niedziela, 11 października 2015

Rozdział 20: Tym razem nie warkocz ~Nita~

Rozalia zadzwoniła do mnie koło 16:00, żeby zapytać, czy mam czas się spotkać. Zgodziłam się, bojąc się, że czegoś się domyśliła. Przez ostatnie dni musiałam ukrywać sytuację z Arminem. A ponieważ Pretorka jest genialna, na pewno i tak już wie, o co chodzi.
Jednak ponieważ miałyśmy spotkać się dopiero za pół godziny, usiadłam przed komputerem i zaczęłam pisać do Skai.

Kochania Skai!
Chyba jestem Ci winna opis świąt.
24 grudnia był dla mnie naprawdę trudnym dniem. Wiem, że tylko Ty jesteś w stanie to zrozumieć. Wciąż starałam się być jak najlepszą córką. Czułam się to winna rodzicom. W końcu... przyjęli mnie. I zrobili wszystko, żebym poczuła się jak najlepiej. I dotarło to do mnie dopiero tego dnia, który miał być taki koszmarny. Boże, jak żałośnie to brzmi.
W końcu jakoś dałam sobie radę i udało mi się nie popsuć nikomu nastroju. Nawet kilka razy wybuchnęłam śmiechem! Nie będę Ci opisywać szczegółów, bo znasz je z filmów. Tak to trochę wyglądało. No... plus podteksty Kastiela.
25 spotkaliśmy się z trochę dalszą rodziną: ciotkami, wujkami, kuzynostwem... Szczerze mówiąc, cieszyłam się, że udało mi się usiąść w kącie z Camillą i nie przyciągnęłam niczyjej uwagi. Następne dni minęły mi spokojnie, niezbyt świątecznie. A, właśnie! Kazałaś napisać, co dostałam od rodziców! A więc... dostałam srebrny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie kryształka. Myślę, że dużo bardziej spodobałby się Tobie. A! I mój plan nakierowania rodziców na kupno nowej gitary dla Kasa się udał! Nie wiem, jak opisać Ci jego minę, gdy odpakował czerwono-czarną gitarę elektryczną! Była po prostu bezcenna!
Ale wiesz... wciąż mi Ciebie brakowało. Ciężko jest cieszyć się w święta, kiedy spędzasz je tylko z częścią rodziny.
Nita

