Jest 24 stycznia. To był najgorszy tydzień w moim życiu. Zdarzyło się tak wiele, że ciężko opisać wszystko po kolei. Zwłaszcza, gdy jest się takim mistrzem słowa i kompozycji tekstu jak ja. I- tak, to był sarkazm. Z polaka tylko mnie żałować. No chyba, że chodzi o ortografię. Wiem, że postanowiłam prowadzić dziennik, a nie pamiętnik, ale nie potrafię żadnego. Więc tutaj będę po prostu opisywała wydarzenia z mojego życia, poczynając od kilku wspomnień i Dnia Koszmarów- 18 stycznia.
Wspomnienie wcześniejszych miesięcy:
Gimnazjum było spokojnym okresem w moim życiu. Zawiązałam wtedy mnóstwo znajomości, a nawet kilka przyjaźni. Gdy jednak miałam iść do liceum, rodzice z powodów pracy musieli się przenieść do Francji. Mój dziadek od strony taty jest Francuzem i mieszka w Paryżu, więc nie było to dla nich problemem. Oczywiście jako niepełnoletnia musiałam się przeprowadzić razem z nimi. Przez cały czas utrzymywałam kontakt ze wszystkimi znajomymi. Tak oto minął rok. Po tym czasie wróciliśmy do starego domu w starym mieście, a wszystko miało wrócić do normy, czyli ja miałam zacząć chodzić do liceum.
W wakacje przed drugą klasą jednak poznałam pewnego chłopaka. Był dość optymistyczny i rozsądny. Okazało się, że chodzimy do tej samej szkoły- Słodkiego Amorisa. Dzięki temu dość łatwo mi się było zaaklimatyzować. W sumie nie było tak ciężko, większość osób z klasy już znałam i bardzo polubiłam pozostałych. Niestety jak zwykle musiało wydarzyć się coś złego…
Pod koniec września przyjechała pewna dziewczyna imieniem Debra. Zaczęła przymilać się do czarnowłosego Kastiela- kumpla mojego chłopaka. Była jakaś fałszywa. Najpierw to olewałam. Niestety on coraz częściej zwracał na nią uwagę i trochę się zmieniał. Utworzył z Debrą szkolny zespół muzyczny- ona śpiewała, a on grał na gitarze. Jednak cały czas się z nim przyjaźniłam. Do czasu. Pewnego dnia pod koniec grudnia przechodziłam koło pokoju gospodarzy i zobaczyłam Nataniela trzymającego ręce na biodrach Debry. Wkurzyłam się. Nie wolno tak robić. Gdy ja starałam się zniknąć z miejsca zdarzenia, Kastiel postanowił tam wejść. Potem usłyszałam tylko szarpaninę. Wieczorem Rozalia opowiedziała mi całe zajście. A więc było tak: Nataniel i Debra, wściekły Kastiel, a na koniec bójka chłopaków, którzy do tej pory za sobą przepadali. Postanowiłam to koniecznie wyjaśnić. Niestety był to ostatni dzień przed przerwą świąteczną. Powrót do szkoły był planowo 11 stycznia, ale byłam z rodzicami we Francji i dopiero 13., w środę wieczorem, wróciliśmy do domu. Ominęłam jeden dzień szkoły, bo musiałam nadrobić lekcje.
Wreszcie w piątek po lekcjach zagadałam do Nataniela, ale on tylko się odwrócił i sobie poszedł. Kastiel, z którym miałam dobre relacje, ciągle mnie odtrącał i wydawał się nieobecny. No i w sumie przez to wszystko następne kilka dni minęło mi na tworzeniu teorii spiskowych. Całkiem ciekawe zajęcie, nie powiem…
18 stycznia:
I tu zaczyna się dramat. Rano poszłam do szkoły i bez słowa minęłam chłopaków zamieszanych w historię z Debrą, która bezczelnie wyjechała w trasę koncertową. Za to na lekcjach szło mi wspaniale. Nie dostałam oceny gorszej od 4-, a akurat wtedy pani Curtis (o dziwo moja ulubiona nauczycielka) oddawała nam sprawdziany z polskiego. Chyba jeszcze nigdy nie udało mi się napisać testu z polaka tak dobrze. Na długiej przerwie zauważyłam na korytarzu gospodarza, ale od razu zniknął mi za rogiem. Jasne, najlepiej mnie unikać. Wyszłam na dziedziniec i zauważyłam Kastiela siedzącego samotnie na ławce. Podeszłam trochę bliżej i od razu dostrzegłam, że jest jakiś markotny. Gdy obok niego usiadłam, nie zareagował od razu. Po chwili jednak się odezwał:
- Dlaczego postanowiła wyjechać? Możesz mi to wyjaśnić? Dziewczyny zawsze są takie same…- westchnął.
