niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 5: Wyrwana kartka ~Samanta~

Ten rozdział dedykujemy Patrycji Majchrzak, która miała urodziny 21 maja. Wszystkiego najlepszego i spełnienia najskrytszych marzeń! Cieszymy się, że czytasz naszego bloga :3
~Ray i Niss <3






No tak, Laura wiedziała. W sumie mogłyśmy się tego domyślić. Powiedziała nam, że po prostu nie chciała zwracać na niego uwagi i tyle. Nie naciskałyśmy. Następnego dnia, pomimo ostatnich wydarzeń, była w bardzo dobrym humorze. Podczas kolacji zaczęłyśmy rozmowę na temat wczorajszej „akcji”.
- Wiesz co, nie znałam Nity od tej strony- powiedziała nagle.
- Racja- przyznałam- Nieźle się uzewnętrzniła.
Wybuchnęłyśmy śmiechem.
- „Witam miłych panów”- zacytowałam przyjaciółkę.
Znów zaczęłyśmy się śmiać. Nagle telefon mojej kuzynki zadzwonił.
- Tak, mamo?- odezwała się do słuchawki- To już w tym tygodniu?! Jasne, że przyjadę! Yyyy, Sami... chwilę.
Laura zapytała:
- Sam, chcesz ze mną jechać na tydzień do Paryża? Mój dziadek ma urodziny i rodzina się zjeżdża.
Zastanowiłam się i zaprzeczyłam. Lubię rodzinę Laury, ale wprawdzie nie mam teraz ochoty nigdzie jeździć... Poza tym to nie moi krewni.
Kuzynka spojrzała na mnie pytająco, po czym kiwnęła głową.
- Nie ma sprawy- powiedziała i kontynuowała rozmowę z mamą- Jutro, na lotnisko... Okej, dobrze, spakuję się. Całusy!
Rozłączyła się i powiedziała do mnie:
- Naprawdę nie chcesz tam jechać?
- Tak... nie mam ochoty się teraz wozić po Europie, jeżeli ci to nie przeszkadza...
- Okej- uspokoiła mnie Laura- Rozumiem cię. Ale ktoś będzie musiał z tobą nocować.
Tym razem ja spojrzałam na nią zaskoczona.
- Po pierwsze, często gadasz przez sen i nie chcę, żebyś jeszcze zaczęła lunatykować- powiedziała- Po drugie, pewnie spalisz mi pół domu, robiąc sobie śniadanie.
Opuściłam głowę, lecz z małym uśmiechem. Rany, to teraz jeszcze gadam przez sen? Cudownie. Co do mich talentów kulinarnych… szkoda cokolwiek mówić.
- Może Violetta?- zaproponowała mi kuzynka- Dobrze się z nią dogadujesz. Z Rozą i Kim to może być różnie… też mi spalą dom. A Nita ma ode mnie ulgowe za wczorajszy dzień.
- Okej, to ja zadzwonię do Violi, że może się wprowadzić na tydzień.

***

Violetta z entuzjazmem przyjęła propozycję. Ostatnio w ogóle zrobiła się bardziej towarzyska.
Laura za to wyjechała z rana następnego dnia. Pojechała tam swoim samochodem, mówiąc, że zostawi go na parkingu przy lotnisku. Ja za to musiałam się przespacerować do szkoły sama. Nagle obok mnie zatrzymał się pojazd. Myślałam, że za kierownicą zobaczę mamę bliźniaków, ale siedział tam nie kto inny, jak Armin.
- Hej, Sam, podwieźć cię do szkoły?- zapytał wesoło.
Przytaknęłam i usiadłam z tyłu. Obok Armina siedział jego brat.
- Dostałeś w końcu prawo jazdy?- zapytałam Armina.
- Tak!- ucieszył się chłopak- Ostatnio... ten egzaminator czepiał się szczegółów.
- Wiesz, wjechanie w znak stopu to nie jest szczegół- mruknął Alexy- albo cofanie się na drodze jednokierunkowej...
- Ale to się dobrze składa- powiedziałam- Laura pojechała na tydzień do rodziny.
- Jasne, że będziemy cię podwozić do szkoły!- odpowiedział od razu Armin- O ile nie zapomnimy.
Podziękowałam chłopakom i powiedziałam im, ze Viol tymczasowo będzie u mnie mieszkać. Uznali, że jechanie we czwórkę i tak jest weselsze niż we trójkę... Nie ma co, nie ma to jak Armin i Alexy.

