Rozalia zadzwoniła do
mnie koło 16:00, żeby zapytać, czy mam czas się spotkać.
Zgodziłam się, bojąc się, że czegoś się domyśliła. Przez
ostatnie dni musiałam ukrywać sytuację z Arminem. A ponieważ
Pretorka jest genialna, na pewno i tak już wie, o co
chodzi.
Jednak ponieważ miałyśmy
spotkać się dopiero za pół godziny, usiadłam przed komputerem i
zaczęłam pisać do Skai.
Kochania Skai!
Chyba jestem Ci winna
opis świąt.
24 grudnia był dla
mnie naprawdę trudnym dniem. Wiem, że tylko Ty jesteś w stanie to
zrozumieć. Wciąż starałam się być jak najlepszą córką.
Czułam się to winna rodzicom. W końcu... przyjęli mnie. I zrobili
wszystko, żebym poczuła się jak najlepiej. I dotarło to do mnie
dopiero tego dnia, który miał być taki koszmarny. Boże, jak
żałośnie to brzmi.
W końcu jakoś dałam
sobie radę i udało mi się nie popsuć nikomu nastroju. Nawet kilka
razy wybuchnęłam śmiechem! Nie będę Ci opisywać szczegółów,
bo znasz je z filmów. Tak to trochę wyglądało. No... plus
podteksty Kastiela.
25 spotkaliśmy się z
trochę dalszą rodziną: ciotkami, wujkami, kuzynostwem... Szczerze
mówiąc, cieszyłam się, że udało mi się usiąść w kącie z
Camillą i nie przyciągnęłam niczyjej uwagi. Następne dni minęły
mi spokojnie, niezbyt świątecznie. A, właśnie! Kazałaś napisać,
co dostałam od rodziców! A więc... dostałam srebrny naszyjnik z
wisiorkiem w kształcie kryształka. Myślę, że dużo bardziej
spodobałby się Tobie. A! I mój plan nakierowania rodziców na kupno
nowej gitary dla Kasa się udał! Nie wiem, jak opisać Ci jego minę,
gdy odpakował czerwono-czarną gitarę elektryczną! Była po prostu
bezcenna!
Ale wiesz... wciąż
mi Ciebie brakowało. Ciężko jest cieszyć się w święta, kiedy
spędzasz je tylko z częścią rodziny.
Nita
Naprawdę nie chciałam
jej tego opisywać. Wolałabym jej powiedzieć, że było koszmarnie.
Nie mogłam jej jednak okłamać. Może to ją jakoś pocieszy- mi
udało się mieć raz „prawdziwe” święta, więc i ją to czeka.
Wysłałam wiadomość i
zamknęłam laptopa. 16:40. Pora wyjeżdżać.
Zapukałam do pokoju
brata. Cisza. Weszłam tam. Pusto. Zeszłam na parter. Pusto.
Cholera.
Nagle mi się
przypomniało. Kastiel pojechał po Laurę na lotnisko. Pewnie
wyjechał przed chwilą. Rodzice pojechali do cioci Milly. A ja nie
mam ani samochodu, ani prawa jazdy.
Spojrzałam na zegarek.
16:45. Za 15 minut powinnam się spotkać z Rozalią.
***
Kiedy w końcu dotarłam
do kawiarni, przyjaciółka wyglądała na nieźle zirytowaną.
- Gdzieś ty była?-
Zapytała bardzo wkurzona.
- Jakbyś nie zauważyła,
właśnie przeżyłam bieg przez półmetrowy śnieg- odparłam.
Westchnęła, podeszła
do kasy i zamówiła nam po kawie. Usiadłyśmy przy stoliku, który
wcześniej zajęła, z widokiem na ulicę. Było dość tłoczno i
głośno.
- To jak minął ci
wyjazd?- Spytałam z uśmiechem.
Pretorka przewróciła
oczami.
- Gadałyśmy prawie
codziennie- przypomniała.- W dodatku... Alexy się wygadał, nie
musisz już tego ukrywać.
Postanowiłam, że przy
najbliższej okazji mocno przyłożę niebieskowłosemu.
- Nita, czy ty
kiedykolwiek miałaś faceta?- Zapytała poważnie Rozalia.
Uniosłam brew.