- A co, już kiedyś miałeś kontakty z podobną fałszywką?- Powiedziałam zgryźliwie.
- Nawet nie chciałaś jej poznać. Była naprawdę idealna.
- Nie sądzę. Chodziły jakieś plotki, że tak naprawdę jest z innym. Wiesz coś na ten temat, czy nie zamierzała cię wtajemniczać?- Zapytałam.
- Daj mi spokój. Powinnaś mnie pocieszać. Jestem samotny i nie mam się z kim bawić…- narzekał.
- Jakoś rozrywka w twoim wykonaniu mnie nie przekonuje. Ja już spadam, muszę w końcu pogadać z Natanielem. Od czasu tego incydentu mnie skutecznie unika. I tak już niczego nie ukryje.
- Na jego miejscu też bym się więcej nie pokazywał na oczy swojej dziewczynie. Idiota. Sądził, że nikt się nie zorientuje. Jak tylko go zobaczę, gorzko pożałuje, że zranił ciebie i próbował odbić mi Debrę- wygrażał Kastiel.
- To chyba nie będzie konieczne, ale dzięki- uśmiechnęłam się.
- Tak w razie czego wiesz, gdzie mnie szukać- powiedział chłopak z uśmiechem.
- Chyba… możesz mi przypomnieć, pod którym mostem mieszkasz?- Zaśmiałam się.
Kastiel również się zaśmiał, po czym zarzucił mi rękę na ramię, a potem pochylił się do mojego ucha i szepnął:
- Cieszę się, że masz dobry humor w tej sytuacji. A może dasz się po lekcjach gdzieś zaprosić?
- Sorry, mam już plany. Może innym razem- powiedziałam, wstając z ławki lekko speszona.- Do zobaczenia!- Rzuciłam i wbiegłam do budynku w momencie, gdy zadzwonił dzwonek.
Reszta lekcji minęła dość spokojnie, chociaż na matematyce ciągle czułam na plecach wzrok Kastiela. Po skończonych zajęciach wreszcie natrafiłam na Nataniela. Nikogo więcej nie widziałam, każdy już wrócił do domu. On jednak stał ze spuszczoną głową koło pokoju gospodarzy. Gdy podeszłam bliżej, odsunął się i chciał sobie pójść. W ostatniej chwili złapałam go za rękę.
- O co ci chodzi? Dlaczego ciągle mnie unikasz? Jeśli chcesz przede mną ukryć to, co się stało z Debrą, nie ma szans. Sama to widziałam i mnie nie oszukasz. Pragnę tylko wyjaśnienia i zaraz sobie pójdę. To co?
- Na pewno chcesz wiedzieć? Wydawało mi się, że ją lubisz. Nie chciałbym, żebyś później miała do mnie pretensje.
- Przestań wreszcie unikać tematu!
- To ty zawsze się mnie czepiasz! Cokolwiek powiem, nigdy nie będzie dobrze. Wcześniej zauważyłem ciebie i Kastiela. Widzę, że świetnie się dogadujecie, a ja jestem już zbędny. Byłaś ze mną tylko dlatego, że jestem gospodarzem, co? Najłatwiej wykorzystywać czyjeś funkcje, a samemu chodzić po wszystkich chłopakach?- Drwił.
- Ja z nim po prostu rozmawiałam!- Odparłam.
- I z tego powodu przytulacie się przed całą szkołą? Weź nie rób ze mnie idioty. Może do tej pory tak mnie postrzegałaś, teraz jednak będę się wystrzegał przed takimi jak ty.