***

W szkole od razu powiedziałam towarzystwu, dlaczego nie ma Laury.
- Ominie ją kółko dyskusyjne!- jęknęła Rozalia.
- No i piątkowy sprawdzian z matmy- mruknęła Kim- Nie mogłaś do nas zadzwonić? Zabrałybyśmy się z nią!
Nie słyszałam w jej głosie wyrzutu. Wzruszyłam ramionami.
Cały dzień minął mi dość miło, lecz nie działo się nic ciekawego. Po lekcjach mnie i Violettę odwieźli bliźniacy. Gdy Viol poszła się wypakować do pokoju gościnnego, ja poszłam do siebie. Przejrzałam swoją niewielką biblioteczkę w poszukiwaniu książek, które muszę oddać do biblioteki. Nagle z półki spadła jedna z nich.
Było to Czarne Serce Elisy Puricelli Guerry. To jedna z moich ulubionych książek z podstawówki. Opowieść jest lekka, przyjemna... no i przy niej dałam się nabrać na tego przeklętego Lorda Ravena, który udawał głupiego detektywa. Straciłam wtedy zaufanie do detektywów...
Jednak czasami zastanawiało mnie to, że mam na nazwisko Raven.
Nagle zauważyłam, że spomiędzy pierwszych stron coś wystaje. Była to kartka w kratkę, jakby wyrwana z zeszytu. Zapisana była z obu stron... moim pismem?!
Zdziwiłam się. Nie pamiętam, żebym chowała tam jakąś kartkę. Bez wahania zaczęłam czytać historię wyjętą z kontekstu:

- Widziałaś już gwiazdozbiór Oriona?- spytał głos.
Stella przytaknęła. To był jeden z bardziej interesujących ją gwiazdozbiorów.
- A znasz może gwiazdę Betelgezę? To alfa Oriona. Bardzo jasna, piękna gwiazda...
- Oczywiście- odpowiedziała od razu dziewczyna- Choć gwiazda Rigel jest od niej jaśniejsza, a znajduje się w tej samej konstelacji.
- A czy znasz historię o Betelgezie?- zapytał głos.
Stella zamyśliła się. Nigdy nie słyszała historii o gwiazdach. O gwiazdozbiorach i owszem, ale o gwiazdach?
- Rozumiem, że nie- uznał głos- Więc podobno ta gwiazda świeciła kiedyś najjaśniej ze wszystkich. Była przeogromna, cudowna, idealna. Pewnego dnia jednak na niebie stało się coś niewiarygodnego. Rozdwoiła się. Wyglądało to tak, jakby za nią była identyczna gwiazda. A potem się od siebie oddaliły. Nikt nie wiedział, co się stało. Nagle obie zaczęły ciemnieć. To się stało w naprawdę krótkim czasie. Oddaliły się od siebie. Lecz... w pewnym momencie jedna z nich wybuchnęła, zrzucając na ziemię masę meteorytów. Druga zaś nigdy nie odzyskała pełni świetności. Po prostu przyciemniała. Po wielu, wielu latach nazwano ją Betelgezą. Została alfą Oriona i nikt o jej historii już nie pamiętał.
- Ale czy to się stało naprawdę?- zapytała Stella- Skąd możesz o tym wiedzieć?
- To widać w niej samej- powiedział głos- Może ty jeszcze tego nie zauważasz, ale ona naprawdę wygląda podobne do człowieka po tragedii. Jak ktoś, kto kogoś stracił.
Stella wstała gwałtownie i spojrzała na właścicielkę głosu. Była to mniej-więcej szesnastoletnia dziewczyna, o długich, purpurowych włosach i czarnych jak nocne niebo oczach. Jej skóra była blada, niemal przejrzysta. Siedziała ona na trawie obok Stelli, ubrana w przewiewną sukienkę, jakby usianą gwiazdami. Była to Heri.
Stella znała Heri od lat. Była ona jakby duchem. Opowiadała Stelli o niebie, gwiazdach i konstelacjach. Opowiadała jej, tak samo jak opowiadała wielu ludziom i myślicielom na świecie. Heri po łacinie znaczy wczoraj, ale tak samo nazywa się też nocne niebo. Heri codziennie zachowywała się tak, jakby znała Stellę od zawsze, jednocześnie nigdy nie rozmawiając z nią wprost.
- Ale Heri, nie do końca to rozumiem...