- Nie?- Mruknęłam
prawie ze śmiechem.- Nigdy nie brałam chłopaków na serio z tej
strony. To strata czasu.
Białowłosa wydała się
lekko urażona.
- Nita, to nie jest
strata czasu.
- Roza, nie mam zamiaru
słuchać wykładu z WDŻu, myślałam, że to mam już za sobą...
Ta spojrzała na mnie
podejrzliwie.
- Możemy już przestać
rozmawiać na ten temat?- Jęknęłam.
Rozalia w końcu
przekonała się, że nic nie zdziała i przeszła do drugiego
tematu:
- Sylwester!- Niemal
krzyknęła.
Kilka osób odwróciło
się do niej, bo zrobiła to jakby... trochę za głośno.
- Faktycznie, wypada
zawsze 31 grudnia- przytaknęłam.
- My urządzimy
sylwestra.
- A nie możemy po prostu
pójść do jakiegoś klubu?
- Nita!
Westchnęłam.
- No co?
- Sam ma urodziny 31-
szepnęła Rozalia.
Zrobiło mi się ciemno
przed oczami.
- To jej pierwsze
urodziny bez siostry- wydusiłam- 18 urodziny.
Rozalia przytaknęła,
mimo że to nie było pytanie.
- Ona nie chce ich
obchodzić, prawda?- Domyśliłam się.
Pretorka kiwnęła głową.
- Właśnie dlatego
musimy zrobić coś, żeby tego dnia nie wyprawić jej przyjęcia,
ale żeby zapamiętała go na zawsze.
Plan Rozalii był prosty-
zorganizować imprezę u Laury, zanim przyjedzie Samanta. Kiedy już
się tu pojawi, a wszystko i tak będzie gotowe, nie sprzeciwi się
imprezie sylwestrowej. Ale przed przyjęciem wykonamy niespodziankę
dla niej. Mały kawałek urodzin, którego nie zapomni.
- Lau już wie?-
Spojrzałam na Rozę pytająco.
- Oczywiście- odparła-
od razu się zgodziła. Powiedziała, że jutro wybierzemy się na
zakupy, a my we dwie mamy dziś zająć się prezentem dla Sam.
Tak więc dopiłyśmy
kawę i poszłyśmy do centrum. Nie trudno było się domyślić, co
chciałaby dostać nasza przyjaciółka. Poszłyśmy do jednego ze
sklepów, który odwiedziłyśmy ostatnio. Marszczona, pudrowo-różowa
wieczorowa sukienka dalej tam była.
- Pisałam dziś do Kim,
Violi, bliźniaków i rozmawiałam z Lysem. Wszyscy zgodzili się
dołożyć do tej sukienki. Lau obiecała, że zmusi do tego też
Kastiela.
Rozalia kupiła sukienkę
za swoje pieniądze. Oddałam jej swoją część składki i
poszłyśmy do sklepu Leo.
- A teraz ta trudniejsza
część- mruknęłam.
Po przywitaniu się z
chłopakiem poszłyśmy na zaplecze. Rozalia wyjęła mnóstwo
przyrządów do szycia i zaczęła umiejętnie skracać sukienkę.
Jak powiedziała wtedy: „Jest za długa”. Teraz nie mogłyśmy
dopuścić do siebie takich niedopatrzeń.
Kiedy moja przyjaciółka
pracowała nad sukienką, ja nie miałam specjalnie nic do roboty.
Usiadłam przy biurku znów zawalonym papierami i zaczęłam sobie
nucić piosenkę „Fire
N Gold” Bei Miller. Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich
Alexy.
-
Jak tam, dziewczynki?- Przywitał się.
-
Nie wiedziałam, że jesteś zaproszony- odparłam.
-
Kto zna się na modzie lepiej niż ja?- Zapytał ze śmiechem.- No,
oprócz Rozalii...
Przewróciłam
oczami. Pretorka wstała i zaprezentowała nam sukienkę.
-
Jest cudnie- westchnęłam.
-
Chyba powinnam ją jeszcze skrócić- zignorowała mnie Rozalia.- Jak
myślicie?
-
A ile wzrostu ma Sam?- Zapytał Alexy.
-
Gdzieś tyle co Nita- odpowiedziała dziewczyna.
