Link ---> Your Biggest Mistake (Nightcore)
Jak zwykle ktoś mnie obudził. Tym razem nie był to ani pies, ani natrętny burak.
Jak zwykle ktoś mnie obudził. Tym razem nie był to ani pies, ani natrętny burak.
- Wstawaj, już dziesiąta!- Pogoniła mnie Camilla.
- Dopiero?
- Ty byś przeleżała cały tydzień i się nie wyspała...
Podniosłam się więc i skierowałam do łazienki. Sobotni poranek nie był zachęcający. Na niebo wstąpiły szare chmury. Wyglądało, jakby miała być burza.
Gdy weszłam do toalety, kuzynka znowu zaczęła mnie poganiać. Pospieszyłam się i poszłam do salonu, gdzie czekała moja 'familia'.
- A więc tak: Kastiel, Nita, postanowiłam, że nie będę wam już więcej przeszkadzać i wrócę do domu. Jestem wdzięczna za gościnę, przede wszystkim Kastielowi, bo mnie nie wyrzucił za drzwi pierwszego dnia. A od ciebie, Nita, oczekuję, że będziesz ćwiczyć regularnie grę na pianinie.
Mój brat się uśmiechnął. Widocznie bez Camilli było mu wygodniej. Ja za to mimowolnie posmutniałam. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że mieszka blisko, ale będzie mi brakowało tego jej codziennego zrzędzenia.
- No, najwyższa pora- stwierdził Kastiel.
- Jak możesz tak mówić? Nie przyzwyczaiłeś się do niej?
Zaśmiał się.
-Chciałem podobne pytanie zadać tobie. Wolisz jakąś kuzynkę od najbliższej rodziny?
- Ja tu jestem- wtrąciła.
-Od kiedy ty jesteś taki prorodzinny? Że niby tak przepadasz za naszymi rodzicami?
- Aaa... już czaję- dodała Camilla- pierwsza kłótnia. Jak przystało na prawdziwe rodzeństwo- uśmiechnęła się.
- A ty ich w ogóle olewasz. Jakby byli obcymi ludźmi!-Warknął.
- Przez siedemnaście lat miałam taki do nich stosunek!- Zdenerwowałam się.- Tobie nic o tym nie wiadomo! Ty masz ich od urodzenia i nie rozumiesz mojej sytuacji! Miałeś czas się przyzwyczaić...
- I to niby moja wina, że trafiłaś do tego cholernego domu dziecka?!
Przegiął strunę. Stanowczo.
Odwróciłam się, pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Gdy już tak leżałam bez celu, postanowiłam zajrzeć na laptopa. Skai. Może ona mi poprawi humor.
Jak się spodziewałam, wysłała kolejną wiadomość. Tym razem dość pozytywną. Opisała mi to, jak dzielnie zniosła obecność Mike'a. I nawet zdołali się dogadać. Moja wiadomość była o tym, co się u nas akurat dzieje. Często opisuję jej zwykłe dni, by choć trochę mogła poczuć się jak w prawdziwym domu. I, o dziwo, te maile jej nie dołują. Wydaje mi się, że cieszy się moim... szczęściem. Może ma nadzieję kiedyś doświadczyć tego samego?
Miałam rację. Teraz czuję się lepiej.
Postanowiłam nie zawracać sobie głowy Kastielem i, zgodnie z poleceniem Camilli, zaczęłam grać na pianinie.
Nie zdziwiłam się, gdy nic mi nie wychodziło. Zresztą cały dzień minął mi jakoś monotonnie.
Wieczorem już spakowana Camilla zadzwoniła po matkę. Ciotka Milly jest cudowna i obiecałam jej odwiedziny.
***
W niedzielę zdałam sobie sprawę z tego, że brat mnie unika. Nie słucha i nie przejmuje się mną. Dlatego z nudów zaczęłam sprzątać mieszkanie.
Od zawsze byłam do tego przyzwyczajona. W domu dziecka przebywało dwóch trzynastoletnich chłopców- Marcel i Maciek z pokoju naprzeciwko. Byli kumplami i, niestety, wszystkie dziewczyny do nich wzdychały. Tylko ja i Skai zachowałyśmy resztki inteligencji. Problem tkwił w tym, że moi rówieśnicy słynęli z żartów (według mnie głupoty) i okropnie bałaganili. Nie tylko u siebie, ale u każdego, do kogo przyszli. Dziewczyny ciągle ich zapraszały. A skoro w naszym pokoju wyłącznie ja i niegdyś siedmioletnia Skai potrafiłyśmy się oprzeć ich urokom, to głównie na nas spoczęło brzemię porządków. I po kilku miesiącach do tego przywykłam. Tak więc teraz brat zrzuca na mnie ten obowiązek. Dba jedynie o własny pokój, w którym i tak jest niezły śmietnik.