Na tym zdaniu tekst się kończył. Skojarzyłam fakty... No przecież!
Gdy miałyśmy z Ami 11 czy 12 lat, założyłyśmy swój własny zeszyt z opowiadaniami. Była tam między innymi ta opowieść o gwiazdach! Tylko skąd tu ta kartka...
Przeczytałam tekst ponownie. Zwróciłam uwagę, wokół jakiego wątku kręci się ten fragment i o czym mówi. Znalazłam jeden ważny wątek i jeden przedmiot: wątek- historia o tragedii, przedmiot- gwiazda Betelgeza, którą kiedyś z Ami bardzo lubiłyśmy.
Ale... ja przecież nigdy nie umiałam sama znaleźć gwiazdozbiorów... to był talent Ami. Chociaż wtedy w ogrodzie... pierwsze co, to zaczęłam szukać konstelacji…
Moje myśli wciąż krążyły wokół tego do końca dnia. Violetta znała chyba ten nastrój i o dziwo nie naciskała na mnie. Zasnęłam, myśląc o tym wszystkim.

***

Ujrzałam tę scenę. Ujrzałam ją tak żywo, jakbym widziała ją naprawdę. Stella rozmawiała z Heri. Niebo pełne było gwiazd, ale gwiazdozbiór Oriona widać było najlepiej. A Betelgeza świeciła najjaśniej ze wszystkich gwiazd, przecząc sensowi historii.
Nagle wszystko się zmieniło jak w opowieści. W ułamku sekundy zobaczyłam dzieje gwiazdy, a ona przyciemniała. Patrzyłam na to zafascynowana, gdy wszystko zaczęło wariować. Cały obraz zmienił się w obrazek malowany rękami dziecka. Malowany wiele lat temu przez Ami.

***

Uszczypnięciem obudziła mnie Violetta. Do pokoju wpadały już promienie słoneczne. Spojrzałam na nią.
- Nie mogłam cię dobudzić, przepraszam...- mruknęła.
- Nic się nie stało, Viol- zastanowiłam się przez chwilę- Mamrotałam przez sen?
Violetta przecząco pokręciła głową.
- Spałaś spokojnym snem. Ale ciężko cię było obudzić.
Uśmiechnęłam się, widząc, że nie histeryzuje. Najwyraźniej była w dobrym humorze. Wstałam i zarządziłam, że teraz spróbujemy nie zdemolować kuchni, co Viol przyjęła z uśmiechem.

