zaraz się chyba rozkręci...” Nagle zadzwonił
telefon mojego brata. Spojrzał na wyświetlacz i pokazał go nam.
Wyświetliło się: „Ciocia Milly”. Camilla przewróciła oczami, a on odebrał.
- Cześć. Tak, jest u
nas... Nie ma sprawy. Okej.
I zakończył rozmowę.
- Możesz u nas zostać,
ale masz chodzić do szkoły. Będę "miły", bo lubię twoją matkę. Jak byłem mały, tylko ta jedna ciotka dawała mi słodycze...- westchnął.
- No dobra- zgodziła się-
muszę tylko coś załatwić...
Po tych słowach wyszła.
Spojrzałam lekko zaskoczona na Kastiela.
- Jej mamie to nie
przeszkadza?- Zdziwiłam się.
- Nie, ciocia Milly zdaje
sobie sprawę, że siłą nie zmusi Camilli do powrotu. W dodatku
mieszkają niedaleko, a Camilla chodzi tu w mieście do gimnazjum.
- Dlaczego ich jeszcze nie
poznałam?!
Kastiel wzruszył
ramionami.
- Rodzice chcieli, żebyś
się najpierw wżyła w najbliższą rodzinę- odpowiedział.
- I ty w to wierzysz?-
uniosłam brew, a mój brat parsknął.
Nie odpowiedział, a do
pokoju weszła Camilla. Oznajmiła, że jutro koleżanka przywiezie
jej książki i podwiezie ją do szkoły. Do północy oglądaliśmy
film, kończąc wielkim: „Aaaaa, czyli o to tu chodzi...”
***
Następne dwa dni minęły
mi nad wyraz miło. Camillę bardzo polubiłam, choć nie mogę
powiedzieć tego samego w imieniu Demona. Ten pies jej po prostu
nienawidzi.
- Piesku, zostaw mnie!
O wilku mowa. Zeszłam na
parter, gdzie Camilla stała jak sparaliżowana przed Demonem.
Westchnęłam.
- Nie nazywaj go
„pieskiem”, bo od razu się wkurzy...- powiedziałam.
Spojrzała na mnie
pytająco, po czym odezwała się spokojniejszym głosem:
- Demon, zostaw mnie.
Psie...
Demon jakby zrobił się
spokojniejszy. Powoli odszedł od dziewczyny i ruszył w stronę
kuchni.
- Cholera, zadziałało-
szepnęła zdumiona.
W tej chwili wszedł
Kastiel.
- Nie zadziałało, po
prostu właśnie nasypałem mu jedzenie- odparł.
Camilla westchnęła. W
tej samej chwili usłyszeliśmy klakson samochodu. Camilla krzyknęła
szybko: „Cześć!” i wybiegła. Wyjrzałam przez okno. W
samochodzie przed domem siedziały dwie blondynki: jedna wyższa- za
kierownicą i druga- niższa, na siedzeniu pasażera. Camilla weszła
do samochodu i odjechały.
- To pewnie jakaś jej koleżanka ze starszą siostrą- stwierdził mój brat.
- A więc czemu ona
przelotnie pocałowała tę młodszą?- zapytałam lekko zmieszana.
Kastiel zamyślił się,
po czym odpowiedział krótko:
- To wiele tłumaczy.
- Czy powinnam się... no
nie wiem, przejąć?- Zapytałam.
A on oczywiście nie zaszczycił mnie odpowiedzią i oznajmił krótko, że mam się już
zbierać.
***
- ... A więc przez ten
ciąg przyczynowo-skutkowy teraz musimy wybrać nowego gospodarza
klasy...- zakończyła Laura.
- Ale nikt chyba nie jest
chętny, nie?- Zapytała Iris.
- Amber- odpowiedziała
Klementyna, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
Wtedy rozległ się mój
dzwonek. Odebrałam.
- Nita?- Usłyszałam głos
brata- Jesteś jeszcze w szkole?
- Tak... O co chodzi?
- Możesz zejść do
piwnicy? - zapytał już ciszej, a w tle usłyszałam kroki- Zrób
coś z konserwatorem.
I rozłączył się.
Zdziwiona popatrzyłam po koleżankach, które wbiły we mnie wzrok.
- Kto to?- Zapytała Kim.
- Kastiel... Nieważne,
muszę już iść.
- Mogę iść z tobą-
zaproponowała Laura, a ja od razu zobaczyłam, że domyśla się
sytuacji.