Ale skoro on tak woli pogrywać, a wiecznie głodna kuzynka pojechała, nie ugotuję mu dziś obiadu. Taka mała zemsta.
***
Następnego dnia natknęłam się na Nataniela. Nie bardzo się ucieszyłam. A on wręcz przeciwnie.
- Witaj, Nita. Jak ci minął weekend?- Zagadał mnie.
- Mogło być lepiej...- westchnęłam.
- Coś się stało? Mogę jakoś pomóc?
- Prywatne problemy. Pokłóciłam się z bratem.
- Rozumiem. Wiesz, ja też często nie dogaduję się z siostrą. Ale czasem wystarczy porozmawiać i zręcznie obrócić sytuację na swoją stronę- powiedział, przekonany o swej nieomylności.
Zaśmiałam się. Ale tylko w duchu. Moja twarz pozostała nieprzenikniona.
Biedak. Naprawdę nie widzi tego, że Amber zawsze nim manipuluje? Zamiast się śmiać, zaraz chyba zacznę mu współczuć.
- Dzięki za radę. Może zadziała.
-Cieszę się, że mogłem pomóc. Odprowadzić cię do budynku?- Zaproponował.
- To miłe, ale się spieszę- ucięłam i pobiegłam na lekcje.
A tam co nowego? Laura wróciła. Ciągle się uśmiechała i opowiadała, co robiła we Francji.
-Dziewczyny, ale było cudownie! Zwiedziłam chyba wszystko, co się dało. I tak dawno nie widziałam dziadka! Poza tym moja ciocia-Francuzka urodziła! Nawet nie wiecie, jaki Adrien jest słodki...- rozmarzyła się.- Chociaż ja mówię na niego Adaś.
I tak na każdej przerwie.
Ale nie było to nudne. Za każdym razem zaskakiwała nas nowymi opowieściami i pokazywała zdjęcia. Naprawdę, ten jej kuzyn jest uroczy.
Po lekcjach spotkałam Samantę.
-Cieszę się, że Lau wróciła. Szkoda tylko, że Violetta wraca do siebie... Za to już nie będę zależna od pamięci Armina- zaśmiała się lekko.
- Jak często zapominał o was?- Spytałam, a w mojej głowie zrodziła się pewna myśl.
- Notorycznie- przewróciła oczami.
***
W domu było cicho. Dziwne.
Nie, jednak nie. Kastiel po prostu zasnął.
Gdy zamknęłam drzwi wejściowe, od razu się obudził. Podszedł do mnie.
- Siostruś, przemyślałem trochę naszą kłótnię. To bez sensu. Może przestaniemy ją ciągnąć?
Przez chwilę się zastanowiłam. Czyżby zmądrzał?
Ta myśl zniknęła momentalnie.
Heh, biedactwo nie ma co jeść. Skoro nie gotuję mu obiadków, musi sam sobie robić. A z jego talentem kulinarnym...
- Oczywiście, braciszku, cokolwiek zechcesz!
- Masz gorączkę?
- Skądże!- Machnęłam ręką.
- Dziwnie się zachowujesz. Pytam poważnie.
- Nie, po prostu zdałam sobie sprawę z tego, że jesteś świnią. Wykorzystałam radę Nataniela i spróbowałam obrócić sytuację na swoją korzyść. Tyle, że chyba jesteś na to odporny.
- Myślałem, że się dogadamy, ale skoro ty wolisz przebywać z nim, to ja jestem już zbędny!- Warknął.
- Gratulacje, geniuszu! Zgłodniałeś i nagle ci zmiękło serce? Nie licz dziś na jedzenie. Jak będziesz miał ochotę, idź obżeraj Lysandra.
- Masz coś do niego?!
- Spokojnie, bo ci żyłka pęknie... Nie, nic do niego nie mam. Myślę tylko, że nikt inny ci jeść nie da.
- Ty w kółko o tym jedzeniu! Nie przyszło ci do głowy, że jedynie nie lubię, jak ktoś obraża moich rodziców?!- Wrzasnął.