***

W szkole byłam jakby półżywa. Nie powinno mnie więc dziwić, że podczas jednej z przerw wpadłam na Lysandra. To stało się w ułamku sekundy, a ja miałam głowę pełną myśli. Przewróciłam się i tak oto znalazłam się na podłodze. Proszę o brawa…
- Przepraszam- powiedział chłopak i pomógł mi wstać.
- To moja wina- uznałam- W ogóle jestem dziś jakaś nieżywa...
Chłopak spojrzał na mnie pytająco dwukolorowymi oczami.
- Coś się stało?- powiedział to takim tonem, że od razu czuć było, że się przejmuje, ale nie naciska.
- Nie- mruknęłam, po czym, nie wiadomo dlaczego, wydusiłam prawdę- W sumie to po prostu dużo się u mnie dzieje... już nie nadążam za tym wszystkim.
Lysander nie zapytał, o co chodzi. Ciekawe, czy wie o Ami? Z tego co słyszałam, długo zna się z Laurą... Tak czy inaczej, nie zdradził, czy domyśla się, o co chodzi. Ja za to odeszłam z przelotnym pożegnaniem. Poszłam do ogrodu. Było dość chłodno, ale za to pusto.

***

W ogrodzie znów (czyli po raz pięćdziesiąty drugi) przeczytałam kartkę. Przypomniałam sobie całą opowieść.
Zaczynało się to od tego, iż Stella poznała Heri, która uczyła ją wszystkiego o gwiazdach i planetach. Każdego dnia Heri zachowywała się inaczej. Raz mówiąc z wyrzutem, raz z rozmarzeniem, raz obojętnie. Każdego dnia Stella słuchała jakichś historii: o postaciach mitologicznych, o ludziach, którzy brali naukę z gwiazd. Tak, jakby codziennie gwiazdy uczyły ją czegoś nowego.
Pisałyśmy tę historię długo, tworząc krótkie „rozdziały”, w których królował wątek akurat nas intrygujący. Przy tej historii naoglądałyśmy się dramatów.
O dziwo, było to jedno z najkrótszych opowiadań. Po prostu Heri opowiedziała Stelli o Beltegezie, naszej ulubionej gwieździe. Wszystko, rzecz jasna, zmyśliłyśmy.
Ale skąd tu ta kartka? Ja jej zeszytu nie wyrywałam... Ale Czarnego Serca od dawna nie czytałam. Wzięłam je, ze względu na sentyment. Może ta kartka jest tam już od jakiegoś czasu? A może mi odbija? A może powinnam się więcej w tej sprawie dowiedzieć?
W każdym razie, jeżeli nasz zeszyt z opowiadaniami gdzieś jest, to w domu na strychu. Wśród innych zapomnianych szpargałów.

***

Podczas kółka dyskusyjnego mój nastrój zdecydowanie się poprawił. Dziewczyny skorzystały z nieobecności Laury i przeanalizowały cały związek jej i Kastiela. Nie włączyłam się do dyskusji, ale nieźle się pośmiałam. Potem koleżanki przeszły do wczorajszego dnia.
- Nita, od kiedy grasz w teatrze?- zapytała Rozalia.
Nita jakby obudziła się ze snu. Wcześniej słuchała jednym uchem.
- A, to... coś mnie po prostu natchnęło- powiedziała z uśmiechem.
- Aha, jasne, powiedzmy, że tak było- powiedziała Klementyna- Ale Nataniel dziwnie na ciebie patrzył. Zauważyłaś?
Atmosfera w mig się popsuła. Przypomniało mi się, że Klementyna jest informatorką Amber. Więc księżniczka ją tu nasłała? Zwykle Klementyna przychodzi, ale bardziej dla siebie, co widać po jej reakcjach.
Nita jednak nie dała się zmanipulować i odpowiedziała:
- Byłam zbyt zajęta ratowaniem mojego kochanego braciszka, żeby zwracać na niego uwagę. A co, ty na niego patrzyłaś?
Klementyna zarumieniła się.
- Po prostu trochę słyszałam...- spróbowała się usprawiedliwić.
Rozalia, która mianowała się przewodniczącą kółka, podniosła nagle rękę, by nas uciszyć. Gwałtownie zmieniłyśmy temat na nasz ulubiony film. Po chwili weszła pani Hart.
- Dziewczyny, muszę już iść do domu, a nie chcę się narażać pani dyrektor. Możecie skończyć dziś wcześniej?
Przytaknęłyśmy i pożegnałyśmy się z bibliotekarką. Nagle przypomniałam sobie, że nie poinformowałam bliźniaków o moim kółku.
- No, Viola, będziemy musiały się przejść...- powiedziałam.
- A możemy zajść do parku?- zapytała dziewczyna- Chciałabym trochę porysować.
Zgodziłam się i ruszyłyśmy w tamtym kierunku.