Naprawdę nie chciałam jej tego opisywać. Wolałabym jej powiedzieć, że było koszmarnie. Nie mogłam jej jednak okłamać. Może to ją jakoś pocieszy- mi udało się mieć raz „prawdziwe” święta, więc i ją to czeka.
Wysłałam wiadomość i zamknęłam laptopa. 16:40. Pora wyjeżdżać.
Zapukałam do pokoju brata. Cisza. Weszłam tam. Pusto. Zeszłam na parter. Pusto. Cholera.
Nagle mi się przypomniało. Kastiel pojechał po Laurę na lotnisko. Pewnie wyjechał przed chwilą. Rodzice pojechali do cioci Milly. A ja nie mam ani samochodu, ani prawa jazdy.
Spojrzałam na zegarek. 16:45. Za 15 minut powinnam się spotkać z Rozalią.
***
Kiedy w końcu dotarłam do kawiarni, przyjaciółka wyglądała na nieźle zirytowaną.
- Gdzieś ty była?- Zapytała bardzo wkurzona.
- Jakbyś nie zauważyła, właśnie przeżyłam bieg przez półmetrowy śnieg- odparłam.
Westchnęła, podeszła do kasy i zamówiła nam po kawie. Usiadłyśmy przy stoliku, który wcześniej zajęła, z widokiem na ulicę. Było dość tłoczno i głośno.
- To jak minął ci wyjazd?- Spytałam z uśmiechem.
Pretorka przewróciła oczami.
- Gadałyśmy prawie codziennie- przypomniała.- W dodatku... Alexy się wygadał, nie musisz już tego ukrywać.
Postanowiłam, że przy najbliższej okazji mocno przyłożę niebieskowłosemu.
- Nita, czy ty kiedykolwiek miałaś faceta?- Zapytała poważnie Rozalia.
Uniosłam brew.
- Nie?- Mruknęłam prawie ze śmiechem.- Nigdy nie brałam chłopaków na serio z tej strony. To strata czasu.
Białowłosa wydała się lekko urażona.
- Nita, to nie jest strata czasu.
- Roza, nie mam zamiaru słuchać wykładu z WDŻu, myślałam, że to mam już za sobą...
Ta spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Możemy już przestać rozmawiać na ten temat?- Jęknęłam.
Rozalia w końcu przekonała się, że nic nie zdziała i przeszła do drugiego tematu:
- Sylwester!- Niemal krzyknęła.
Kilka osób odwróciło się do niej, bo zrobiła to jakby... trochę za głośno.
- Faktycznie, wypada zawsze 31 grudnia- przytaknęłam.
- My urządzimy sylwestra.
- A nie możemy po prostu pójść do jakiegoś klubu?
- Nita!
Westchnęłam.
- No co?
- Sam ma urodziny 31- szepnęła Rozalia.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
- To jej pierwsze urodziny bez siostry- wydusiłam- 18 urodziny.
Rozalia przytaknęła, mimo że to nie było pytanie.
- Ona nie chce ich obchodzić, prawda?- Domyśliłam się.
Pretorka kiwnęła głową.
- Właśnie dlatego musimy zrobić coś, żeby tego dnia nie wyprawić jej przyjęcia, ale żeby zapamiętała go na zawsze.
Plan Rozalii był prosty- zorganizować imprezę u Laury, zanim przyjedzie Samanta. Kiedy już się tu pojawi, a wszystko i tak będzie gotowe, nie sprzeciwi się imprezie sylwestrowej. Ale przed przyjęciem wykonamy niespodziankę dla niej. Mały kawałek urodzin, którego nie zapomni.
- Lau już wie?- Spojrzałam na Rozę pytająco.
- Oczywiście- odparła- od razu się zgodziła. Powiedziała, że jutro wybierzemy się na zakupy, a my we dwie mamy dziś zająć się prezentem dla Sam.
Tak więc dopiłyśmy kawę i poszłyśmy do centrum. Nie trudno było się domyślić, co chciałaby dostać nasza przyjaciółka. Poszłyśmy do jednego ze sklepów, który odwiedziłyśmy ostatnio. Marszczona, pudrowo-różowa wieczorowa sukienka dalej tam była.
- Pisałam dziś do Kim, Violi, bliźniaków i rozmawiałam z Lysem. Wszyscy zgodzili się dołożyć do tej sukienki. Lau obiecała, że zmusi do tego też Kastiela.
Rozalia kupiła sukienkę za swoje pieniądze. Oddałam jej swoją część składki i poszłyśmy do sklepu Leo.
- A teraz ta trudniejsza część- mruknęłam.
Po przywitaniu się z chłopakiem poszłyśmy na zaplecze. Rozalia wyjęła mnóstwo przyrządów do szycia i zaczęła umiejętnie skracać sukienkę. Jak powiedziała wtedy: „Jest za długa”. Teraz nie mogłyśmy dopuścić do siebie takich niedopatrzeń.
Kiedy moja przyjaciółka pracowała nad sukienką, ja nie miałam specjalnie nic do roboty. Usiadłam przy biurku znów zawalonym papierami i zaczęłam sobie nucić piosenkę „Fire N Gold” Bei Miller. Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich Alexy.