- Tak się przypadkiem składa, że to też moi rodzice!
Tym razem on sobie poszedł.
I dobrze. Telewizor jest wolny.
Po kilku godzinach męczarni z idiotycznymi spikerami, poszłam odrobić lekcje. I wtedy przypomniałam sobie o tej nagłej myśli podczas rozmowy z Sam.
- Armin?- Spytałam.
- Nit? Cześć! Czemu dzwonisz?
- Mam pytanie. I jednocześnie prośbę. Mógłbyś jutro po mnie podjechać? Pokłóciłam się z bratem i nie mam podwózki do szkoły. A żeby dziś się nie spóźnić, musiałam wstać pół godziny wcześniej...
- Spoko, nie ma sprawy!
- Nie zapomnisz?
- Ma się rozumieć! Do zobaczenia!
- Cześć!
Rozłączyłam się. Położyłam się spać z myślą, że jeśli Armin zapomni, a ja się przez niego spóźnię, będzie miał poważnie przerąbane.
***
Moje obawy były bezpodstawne, bo jakimś cudem przyjechał.
- Nie ma Alexy'ego?
- Jest chory. Ale, dziewczyno, masz farta! Możesz siedzieć z przodu koło mistrza!
- Rzeczywiście, rewelacja...
Całą drogę nadawał mi o jakiejś nowej grze. Nawet mnie zaciekawiła.
- Jak masz ochotę, wpadnij do mnie po lekcjach. Wspólnie uda nam się obalić system- powiedział bardzo pewny siebie.
Akurat w tym jestem specjalistką.
***
Znowu wpadłam na Nataniela. Przypadek? Nie sądzę.
- Masz kontakt z Kastielem?- Zapytał.
- Tak. Czemu cię to interesuje?
- Bo często widzę, jak koło ciebie przechodzi. Coś was łączy?
Zdecydowanie zbyt osobiste pytania.
- Tak. A teraz czemu pytasz?
Speszył się.
- Bo ja, ten... Jako gospodarz muszę kontrolować sytuację relacji w szkole, by uczniowie byli wobec siebie życzliwi i tak dalej...
- Rozumiem.
Ale kiciarz.
- W takim razie... Wszystko dobrze, tak? Nie ma z nim problemów?
- Ostatnio się nie dogadujemy.
Nieznacznie się uśmiechnął, ulżyło mu.
- Szkoda to słyszeć.
I tym razem bez pytań odprowadził mnie pod klasę.
***
Po lekcjach wyszłam na dziedziniec. Już miałam wracać do domu, gdy podbiegł do mnie Armin.
- Tu jesteś! Nit, możemy od razu pojechać do mnie.
Kastiel raczej nie przejmie się moją nieobecnością.
- Spoko, dzięki.
- Oszczędzę ci trudu spacerowania.- Powiedział i lekko się skrzywił.
To musi być naprawdę drażliwy temat.
Postanowiłam sprawić mu przyjemność.
- Jesteś wielki.
- Się wie- puścił do mnie oczko.
Mimowolnie się zaśmiałam. W dobrym humorze pojechaliśmy do jego domu.
- A więc- do wyboru, do koloru!- Krzyknął, gdy weszliśmy do jego pokoju.
Dom jest przytulny, ale jego pokój to istny raj dla maniaków gier. Całe stosy płyt, po dwa laptopy, komutery, PS, x-box, tablety, wszystko. No i plazma.
- Rozgość się.- Powiedział najwyraźniej dumny.
Tak szczerze, nie bardzo wiedziałam gdzie usiąść. Łóżko nie było pościelone, podłoga była zasłonięta stertami gier, a jedyny fotel wziął Armin. Chyba po chwili zdał sobie z tego sprawę, bo z uśmiechem wstał i przyniósł jakieś stare krzesło. Oczywiście w tym czasie ja już zajęłam wygodniejsze miejsce, a jemu został ten taboret.
- Sprytnie. To w co chcesz najpierw zagrać?
- Nie wiem, możesz pokazać coś, czego jeszcze nie przeszedłeś?
Uśmiechnął się.
- Ostatnio dostałem w prezencie Diablo III. Kiedyś tata pokazał mi dwie pierwsze części. Jeszcze za bardzo nie grałem, więc możemy spróbować.
Przeczytałam opis. I też się uśmiechnęłam.