Przytaknęłam i ruszyłyśmy, zanim któraś z dziewczyn to skomentowała. Gdy
wyszłyśmy z biblioteki, mijając niepostrzeżenie panią Hart,
wytłumaczyłam jej, co usłyszałam.
- Piwnica...- zamyśliła
się- no przecież! Lysander i Kastiel mają tam próby zespołu.
Chodźmy.
Na klatce schodowej
zobaczyłyśmy konserwatora, który majstrował przy jednej z szafek.
Nawet nas nie zauważył. My za to zobaczyłyśmy, że drzwi do
piwnicy są otwarte i zza nich wygląda Lysander. Odeszłyśmy
kawałek i szybko omówiłyśmy plan.
Zaczęłyśmy iść korytarzem
w stronę klatki schodowej, prowadząc niezobowiązującą rozmowę.
Nagle, oczywiście według planu, Laura potknęła się, przy okazji
przewracając mnie. Jęknęłyśmy. Konserwator podbiegł do nas,
pomagając nam wstać i pytając, czy nic nam się nie stało. Za nim
z piwnicy wyszli Kastiel i Lysander, cicho wchodząc po schodach.
Podziękowałyśmy nic niewiedzącemu konserwatorowi i poszłyśmy na
piętro, w stronę, w którą udali się chłopaki.
Spotkaliśmy się na
drugim piętrze. Odeszliśmy trochę od klatki schodowej, po czym
Laura zapytała chłopaków z wyrzutem, co się stało.
- W czasie wakacji
zmienili zamki w piwnicy i kilku innych miejscach, co zapewne jest
zasługą tego pieprzonego idioty. Teraz zobaczyliśmy, że konserwator zostawił tu klucze, idąc do łazienki. Zwinęliśmy je i usłyszeliśmy jego kroki, więc schowaliśmy się w piwnicy-
wytłumaczył Kastiel.
Westchnęłyśmy.
- Ale wasza gra aktorska
jest godna pochwały- dodał Lysander.
Już miałam odpowiedzieć,
gdy Kastiel mruknął:
- Moje gratulacje. Perfekcyjny przewrót z domieszką debilizmu. Lys, one tylko się poprzewracały.
- "Tylko się
poprzewracały"?- odparła Laura- Gdyby nie to, dalej byście tam
siedzieli!
- I dla tego całego
przedstawienia musiałyście runąć obie? To już Nita nie mogła
cię jakoś złapać czy co?
Wtedy zrozumiałam, że
Kastielowi chodzi o coś więcej. Jakby... bał się, że zrobimy
sobie krzywdę. Laura także to zauważyła.
- No dobra, następnym
razem nie będziemy się tak „narażać na poobijanie”, żeby
ratować wasze tyłki.
- Ratować?- zdziwił się
Kastiel.- Mam ci przypomnieć, kto pewnego wieczoru przyszedł do mnie zalany w trupa po wypadzie z koleżankami?
Omal nie zaczęłam się
śmiać, słysząc, jak nawzajem żartobliwie wypominają sobie
rzeczy, o których nawet nie miałam pojęcia. Lysander za to patrzył
na nich trochę zmartwiony, najwyraźniej oceniając, czy trzeba
interweniować.
***
Wieczorem, kiedy Camilla
poszła pod prysznic i zostaliśmy z Kastielem sami, zapytałam go,
czy wciąż ma te klucze.
- A co myślałaś?- odpowiedział.- Przecież inaczej nie byłoby zadymy.
Zamyśliłam się. Lepsza
okazja mi się raczej nie trafi...
- Kastiel, co cię łączy
z Laurą?- Zapytałam.
Spojrzał na mnie, marszcząc czoło i już myślałam, że znowu zaszczyci mnie jakimś
sarkastycznym żartem, ale odpowiedział:
- Wolałbym, żebyś nie
wiedziała.
- Ale tak się nie da!- Wybuchnęłam.- Coś was łączy i to widać. Przyjaźnię się z
Laurą, więc chyba mogłabym wiedzieć, o co chodzi!
- Wolałbym nie.
- Ale Kas...- jęknęłam.-
Czemu mi nie odpowiesz? Jestem przecież twoją siostrą, do cholery, więc możesz być ze mną szczery!
Wtedy zrozumiałam, że
to prawda. Gdyby powierzył mi jakiś sekret, nigdy bym się nie
wygadała.
- Mówię serio- dodałam.-
Przecież jak coś, to się nie wygadam.
Chłopak westchnął, ale
jednak lekko się rozluźnił.