***

Usiadłyśmy z Violettą na jednej z ławek między drzewami. Ona wyciągnęła swoją teczkę i szkicownik. Po chwili zaczęła rysować. Aż przypomniał mi się mój dzisiejszy sen. Wzdrygnęłam się i wyjęłam książkę z plecaka. Było to oczywiście Czarne Serce, które, przez ciekawość, wzięłam ze sobą. Przeczytałam rozdział, w którym znajdowała się kartka. Tak naprawdę nie działo się tam nic szczególnego. Ciotka głównej bohaterki zaginęła, a ona opisywała całokształt sytuacji i postanowiła wszcząć śledztwo na własną rękę.
Rany, to wszystko się strasznie komplikuje. Nie chcę myśleć o jedynym możliwym wyjaśnieniu... ale może to Ami wyrwała tę kartkę? Tylko, że ona o swojej śmierci nie mogła się dowiedzieć przed faktem...
- Sam, wszystko dobrze?- zapytała mnie Violetta.
Kiwnęłam głową i spojrzałam na jej rysunek. Przedstawiał dziewczynę przykutą do ziemi. Otaczały ją żelazne kraty. Przed jej „celą” leżał mały kluczyk, najprawdopodobniej do otwarcia więzienia. Ona jednak nie patrzyła na klucz. Jej spojrzenie skierowane było w jakiś daleki punkt.
- Masz talent- pochwaliłam przyjaciółkę- ale to trochę przygnębiające.
- Ale to nie ma być przygnębiające- zaprotestowała- To ma być obraz nadziei. Widzisz tę dziewczynę? Nie patrzy na klucz, jak ktoś, kto przez ból doprowadził się do obłędu. Patrzy tam, skąd ktoś może przyjść. Uratować ją. Gdyby w to nie wierzyła, patrzyłaby właśnie na klucz. To nadzieja pozwala jej wierzyć, że tam, gdzie nawet nie możemy spojrzeć, jest ktoś, komu na niej zależy.
Szczęka mi opadła.
- Viol, ale z ciebie poetka! To jest po prostu ‘efekt wow’! Dlaczego prawie nigdy nie opisujesz swoich rysunków?
Violetta opuściła głowę. Czemu jest taka nieśmiała? Chociaż... i tak można powiedzieć, że samo to, że tym razem mi to opisała, to coś dziwnego.
- W każdym razie wyszło ci genialnie. Mamy jednak jutro ten sprawdzian...
- Jasne, wracajmy- powiedziała dziewczyna. Wyraźnie jej ulżyło, że nie ciągnęłam tematu.