Oboje
spojrzeli na mnie przebiegle. Po chwili Alexy znalazł się za
drzwiami, a ja zakładałam już sukienkę Sam. I, szczerze, uznałam,
że jest przepiękna, ale kompletnie do mnie nie pasuje.
-
No nie wiem...- mruknęła Roza.
-
Sam ma większy biust od Nity, na niej to będzie leżeć o wiele
lepiej- uznał niebieskowłosy.
Nie
zauważyłam chwili, w której wszedł. Podeszłam i trzasnęłam go
w głowę.
-
Au, a to za co?!
Nadepnęłam
mu jeszcze na nogę i podeszłam z powrotem do lustra.
-
Po pierwsze- za komentarz, po drugie- za wygadanie się przed Rozalią
i moim braciszkiem.
Uśmiechnęłam
się złośliwie i powiedziałam Rozalii, gdzie ostatecznie trzeba
jeszcze poprawić.
W
końcu Alexy podszedł do mnie i przeprosił, choć myślę, że
raczej za to pierwsze, a nie drugie. „Wielkodusznie” mu
wybaczyłam i kazałam wyjść, żebym mogła się przebrać.
Kiedy
skończyliśmy pracę z sukienką, wyglądała o wiele lepiej niż na
początku. Z wieczorowej kreacji stała się „niebiańską
sukienką”- jak określił to Alexy. Leo też zgodził się, że
wyszło genialnie. Zbliżała się powoli dziewiętnasta. Alexy
poszedł do domu, a ja z przyjaciółką zapakowałyśmy sukienkę w
prezentowy papier. Dziesięć minut później Leo odwiózł nas do
domów.
Rodziców
jeszcze nie było. Kastiela też. W myślach obliczyłam, że droga w
jedną stronę z lotniska wynosi około pół godziny, plus korki i
problemy związane ze śniegiem. No i sprawy na lotnisku. Czyli
razem... no, ze 3 godziny?
Westchnęłam.
Opieprzę go, jak wróci.
***
- Nienawidzę śniegu-
oświadczył Kastiel, wchodząc do salonu.
Oglądałam właśnie
film pod tytułem „Iluzja”, próbując tłumaczyć sztuczki
magiczne, zanim bohaterowie je wyjaśnią. Szło im świetnie, ale sam
film też bardzo mi się podobał.
Brat wszedł do pokoju i
usiadł na kanapie. Chciał mi zabrać pilota, ale byłam szybsza i
zepchnęłam urządzenie na podłogę. Uniósł brew, ale niczego nie
skomentował.
- Też musiałeś tarzać
się w nim, żeby przejść do kawiarni?- Zapytałam z irytacją.
- A, właśnie,
zapomniałem, że mam cię podwieźć. Sorry.
Mogłam się tego w sumie
spodziewać.
- A więc dlaczego tak
nienawidzisz śniegu?- Spojrzałam na niego pytająco.
- A jak myślisz, kto
przez dwie godziny bez przerwy gadał tylko o tym, jakie to
„ekscytujące”, że wreszcie u nas spadł śnieg?
Wybuchnęłam śmiechem,
bo wyobraziłam sobie, jak Lau męczy go paplaniną o płatkach
śniegu. Zapewne sobie na to zasłużył, ale, jak widać, była to
genialna zemsta.
- Za co się mściła?-
Zapytałam.
Ten tylko pokręcił
głową i w końcu usiadł obok mnie. Zaczął głaskać Demona i
zapytał mnie, co w ogóle oglądam. Po krótce mu opowiedziałam, a
on uznał, że jedyną ciekawą częścią mojego opisu było to, że
„magicznie” zabrali pieniądze jakiemuś bogatemu oszustowi.
Skończyło się na tym, że przez przypadek wyłączył dźwięk na
ostatnich sekundach filmu i nie usłyszałam najważniejszego
ostatniego słowa w zdaniu. Potem tak potwornie się z tego śmiałam,
że gdy rodzice weszli do domu, pomyśleli, że dostałam jakiegoś
ataku.