- Jak tam, dziewczynki?- Przywitał się.
- Nie wiedziałam, że jesteś zaproszony- odparłam.
- Kto zna się na modzie lepiej niż ja?- Zapytał ze śmiechem.- No, oprócz Rozalii...
Przewróciłam oczami. Pretorka wstała i zaprezentowała nam sukienkę.
- Jest cudnie- westchnęłam.
- Chyba powinnam ją jeszcze skrócić- zignorowała mnie Rozalia.- Jak myślicie?
- A ile wzrostu ma Sam?- Zapytał Alexy.
- Gdzieś tyle co Nita- odpowiedziała dziewczyna.
Oboje spojrzeli na mnie przebiegle. Po chwili Alexy znalazł się za drzwiami, a ja zakładałam już sukienkę Sam. I, szczerze, uznałam, że jest przepiękna, ale kompletnie do mnie nie pasuje.
- No nie wiem...- mruknęła Roza.
- Sam ma większy biust od Nity, na niej to będzie leżeć o wiele lepiej- uznał niebieskowłosy.
Nie zauważyłam chwili, w której wszedł. Podeszłam i trzasnęłam go w głowę.
- Au, a to za co?!
Nadepnęłam mu jeszcze na nogę i podeszłam z powrotem do lustra.
- Po pierwsze- za komentarz, po drugie- za wygadanie się przed Rozalią i moim braciszkiem.
Uśmiechnęłam się złośliwie i powiedziałam Rozalii, gdzie ostatecznie trzeba jeszcze poprawić.
W końcu Alexy podszedł do mnie i przeprosił, choć myślę, że raczej za to pierwsze, a nie drugie. „Wielkodusznie” mu wybaczyłam i kazałam wyjść, żebym mogła się przebrać.
Kiedy skończyliśmy pracę z sukienką, wyglądała o wiele lepiej niż na początku. Z wieczorowej kreacji stała się „niebiańską sukienką”- jak określił to Alexy. Leo też zgodził się, że wyszło genialnie. Zbliżała się powoli dziewiętnasta. Alexy poszedł do domu, a ja z przyjaciółką zapakowałyśmy sukienkę w prezentowy papier. Dziesięć minut później Leo odwiózł nas do domów.
Rodziców jeszcze nie było. Kastiela też. W myślach obliczyłam, że droga w jedną stronę z lotniska wynosi około pół godziny, plus korki i problemy związane ze śniegiem. No i sprawy na lotnisku. Czyli razem... no, ze 3 godziny?
Westchnęłam. Opieprzę go, jak wróci.
***
- Nienawidzę śniegu- oświadczył Kastiel, wchodząc do salonu.
Oglądałam właśnie film pod tytułem „Iluzja”, próbując tłumaczyć sztuczki magiczne, zanim bohaterowie je wyjaśnią. Szło im świetnie, ale sam film też bardzo mi się podobał.
Brat wszedł do pokoju i usiadł na kanapie. Chciał mi zabrać pilota, ale byłam szybsza i zepchnęłam urządzenie na podłogę. Uniósł brew, ale niczego nie skomentował.
- Też musiałeś tarzać się w nim, żeby przejść do kawiarni?- Zapytałam z irytacją.
- A, właśnie, zapomniałem, że mam cię podwieźć. Sorry.
Mogłam się tego w sumie spodziewać.
- A więc dlaczego tak nienawidzisz śniegu?- Spojrzałam na niego pytająco.
- A jak myślisz, kto przez dwie godziny bez przerwy gadał tylko o tym, jakie to „ekscytujące”, że wreszcie u nas spadł śnieg?
Wybuchnęłam śmiechem, bo wyobraziłam sobie, jak Lau męczy go paplaniną o płatkach śniegu. Zapewne sobie na to zasłużył, ale, jak widać, była to genialna zemsta.
- Za co się mściła?- Zapytałam.
Ten tylko pokręcił głową i w końcu usiadł obok mnie. Zaczął głaskać Demona i zapytał mnie, co w ogóle oglądam. Po krótce mu opowiedziałam, a on uznał, że jedyną ciekawą częścią mojego opisu było to, że „magicznie” zabrali pieniądze jakiemuś bogatemu oszustowi. Skończyło się na tym, że przez przypadek wyłączył dźwięk na ostatnich sekundach filmu i nie usłyszałam najważniejszego ostatniego słowa w zdaniu. Potem tak potwornie się z tego śmiałam, że gdy rodzice weszli do domu, pomyśleli, że dostałam jakiegoś ataku.
Kiedy w końcu się uspokoiłam, Kastiel uznał, że jestem jakąś wariatką i poszedł do siebie. Rodzice trochę się zaniepokoili, ale szybko im wszystko wytłumaczyłam i także poszłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku z laptopem i zauważyłam że mam wiadomość na Skype. Wcześniej go nie używałam, ale od niedawna Camilla mnie do tego zmusiła. Tyle tylko, że ta wiadomość była nie od niej, a od Armina. Po co ja mu dawałam swoją nazwę użytkownika?!