***

Wieczorem wyszłam z domu, mówiąc Violetcie, że muszę się przewietrzyć. Zakradłam do ogrodu i położyłam na ławce. Słońce zaszło z godzinę temu, a niebo pełne było gwiazd. Z tego co wyczytałam w internecie, gwiazdozbiór Oriona widoczny jest od października do maja. Mamy 2 października, więc powinien być widoczny. Trochę to zajęło, ale w końcu go zobaczyłam. Zauważyłam także Betelgezę. Za dużo w niej wspomnień.
- Wszystko okej?
Prawie spadłam z ławki. Byłam tak wpatrzona w niebo, że nawet nie usłyszałam podchodzącej do mnie Violetty. Patrzyła na mnie zaniepokojona.
- Biorąc pod uwagę to, że ledwo co udało mi się nie spaść z ławki, to chyba nie jest źle- odpowiedziałam.
- Przepraszam, ale dość długo cię nie było. W dodatku Laura zadzwoniła. Powiedziała, że jeżeli unikasz rozmów, mam tobą potrząsnąć i zmusić cię do gadania. Nie do końca zrozumiałam aluzję, ale na pewno nie możesz tu siedzieć sama.
- No dobra- jęknęłam.
- Sam, co się dzieje?- zapytała cicho Viol.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, a ona usiadła obok mnie.
- Wiesz, ja dziewczynom nie powiem... A chyba lepiej się czasem przed kimś wygadać.
Spojrzałam na nią pytająco. Najwyraźniej i ją coś gryzie.
Zwierzyłam jej się z tego, że wciąż myślę o siostrze. Nie powiedziałam jednak nic o wyrwanej kartce. Nagle ona się odezwała:
-Wiesz, moja mama umarła, gdy miałam siedem lat. Do dzisiaj się z tym nie pogodziłam. Od tego czasu mój tata bardzo posmutniał. Ja zaczęłam się wycofywać w cień. Nigdy nie lubiłam być widoczna, ale po tym zdarzeniu nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie widział. Przez dłuższy czas rozmawiałam tylko z moim tatą.
Spojrzałam na nią, przejęta.
-Nie wiedziałam. Przykro mi...
Ona jednak już mnie nie słuchała. Wróciła myślami do tamtych lat. Oparłam się na ławce i pokazałam na gwiazdozbiór Oriona. Następnie opowiedziałam Viol mitologiczną historię owego bohatera. Później poszukałam małego i dużego psa- psów Oriona. Pierwszy raz tak łatwo szło mi odnajdowanie gwiazdozbiorów. Wiedziałam, że Violetta nawet nie próbuje komentować tego, co mówię. Ale wcale mi to nie przeszkadzało. Nawet trochę mi pomogło. Potem już w ogóle nie myślałam o Ami. A w nocy nie śniło mi się zupełnie nic.

***

Rano okazało się, że bliźniacy zapomnieli po nas przyjechać. Brylantowo. Tak więc spóźniłyśmy się na sprawdzian i trochę nam się za to dostało. No i złapał nas deszcz. Po lekcji dogoniłam unikającego mojego spojrzenia Armina. Przywołał skinieniem brata. Zapytałam ich, dlaczego po nas nie przyjechali.
- Ładna dziś pogoda, idealna na spacer- próbował zmienić temat Armin.
- Spacer? Do reszty ci odwaliło? Nie mogłeś znaleźć wiarygodniejszej wymówki?- Szepnął do niego Alexy.
- Tak, zwłaszcza, że rano padało…- odpowiedziałam.- Po prostu ręce opadają…
- Deszcz jest potrzebny…- wtrącił Alexy.
-… żeby najpiękniejsze kwiaty mogły rosnąć- dodał Armin i mrugnął do przechodzącej obok Nity.
A ona westchnęła i przewróciła oczami.
- Taa, znalazł się ogrodnik- rzuciła.
- Warto było spróbować…
- Ogrodnik? Czy jest tu ktokolwiek, znający się na roślinach?- Powiedział chłopak z włosami w kolorze trawy.
- A ty kim jesteś?- Odpowiedziała Iris, przechodząca dziedzińcem.
- Jade, chłopak z wymiany. Miło poznać- uśmiechnął się do nas.
Przedstawiliśmy się kolejno.
- Więc słyszałem coś o ogrodniku.
- Pomyłka. Nikt tu nie lubi zielska- rzekł Armin i wykonał odruch wymiotny.
- Mów za siebie. Ja lubię rośliny. Moja mama jest kwiaciarką- odparła Iris.
- Dobrze się składa. Mam problem, możesz mi pomóc, Iris?- Zapytał zarumieniony Jade.
- Oczywiście.
I poszli. Iris chyba spodobała się Jade’owi.
- Skoro nie jesteśmy już potrzebni, to do zobaczenia, dziewczyny!- Rzucił Armin i wraz z bratem pobiegł do samochodu.
- Ale…!- Krzyknęłam za nimi.
- Wrócimy pieszo, Sam.- Powiedziała Violetta.
- Dobrze. Oj, czekaj, zapomniałam wziąć stroju z wuefu. Zaraz wrócę.
- Okej.
Pobiegłam do szatni. Minęłam ogród, w którym Iris i Jade przesadzali jakieś kwiatki. Tylko czemu o tej porze roku? Nie bardzo znam się na roślinach. Następnie przebiegłam przez halę sportową, w której ciemnoskóry chłopak grał w koszykówkę. Spojrzał na mnie zaskoczony. Nie przejęłam się tym i poszłam po strój. Gdy wracałam, chłopak stał pod drzwiami. Po co?
- Hej, spieszysz się?- Spytał.
- Trochę. Koleżanka na mnie czeka.
- Jak masz na imię?
- Samanta. Czemu pytasz?
- Odprowadzić cię kawałek?
- A twoje imię? Myślałam, że to standardowa procedura. 
Zaśmiał się. Nie to chciałam uzyskać.
- Jestem Dajan. Z wymiany międzyszkolnej. Chodzę do szkoły sportowej. Więc zgadzasz się?
- Słuchaj, może innym razem- powiedziałam.
- Trudno. Do zobaczenia, Samanto!- Rzucił.
      Dziwne.
Pobiegłam do czekającej na mnie Violetty. Poszłyśmy do domu. Teraz mam jeszcze więcej dziwnych zdarzeń.
I wiele zagadek do wyjaśnienia.