Kiedy w końcu się
uspokoiłam, Kastiel uznał, że jestem jakąś wariatką i poszedł
do siebie. Rodzice trochę się zaniepokoili, ale szybko im wszystko
wytłumaczyłam i także poszłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku z
laptopem i zauważyłam że mam wiadomość na Skype. Wcześniej go
nie używałam, ale od niedawna Camilla mnie do tego zmusiła. Tyle tylko,
że ta wiadomość była nie od niej, a od Armina. Po co ja mu
dawałam swoją nazwę użytkownika?!
Słyszałem, że
jednak Alexy'emu się dostało. A więc nie chcesz mnie już zabić?
Postanowiłam, że jednak
mu odpiszę.
Armin, ja cię po
prostu jeszcze nie dorwałam w swoje ręce. Spokojnie, jeszcze
pożałujesz.
Powinienem się teraz
bać?
To byłoby na miejscu.
Nit, ale przecież nic
nie zrobiłem!
A więc gadasz tak z
wszystkimi dziewczynami?
… No... nie.
Przez chwilę myślałam,
że to wszystko, co ma do powiedzenia, ale znów zaczął pisać.
No... Nit,
przepraszam. To nie miało tak wtedy zabrzmieć.
Westchnęłam. W sumie
nie byłam już taka zła. Teraz to wydawało się prawie śmiesznie.
Nie ma sprawy. Ale...
jak będę miała gorszy dzień, to lepiej na siebie uważaj, bo
jesteś na celowniku.
Uznałam, że Armin jest
zadowolony, bo wysłał mi następnie bardzo zadowolony z siebie
emotikon. Ja wysłałam mu taki, w którym wielka, żółta kulka
przewraca oczami. Zamknęłam laptopa i zrobiłam się śpiąca.
Wzięłam prysznic i z dziwną mieszanką uczuć poszłam spać.
***
O dziewiątej Roza
napisała, że mam 20 minut na wyszykowanie się, bo zaraz z Lau po
mnie podjadą. Nie wiem, czy mogłabym się bardziej zirytować,
szczególnie, że przy okazji mnie obudziły.
Udało mi się jednak
wszystko zrobić i w chwili, kiedy samochodem brązowowłosej
podjechały, wyszłam z domu. Ach, to wyczucie.
- O co chodzi?-
Zapytałam, wchodząc do środka.
- Uznałyśmy, że nie ma
lepszej pory niż z rana, żeby zrobić sylwestrowe zakupy, zanim
wszystko wykupią- odparła z uśmiechem Rozalia.
Sylwester ma być jutro, ale gdy podjechałyśmy do marketu, którego
parking był już prawie zapełniony, uznałam, że logika dziewczyn
jest sensowna.
Ponieważ jednak nie
zrobiłyśmy wcześniej żadnej listy, dość długo błąkałyśmy
się po sklepie.
- Dziewczyny, ale czy
oprócz naszego towarzystwa ma przyjść ktokolwiek?- Zapytałam.
- Oczywiście- odparła
Rozalia- Zaprosiłyśmy już Roxy, Corę i jeszcze kilkoro znajomych
z Empire's Hill.
Jęknęłam. Następnie
około godziny minęło nam na zakupach. Kiedy skończyłyśmy,
pojechałyśmy do Laury i wszystko schowałyśmy w szafkach lub
lodówce.
- To co teraz?-
Zapytałam.
Laura kazała usiąść
mi i Rozalii na kanapie. Obie nie wiedziałyśmy, o co chodzi i lekko
zaniepokojone czekałyśmy, aż przyjdzie.
Kiedy w końcu weszła do
pokoju, trzymała w ręce ogromną reklamówkę. Wyjęła całą jej
zawartość na stolik kawowy: balony, konfetti, sznurek
„przezroczysty” i kilka grubych rurek, których zwykle używa się
na przyjęciach dla dzieci.
- Eeee- jęknęłam.
- Wpadłam na to w
samolocie- zaczęła wyjaśniać Laura.- Wsypiemy konfetti przez
rurki do balonów. W dzień imprezy je nadmuchamy i powiesimy dość
wysoko.
- Aha...
- Jestem ciekawa, ile
balonów pęknie podczas imprezy- dodała dziewczyna.- W dodatku
zapowiada się na bardzo ciekawy efekt.