- Ciekawe, co ja mam powiedzieć na twoje osobiste rozmowy z innymi dziewczynami?! Tak tylko wyszło? Siedziałeś sobie, a Debra po prostu podeszła i nagle prawie się obściskiwaliście?!
I wtedy chyba trafiłam w sedno. Wszystkie emocje, które skumulował w sobie, wybuchły niczym budzący się wulkan. Nim się obejrzałam, złapał mnie za nadgarstek i z wściekłym, prawie szalonym wyrazem twarzy pchnął na podłogę. Tego się nie spodziewałam. On raczej też nie. Próbował pomóc mi wstać, ale ze łzami w oczach podniosłam się i pobiegłam w drugą stronę. Coś za mną wołał, ale już go nie słuchałam. Jak najszybciej opuściłam teren szkoły i w oka mgnieniu znalazłam się w pobliskim parku. Z płaczem usiadłam na ławce pod drzewem. Tkwiłabym tam chyba do wieczora nieustannie szlochając, ale dostrzegłam w oddali niewielki, biały domek. Lysander. Kastiel kumplował się z nim od dawna, ale po odejściu Debry naprawdę się zaprzyjaźnili. Poderwałam się z miejsca. Wygodniej było mi przesiedzieć cały dzień u niego, niż biec przez ponad pół miasta do mojego mieszkania. Tak więc wpadłam z niezapowiedzianą wizytą. I nigdy bym nie pomyślała, że na miejscu zastanę tylko Kastiela oglądającego telewizję. Gdy mnie zobaczył, tak się zdziwił, że prawie się uśmiechnęłam. Prawie. Przypomniała mi się jego propozycja. No i proszę, spędzamy razem czas po szkole. Nagle zrozumiał, co się stało. Natychmiast znalazł się obok i mnie przytulił. Zaprowadził mnie na kanapę i przyniósł kubek herbaty. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jest taki opiekuńczy. I wtedy czar prysł, bo do salonu wszedł Lysander z jakimiś napojami i przekąskami w rękach. Na mój widok uniósł brew, ale niczego nie powiedział. Nawet nie musiał. Kastiel od razu zaczął tłumaczyć sytuację.
-… potem zobaczyłem, że jakaś przybłęda wlazła ci do domu, to ją przygarnąłem i dałem coś do picia- zakończył.
- Rozumiem. Laura, jak długo chcesz tu być? Nie to, że cię wyganiam, ale wkrótce przyjdzie tu mój brat, a on rzadko zaprasza jakichkolwiek gości.
I w tym momencie drzwi się otworzyły, a do środka wszedł uśmiechnięty Leo z moją przyjaciółką Rozalią obok. A Kastiel, jak to on, zawsze musi skomentować sytuację.
- Faktycznie, typ samotnika, tak rzadko zaprasza gości…
Lysander spojrzał na niego krzywo, ale zaraz potem zaprowadził nas wszystkich do salonu i wręczył jedzenie. Przynajmniej nie będę w towarzystwie samych facetów. Opowiedziałam Rozalii wydarzenia ze szkoły, a ona stwierdziła, że “jestem zbyt skołowana i mogę się zgubić po drodze do domu, więc Leo na pewno chętnie mnie podwiezie”, po czym spojrzała znacząco na swojego chłopaka. I tak też się stało.
- Ale nie, nie ma za co. Do zobaczenia jutro w szkole. Co ja za głupoty gadam? Masz zostać w domu, koniec, kropka!- Zadecydowała Roza, gdy stałyśmy już pod drzwiami mojego mieszkania.
- Chyba masz rację. Nie dałabym rady wysiedzieć w tym samym budynku, co on. Odwiedzisz mnie jutro?- Spytałam z nadzieją.
- Oczywiście! Pa pa!
I odjechali. A ja, zmęczona, ledwo wgramoliłam się do wielkiego, dwupiętrowego, nowoczesnego domu, w którym przez większość czasu mieszkam sama.