Słyszałem, że jednak Alexy'emu się dostało. A więc nie chcesz mnie już zabić?
Postanowiłam, że jednak mu odpiszę.
Armin, ja cię po prostu jeszcze nie dorwałam w swoje ręce. Spokojnie, jeszcze pożałujesz.
Powinienem się teraz bać?
To byłoby na miejscu.
Nit, ale przecież nic nie zrobiłem!
A więc gadasz tak z wszystkimi dziewczynami?
No... nie.
Przez chwilę myślałam, że to wszystko, co ma do powiedzenia, ale znów zaczął pisać.
No... Nit, przepraszam. To nie miało tak wtedy zabrzmieć.
Westchnęłam. W sumie nie byłam już taka zła. Teraz to wydawało się prawie śmiesznie.
Nie ma sprawy. Ale... jak będę miała gorszy dzień, to lepiej na siebie uważaj, bo jesteś na celowniku.
Uznałam, że Armin jest zadowolony, bo wysłał mi następnie bardzo zadowolony z siebie emotikon. Ja wysłałam mu taki, w którym wielka, żółta kulka przewraca oczami. Zamknęłam laptopa i zrobiłam się śpiąca. Wzięłam prysznic i z dziwną mieszanką uczuć poszłam spać.
***
O dziewiątej Roza napisała, że mam 20 minut na wyszykowanie się, bo zaraz z Lau po mnie podjadą. Nie wiem, czy mogłabym się bardziej zirytować, szczególnie, że przy okazji mnie obudziły.
Udało mi się jednak wszystko zrobić i w chwili, kiedy samochodem brązowowłosej podjechały, wyszłam z domu. Ach, to wyczucie.
- O co chodzi?- Zapytałam, wchodząc do środka.
- Uznałyśmy, że nie ma lepszej pory niż z rana, żeby zrobić sylwestrowe zakupy, zanim wszystko wykupią- odparła z uśmiechem Rozalia.
Sylwester ma być jutro, ale gdy podjechałyśmy do marketu, którego parking był już prawie zapełniony, uznałam, że logika dziewczyn jest sensowna.
Ponieważ jednak nie zrobiłyśmy wcześniej żadnej listy, dość długo błąkałyśmy się po sklepie.
- Dziewczyny, ale czy oprócz naszego towarzystwa ma przyjść ktokolwiek?- Zapytałam.
- Oczywiście- odparła Rozalia- Zaprosiłyśmy już Roxy, Corę i jeszcze kilkoro znajomych z Empire's Hill.
Jęknęłam. Następnie około godziny minęło nam na zakupach. Kiedy skończyłyśmy, pojechałyśmy do Laury i wszystko schowałyśmy w szafkach lub lodówce.
- To co teraz?- Zapytałam.
Laura kazała usiąść mi i Rozalii na kanapie. Obie nie wiedziałyśmy, o co chodzi i lekko zaniepokojone czekałyśmy, aż przyjdzie.
Kiedy w końcu weszła do pokoju, trzymała w ręce ogromną reklamówkę. Wyjęła całą jej zawartość na stolik kawowy: balony, konfetti, sznurek „przezroczysty” i kilka grubych rurek, których zwykle używa się na przyjęciach dla dzieci.
- Eeee- jęknęłam.
- Wpadłam na to w samolocie- zaczęła wyjaśniać Laura.- Wsypiemy konfetti przez rurki do balonów. W dzień imprezy je nadmuchamy i powiesimy dość wysoko.
- Aha...
- Jestem ciekawa, ile balonów pęknie podczas imprezy- dodała dziewczyna.- W dodatku zapowiada się na bardzo ciekawy efekt.
Pierwsza skomentowała to Pretorka- uznała, że pomysł jest ciekawy i zdecydowanie trzeba spróbować. Ja byłam jakoś sceptycznie nastawiona, ale wzięłam się do tej syzyfowej pracy. W pewnym momencie Lau puściła jakąś piosenkę i poczułam się naprawdę fajnie. Tak oto spędziłyśmy kilka godzin, wsypując konfetti do 50 balonów i zawieszając sznurek na suficie. Nie pytajcie, jak nam się to udało.