*****************************************************************************


Rany, jak dużo tych wyświetleń... Zaraz będzie tysiąc...- tak dla nas wyglądały ostatnie dni, za co bardzo Wam dziękujemy. Chcemy jeszcze wspomnieć, że w blogu akcja płynie zgodnie z kalendarzem z 2013 roku (tak jakoś wyszło przez przypadek z tymi datami). 
Ostatnio czytałyśmy także komentarze i pojawiła się tam propozycja, by umieszczać więcej piosenek. Tak więc wpadłyśmy na pomysł, że na początku każdego rozdziału będziemy umieszczać link do piosenki, która aktualnie pasuje nam do akcji. Co Wy na to?

2 komentarze:

  1. Cudowny ;3
    Bardzo lekki i jednocześnie tajemniczy rozdział. Wydaje mi się, że wprowadzicie kilka dodatkowych wątków.
    Przykro mi, że nie skomentowałam od razu, ale w niedzielę wieczorem (z powodu spraw prywatnych) pojechałam na dwa dni do babci, która nie ma ani komputera, ani internetu. I nie było jak skomentować. Dopiero dzisiaj doczytałam cały rozdział i uważam, że jest świetny! Trochę inny od poprzednich, bo skupiłyście się głównie na relacjach Sam i Violi, ale to dobrze. Trzeba jednak pokazać, że Samanta przeżyła tragedię i ma jakieś problemy psychiczne.
    A teksty Armina- epickie! Macie talent do komentarzy chłopaków. Według mnie idealnie ich przedstawiacie, jednak oryginalnie. Bo do tej pory spotykałam się tylko z wersją Kastiela-zboczeńca. A tę wersję lubię bardziej ;)
    Przyjechali chłopcy z wymiany- rzadkie. Ale ciekawe. Bo uwielbiam ich obu!
    Chyba za bardzo się rozpisałam, ale było sporo do opisania. Zapomniałabym:
    Gratulację dla Armina, że zdał na prawko!
    Pozdrawiam,
    Ania xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko dziękujemy za komentarz, Aniu xD.
      Pozdrawiamy :*

      Usuń