19 stycznia:
We wtorki mamy najcięższe dni pod względem lekcji. Dziś się tym jednak nie przejęłam. Posłuchałam rady przyjaciółki i zostałam w domu. Nie mam czasu na zabawę w uczennicę. Po lekcjach Roza, Kim i Violetta przyszły do mnie w odwiedziny. Iris coś wypadło (czym się nieszczególnie przejęłam). Melania obiecała przyjść, ale jak to ujęła moja największa specjalistka od cytatów motywujących, “wolała poprawiać swoje relacje z tym pieprzonym gospodarzem”. Tyle na ten temat. Cały dzień tylko się wygłupiałyśmy. Tak nam w sumie minął czas. Dobra, nie będę ściemniać, trochę wypiłam. Zdrówko xD
23 stycznia:
Gdy zaczyna się weekend, większość z nas się bawi. A ja miałam do nadrobienia lekcje z całego tygodnia. Może jeszcze dzisiaj się wyrobię? Warto spróbować…
24 stycznia:
Czuję się o wiele lepiej niż kilka dni temu. Niedługo podobno będzie zmiana klimatu na cieplejszy, co tak właściwie nie do końca mi się podoba. Jak się mieszka w rejonie, w którym od 10 lat nie spadł śnieg, docenia się chłód. Gdyby nie 10 lat temu, nie byłoby śniegu od 57 lat. U nas widziałam go tylko raz w życiu. Miałam 7 lat, a moje kuzynki- bliźniaczki- przyjechały do nas w odwiedziny. Tyle, że ja mam urodziny 16 maja, a one 31 grudnia. Imprezy jednak wyprawiają razem z Sylwestrem. Stop, stop, to dziennik o moim życiu. Nie o anomaliach pogodowych i imprezach sylwestrowych. Jak ja lubię rymy… Ale nareszcie wszystko jest sprostowane. Dziś spisałam historię z tego tygodnia i kilka wcześniejszych wspomnień. Dlatego przedtem musiałam pisać w czasie przeszłym. Teraz jednak będzie bardziej na bieżąco, chociaż chyba nadal w czasie przeszłym. Tak, głupie rozumowanie 17-letniej Laury Journe.
25 stycznia:
Tylko formalnie nadal jestem z Natanielem. I kto jest tak głupi, żeby nie zrozumieć mojej aluzji? Odpowiedź łatwa: Amber. Dziś rano podeszła do mnie i oznajmiła mi, że “tolerowała wystarczająco długo, iż jesteśmy parą, ale od tygodnia Nataniel ma z tego powodu zawroty głowy i ciągle gada tylko o mnie”. Nie bardzo się zdziwiłam. Gdy tak o tym myślę, jestem totalnie zaskoczona, że tak długo byliśmy razem. Teraz jestem zupełnie pusta. Nie czuję do niego nic. A co było wcześniej? Chyba tylko podziw za to, że dąży do celu i rzadko się poddaje. Cała magia zniknęła wraz z momentem, gdy zachował się dokładnie jak swój ojciec. Zawsze cierpiał z powodu bicia przez niego. A sam co zrobił?! Amber jest zwykłą idiotką. Nie ma za grosz empatii.
- Jeśli cię to pocieszy, właśnie idę z nim zerwać- oznajmiłam prosto z mostu. Wydała mi się mile zaskoczona.
- To bardzo dobrze się składa. Przynajmniej jeden problem z głowy. Teraz mogę zająć się Kastielem bez obaw, że w międzyczasie zrobisz mojemu bratu wodę z mózgu- skwitowała.
- Ani mi się waż dręczyć Kastiela. Daj mu trochę spokoju.
- Rety, obskakujesz wszystkich facetów po kolei? Nawet ja nie potrafię tak szybko przechodzić ze skrajności w skrajność. I następny problem do listy- westchnęła.
- Nic nie obskakuję, ja…
- Aha- przerwała mi.
- Daj mi dokończyć!- Zdenerwowałam się.- Możesz przez chwilę chociaż udawać, że cię to obchodzi? Dobrze, a więc: źle. Teraz nie zamierzam się z nikim wiązać. A ty rób, co chcesz, ale nie męcz Kastiela!