- W takim razie ja będę łowcą demonów, a ty mnichem- postanowiłam.
- Co? Nie ma mowy. Wszystko, tylko nie żaden mnich.
Uśmiechnęłam się o wiele szerzej.
- Okej. W sumie i tak bardziej pasuje do ciebie szaman- wydusiłam poprzez śmiech.
Armin zrobił idiotyczną minę.
Gdy opanowałam głupawkę, zaczęliśmy grać. Z początku szło nam świetnie, ale potem Armin zaczął mieć kłopoty.
- To trudne. Ciężko ich w tym miejscu pokonać. Nie wierzysz? Możemy się zamienić padami. Ja przez chwilę będę twoją postacią.
Wzruszyłam ramionami. I udało mi się przejść. A czarnowłosy znowu sobie nie radził.
- Jak ty to robisz?!
- Łatwy sposób na obalenie systemu. Sam przecież to proponowałeś. Tu jest niedopracowane. Rób to, co ja.
Zadziałało.
- Jesteś genialna!
W podobny sposób przeszliśmy jeszcze dwie gry.
- Nit, jak to robisz?
- Nie jestem pewna. Od zawsze lubiłam tego typu gry, choć miałam do czynienia tylko z takimi niskiej jakości. Chodzi o to, że musisz sobie wszystko dokładnie przemyśleć. Trzeba mieć taktykę. Gdy pierwszy wariant nie zadziała, spróbuj z następnym. I tak dalej...- wzruszyłam ramionami.
- Wow, ja zwykle po prostu idę na żywioł.
- Czasem to działa. Jednak w większości przypadków jest zgubne. Gdybym nie zauważyła szczeliny, pewnie zrobiłabym to samo, co ty. Pamiętasz, jak pytałeś, czemu zamiast zabijania łażę po krzakach?- Przytaknął.- No właśnie. Masz odpowiedź.
Patrzyłam rozbawiona w jego nic niepojmujące oczy. Czasem faceci są tacy zabawni...
- Ale muszę już wracać. Jest późno, a jutro klasówka z geografii.
- Jak ja nie znoszę przyrody...
- Dlaczego?
- Nieważne. Podwiozę cię, okej?- Zmienił temat.
- Dzięki.
Cały czas zastanawiałam się, gdzie jest Alexy. Podobno się rozchorował, a nie było go w domu. Zagadka rozwiązała się po drodze.
- Patrz.- Wskazałam na ławkę koło sklepu.
- Co on tam robi?
- Nie mam pojęcia. Idź sprawdź, mi zostało do domu jakieś dwieście metrów, przejdę się.
Armin zatrzymał samochód i podszedł do brata. Ten siedział na ławce i wyglądał, jakby miał zwymiotować.
- Chodź, brachu.
Słyszałam jeszcze tylko, jak auto odjeżdżało, po czym skierowałam się do niewielkiego domku błyszczącego w oddali.
***
- Kastiel? Jesteś tu?- Zapytałam.
Spał. Przy stole. Ze spalonym mięsem i pustą flaszką obok.
- Nita? Przestań mi zawracać dupę. Zajmij się sobą i wyprowadź psa, bo coś mi tu lata takiego- powiedział ospale, po czym zaczął układać grzywkę.
O Boże.
- Czemu chlałeś?
- Nie twój interes. A teraz idź i, no, ten, właśnie. Znowu jakieś muchy. Po prostu zejdź mi z oczu, siostruś marnotrawna. Dość mam przez ciebie kłopotów.
Zalany w trupa. Ale o czym on mówi?
- Co się stało? Mi możesz powiedzieć, braciszku.
- Nie mogę. Ale nie. Nie mogę, jesteś taka wkurwiająca. Bo ty sobie myślisz, że jak będę głodny, to zacznę ci służyć, tak?
- Nie!
- A tak! Nie przerywaj. Bo taka siostruś jest niedobra i może wszystko, a ja taki biedny muszę sobie radzić sam.
Aż mi serce zmiękło.
- Co chcesz na kolację?
- Stek. A nie ma.
- Stek. A nie ma.
I tak mniej więcej rozmawialiśmy. W końcu nie wytrzymał i zasnął. Ustawiłam mu tylko budzik i poszłam się wykąpać.
***
Rano, już wyszykowana, zeszłam na dół. Mój brat nieporadnie się ubierał. Niestety w takim stanie nie puszczę go między ludzi. Jeszcze zaczną mu dawać pieniądze. Wygląda, jakby mieszkał pod mostem.