Pierwsza skomentowała to
Pretorka- uznała, że pomysł jest ciekawy i zdecydowanie trzeba
spróbować. Ja byłam jakoś sceptycznie nastawiona, ale wzięłam
się do tej syzyfowej pracy. W pewnym momencie Lau puściła jakąś
piosenkę i poczułam się naprawdę fajnie. Tak oto spędziłyśmy
kilka godzin, wsypując konfetti do 50 balonów i zawieszając
sznurek na suficie. Nie pytajcie, jak nam się to udało.
***
Kiedy Laura odwiozła
mnie do domu, poczułam zapach ciasta czekoladowego. Zafascynowana
poszłam do kuchni, gdzie mama właśnie dekorowała wypiek. Niby
było to zwykłe czekoladowe ciasto z kremem, ale prezentowało się
bardzo dobrze. Nagle mnie zauważyła.
- Nita! Przyda mi się
ktoś obiektywny!
Podeszłam do niej, a ona
poprosiła, żebym oceniła ciasto. Wydało mi się to trochę
dziwne, ale spróbowałam.
Westchnęłam z podziwu.
- I co sądzisz?-
Zapytała.
- Jest świetne- uznałam
z uśmiechem.
- Naprawdę?- Zdziwiła
się mama.- Jak zapytałam twojego brata, to uznał, że czekolada
jest słaba.
- On się przecież nie
zna!- Zaśmiałam się.- To facet!
Obie wybuchnęłyśmy
śmiechem. Wtedy coś mi się przypomniało.
- Mamo, a umiesz robić
też torty, nie?- Zapytałam.
- Oczywiście!- Odparła
zdecydowanie.
Byłam trochę niepewna,
ale w końcu zapytałam:
- A mogłabyś mi pomóc
zrobić tort dla przyjaciółki?
Mama spojrzała na mnie
lekko zdziwiona.
Co mogłam powiedzieć?
Wyjaśniłam jej sytuację. Laura oświadczyła, że nie dałaby rady zrobić ciasta przed przyjęciem, bo w domu przecież byłaby Sam.
Rozalia także nie chciała się za to zabierać. Kim nie lubi
gotować, a Violetta jeszcze nie przyjechała. No i na pewno nie
chciałyśmy jej dawać kupnego ciasta.
- Jasne, że ci pomogę,
córeczko- powiedziała.
Ucieszyłam się, że ten
problem mam już z głowy. Kilka minut później udałam się do
siebie. Teraz najgorsze.
Otworzyłam szafę i
krytycznie spojrzałam na sukienki. Jednej z nich jeszcze nawet nie
nosiłam. Wyjęłam granatową sukienkę o bardzo ładnym kroju i
spojrzałam w lustro. Kompletnie się w niej nie widziałam.
Westchnęłam.
- Potrzebujesz pomocy?-
Domyśliła się mama, wchodząc do pokoju.
Jęknęłam i
przytaknęłam.
Mama kazała mi usiąść
na łóżku i zajęła się moimi włosami. Obawiałam się kolejnego
warkocza, ale tym razem jedynie spięła mi włosy tak, że wyglądały
o wiele lepiej niż zwykle. Potem dodała tylko, że mogłabym użyć
czerwonej szminki.
- W końcu to impreza z
przyjaciółkami. Musisz dobrze wyglądać- uśmiechnęła się.
Tak, tyle wiedziała o
sylwestrze. Kastiel wmówił rodzicom, że idzie gdzieś z kumplami.
Może to i lepiej?
Po chwili zawołał ją
tata i wyszła z pokoju. Spojrzałam na swoje odbicie i uśmiechnęłam
się do siebie. Może moja mama nie ma takiego złego wyczucia?
Impreza ma być jutro, a ja już jestem niemal gotowa.
* * * * * * * * * * * * * * *
Padłyaście ofiarą wielkiego i wszechwiedzacego LBA!
OdpowiedzUsuńBuahaahaha!!!
Szczegóły tutaj ^^ :
http://newgamestory.blogspot.com/2015/10/1.html
Thx, Dziurka ;P
UsuńAle nie wiemy, czy się śmiać, czy płakać XD
Więc witaj ponownie, LBA... Nie na długo (Le' przebiegły uśmiech xD)
Pozdrawiamy ;*
jejcia, zapraszam do mnie miedzydniemanoca.blogspot.com 💘
OdpowiedzUsuń