***
Kiedy Laura odwiozła mnie do domu, poczułam zapach ciasta czekoladowego. Zafascynowana poszłam do kuchni, gdzie mama właśnie dekorowała wypiek. Niby było to zwykłe czekoladowe ciasto z kremem, ale prezentowało się bardzo dobrze. Nagle mnie zauważyła.
- Nita! Przyda mi się ktoś obiektywny!
Podeszłam do niej, a ona poprosiła, żebym oceniła ciasto. Wydało mi się to trochę dziwne, ale spróbowałam.
Westchnęłam z podziwu.
- I co sądzisz?- Zapytała.
- Jest świetne- uznałam z uśmiechem.
- Naprawdę?- Zdziwiła się mama.- Jak zapytałam twojego brata, to uznał, że czekolada jest słaba.
- On się przecież nie zna!- Zaśmiałam się.- To facet!
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Wtedy coś mi się przypomniało.
- Mamo, a umiesz robić też torty, nie?- Zapytałam.
- Oczywiście!- Odparła zdecydowanie.
Byłam trochę niepewna, ale w końcu zapytałam:
- A mogłabyś mi pomóc zrobić tort dla przyjaciółki?
Mama spojrzała na mnie lekko zdziwiona.
Co mogłam powiedzieć? Wyjaśniłam jej sytuację. Laura oświadczyła, że nie dałaby rady zrobić ciasta przed przyjęciem, bo w domu przecież byłaby Sam. Rozalia także nie chciała się za to zabierać. Kim nie lubi gotować, a Violetta jeszcze nie przyjechała. No i na pewno nie chciałyśmy jej dawać kupnego ciasta.
- Jasne, że ci pomogę, córeczko- powiedziała.
Ucieszyłam się, że ten problem mam już z głowy. Kilka minut później udałam się do siebie. Teraz najgorsze.
Otworzyłam szafę i krytycznie spojrzałam na sukienki. Jednej z nich jeszcze nawet nie nosiłam. Wyjęłam granatową sukienkę o bardzo ładnym kroju i spojrzałam w lustro. Kompletnie się w niej nie widziałam. Westchnęłam.
- Potrzebujesz pomocy?- Domyśliła się mama, wchodząc do pokoju.
Jęknęłam i przytaknęłam.
Mama kazała mi usiąść na łóżku i zajęła się moimi włosami. Obawiałam się kolejnego warkocza, ale tym razem jedynie spięła mi włosy tak, że wyglądały o wiele lepiej niż zwykle. Potem dodała tylko, że mogłabym użyć czerwonej szminki.
- W końcu to impreza z przyjaciółkami. Musisz dobrze wyglądać- uśmiechnęła się.
Tak, tyle wiedziała o sylwestrze. Kastiel wmówił rodzicom, że idzie gdzieś z kumplami. Może to i lepiej?
Po chwili zawołał ją tata i wyszła z pokoju. Spojrzałam na swoje odbicie i uśmiechnęłam się do siebie. Może moja mama nie ma takiego złego wyczucia?

Impreza ma być jutro, a ja już jestem niemal gotowa.

* * * * * * * * * * * * * * *



3 komentarze:

  1. Padłyaście ofiarą wielkiego i wszechwiedzacego LBA! 
    Buahaahaha!!!

    Szczegóły tutaj ^^ :
    http://newgamestory.blogspot.com/2015/10/1.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thx, Dziurka ;P
      Ale nie wiemy, czy się śmiać, czy płakać XD
      Więc witaj ponownie, LBA... Nie na długo (Le' przebiegły uśmiech xD)
      Pozdrawiamy ;*

      Usuń
  2. jejcia, zapraszam do mnie miedzydniemanoca.blogspot.com 💘

    OdpowiedzUsuń