Armin znowu się nie spóźnił. To chyba cud.
- A co było wczoraj z Alexy'm?
- Chłopak wracał od kumpla i się źle poczuł. Mówiłem mu, że jest chory i powinien siedzieć w domu, ale nigdy mnie nie słucha.
Widocznie Nataniel miał dziś inne zajęcia, bo nie czekał na mnie na dziedzińcu. Trochę mnie to zastanowiło.
I zapomniałam się nauczyć do klasówki. Chociaż nie poszło mi tak źle.
Standard to jednak standard. Gospodarz złapał mnie przed budynkiem po lekcjach.
- Cześć, Nita! Musiałem dziś trochę pomóc Melanii i nie mogłem na ciebie poczekać.
Trzeba się trochę zrewanżować. Ciekawe, jak zareaguje.
- A ciebie co łączy z Melanią?
Wzdrygnął się.
- Mogę być szczery? Jest bardzo miła i uczynna. Kiedyś nawet chciała ze mną chodzić. Jednak wtedy pojawiła się Laura- zaciął się.- Chyba wiesz. Wszyscy mnie znienawidzili, tylko Melania pozostała. Zaprzyjaźniłem się z nią. Przekonała mnie na początku roku, żebym nie jechał na wymianę od września. Nie do końca rozumiem dlaczego. Jednak spotkałem ciebie. Widzę, że jesteś inna. Mimo tego, że zadajesz się z Kastielem, wydajesz się być życzliwa i inteligentna.
- A zadawanie się z Kastielem wyklucza te dwa?
- Źle mnie zrozumiałaś. On po prostu potrafi namawiać ludzi do rzeczy, które mają fatalne skutki. Radzę ci, żebyś przestała się z nim widywać.
- To akurat niemożliwe. Od tej nocy nareszcie go dobrze rozumiem.
- Co robiłaś u niego w domu o tej porze?- Zaniepokoił się.
- To chyba jednak prywatne.
- Martwię się o ciebie. Długo się znacie? Bardzo często się widujecie? Jaki ma do ciebie stosunek?
- Nie. Tak. Między nami jest wręcz cudownie.
- Czy ty...? Nie, czekaj...
- Co?- Zniecierpliwiłam się.- Wyduś to z siebie.
- Czy wy...? O Jezu...
Ale przynudza. Odwróciłam się i już miałam iść, gdy zadał to pytanie.
- Czy ty się z nim przespałaś?
Stanęłam, odrętwiała.
To był jego największy błąd.
Kilkanaście osób, w tym kilka moich znajomych, widziało nas z nieznacznej odległości. Nie mogli usłyszeć pytania, ale na pewno zobaczyli napięcie między mną, a tym wścibskim zboczeńcem.
Stał w odległości około siedemdziesięciu centymetrów. Idealnie.
Odwróciłam się do niego i w mig wykręciłam mu rękę. Nie był na to przygotowany i upadł.
Szybka kalkulacja- nic poważnego. Kilka stłuczeń i płytkich ran. Uczniowie wokoło wydali z siebie wystraszone piski. Nawet ta męska część. Spojrzałam na drzewo po drugiej stronie dziedzińca.
Miało go nie być w szkole. Jednak widziałam to.
Czerwonowłosy chłopak uśmiechał się do mnie z cienia.
Czerwonowłosy chłopak uśmiechał się do mnie z cienia.
- To mój brat- rzuciłam i wybiegłam z terenu szkoły.
**********************************************************************************
Pozdrawiamy z około dwudziestu minut po północy xD Bardzo przepraszamy, że znów tak późno, ale zaczęłyśmy pisać ten rozdział w niedzielę :3
A co do sformatowania i akapitów, to proszę mi nawet o tym nie wspominać. Prawie mnie szlag jasny trafił, gdy po zaćmieniu mózgu olśniło mnie, dlaczego te głupie spacje za każdym razem są innej wielkości. W każdym razie poszukamy na to patentu i mam nadzieję, że nie było to aż tak widoczne.
A co do sformatowania i akapitów, to proszę mi nawet o tym nie wspominać. Prawie mnie szlag jasny trafił, gdy po zaćmieniu mózgu olśniło mnie, dlaczego te głupie spacje za każdym razem są innej wielkości. W każdym razie poszukamy na to patentu i mam nadzieję, że nie było to aż tak widoczne.