- I nie mogłaś o tym
porozmawiać z koleżankami? Albo kuzynką?- Znów westchnął.- Okej,
powiem ci, ale morda w kubeł albo poszczuję cię Demonem.
Pies jakby na zawołanie
stanął obok swojego pana. Kiwnęłam głową.
- Zakładam, że słyszałaś
o gospodarzu i mojej byłej?- Zaczął.
Znów kiwnęłam głową.
- Pewnie mam to
zawdzięczać Rozalii przewspaniałej?- Przytaknęłam, a on wrócił
do sedna- tak więc jakieś cztery miesiące po tym całym
zamieszaniu spotkaliśmy się z Laurą... Chciałem, żebyśmy byli
razem. Ona wtedy mi powiedziała „Nie jestem na to gotowa.”- Przerwał na chwilę.- Więc odpowiedziałem, żeby dała znać, kiedy
już będzie. I jak na razie nic nie powiedziała.
Zrobiło mi się go naprawdę żal. Przytuliłam go krótko, jak kiedyś swoją przyszywaną
„siostrę” w sierocińcu. Wtedy tamta wyjawiła mi, że tęskni za
rodzicami, ale nie chce, żeby ktokolwiek stamtąd o tym wiedział.
Dobrze rozumiałam uczucie, które towarzyszy nam zawsze, gdy
przypomnimy sobie o tym, co w naszym życiu stało się strasznego.
Czułam je przez wiele lat, patrząc w lustro i myśląc, dlaczego mnie
porzucono. I dobrze wiedziałam, jak sobie z tym radzić.
- Dzięki, że mi o tym
powiedziałeś- szepnęłam cicho- za tydzień możemy wziąć mnie
na zwierzenia, jeśli zrobi ci się przez to lepiej.
Chłopak prychnął,
wróciwszy do siebie.
- I co takiego mogłabyś
mi powiedzieć? Że walnęłaś kiedyś w drzwi i cię zszywali?
- Skąd wiedziałeś?- Zapytałam.
Pokazałam mu bliznę
przechodzącą przez moją prawą brew. O dziwo, naprawdę uderzyłam
wtedy w drzwi od łazienki i zszywali mi głowę czy coś.
- Byłam może w drugiej
klasie- zaczęłam- jakiś chłopak gonił mnie, bo mu zwinęłam
jakiegoś misia, ponieważ mnie zirytował...
W tej chwili do pokoju
weszła Camilla. Zaproponowała, żebyśmy włączyli sobie jakiś
film. Podaliśmy jej pilot, a ona zaczęła żywo przełączać,
mrucząc pod nosem: „To już widziałam.” lub: „A ten film to...”.
- Czy wiesz, co oznacza
słowo „cenzura”?
-Yhym, jasne... O rany,
August!- Wykrzyknęła.
Na jednym z kanałów
właśnie leciał film: „Angus, stringi i przytulanki”. Kastiel
jęknął i wyszedł, a ja poczułam się zobowiązana dopilnować,
żeby Camilla nie zasnęła na kanapie, oglądając. W rezultacie
obejrzałam cały film z nią i lekko przed północą położyłyśmy
się spać. Baaardzo pedagogiczne, szczególnie, że Kastiel pewnie
dłużej grał na gitarze, bo słyszałam go, zasypiając.
*Oba cytaty pochodzą z III tomu serii "Maximum Ride" James'a Pattersona.
* * * * * * * * * * * * * * *
No cóż, mamy nadzieję, że dobrze pokazałyśmy Wam Nitę. Dzięki za wyświetlenia- jest ich coraz więcej, co bardzo nas motywuje! Miejmy nadzieję, że to układ obustronny- jeśli nas to zachęca do pisania, może wam udziela się pozytywna energia i lepiej się czyta :D
Bardzo fajnie Wam wyszło! Często czytam blogi o SF i uważam, że ten pomysł jest oryginalny. Faktycznie udziela mi się pozytywna energia ;) Mam pytanko: sobota to będzie stały dzień wstawiania rozdziałów? Bo szczerze mówiąc chciałabym częściej :D
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam i życzę wenki,
Ania xD
Dzięki! Tak, sobota to stały termin. Jeżeli uda nam się zwiększyć tempo pisania, może będziemy wydawać rozdziały częściej, ale jeszcze nie w tym momencie.
OdpowiedzUsuńSpoko, rozumiem. Nigdy sama nie pisałam i nie do końca ogarniam ten cały system. Nawet nie potrafię pisać xD Dlatego podziwiam wszystkich blogerów, że potrafią, mają pomysł i im się chce ;)
OdpowiedzUsuń