- Czy słyszałem swoje imię?- zapytał chłopak.
- Kas, skarbie, przefarbowałeś włosy? Do twarzy ci w czerwonym- Powiedziała słodkim głosem i zatrzepotała rzęsami.
- O, jesteś dzisiaj w szkole, Laura?- spytał, udając, że nie usłyszał komentarza Amber.
- Tak, czuję się już znacznie lepiej, ale muszę załatwić pewną sprawę.
- W toalecie skończył się papier- stwierdziła rzeczowo Amber.
- Nie o taką sprawę mi chodziło. Ręce opadają…
Ona mnie kiedyś dobije.
- Kastiel, możesz się nią zająć?- Spytałam.- W twoim tego słowa znaczeniu- dorzuciłam pospiesznie, widząc rosnący uśmiech u dziewczyny.
- Bardzo chętnie- powiedział do niej z kpiącym wyrazem twarzy, aż się wzdrygnęła.
Nie będę chamska. Zrywanie przez SMS jest idiotyczne, a ja jestem dumna. Tak więc podeszłam do niego. Ten wyraz twarzy, który u niego zobaczyłam… chyba nigdy tego nie zapomnę. Podeszłam z wysoko uniesioną głową, a on, skulony pod ścianą, z wielkimi oczami, zaczął mnie przepraszać.
- Nie, nie zamierzam tego wysłuchiwać. Twoje oskarżenia były fałszywe, a ja nie chcę, żeby to się kiedykolwiek powtórzyło. To koniec.
- Lau, proszę. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Daj mi szansę- błagał.
- Po pierwsze- nie nazywaj mnie tak. Po drugie- wiem, co w ciebie wstąpiło. Zwykła, podła zazdrość. Mówię, to koniec- i odeszłam.
Tak szczerze mówiąc, pierwszy raz z kimś zrywam. Miałam jednego kolegę w podstawówce, ale po prostu przestaliśmy się razem bawić. Drugi w gimnazjum przeprowadził się. Nataniel był moim pierwszym prawdziwym chłopakiem. I proszę, co z tego wyszło. Jak mówiłam Amber- nie zamierzam się na razie z nikim wiązać. Za to Kastiel nie ma takich skrupułów. Dziś rano przyprowadził jakąś blondynę i paradował z nią po dziedzińcu. Jednak coś innego zwróciło moją uwagę. On co chwilę zerkał na mnie z taką w połowie nadzieją, a w połowie drwiąco. Nie wiem, jak to określić. Jakby próbował mnie zachęcić do czegoś, ale wiedział, że sobie nie poradzę. Wolę zostawić ten temat.
16 maja:
Wszystkiego najlepszego, Laura!!!
No i sorki, że ukradliśmy dziennik na tak długo…
Chcieliśmy tylko dać Ci go w prezencie na urodziny :D
I zerknij na ostatnią stronę —> Tak!
Ta biżuteria to wspólny podarunek ode mnie, Kastiela, Lysandra, Leo, Violetty i nawet Kim!
Wszyscy się złożyliśmy! I więcej raczej nie ukradniemy dziennika. W sumie przez ten czas nie było co opisywać. Same nudy przez prawie cztery miesiące. Do zobaczenia w szkole,
Rozalia ;*
No to się zdziwiłam. Wreszcie osiemnastka... Jaki słodki prezent! Taki ładny łańcuszek z serduszkiem, do kompletu jeszcze bransoletka i kolczyki! Roza to świetna przyjaciółka, ale nie musiała mi kraść dziennika. Mogła mi to po prostu dać jako upominek zapakowany w ozdobny papier, a nie włamywać się do mojej szafki w szkole i podrzucać zgubę. Chociaż myślałam, że nigdy go nie znajdę. Ale faktycznie, nie działo się nic ciekawego, więc: do przeczytania za kilka dni!
***
21 maja:
No i minęło te kilka dni, a ja nadal nie mam o czym pisać. Wrócę, gdy wydarzy się coś ciekawego.
***
12 czerwca:
Dzisiaj Kastiel pierwszy raz zaprosił mnie na randkę, jeśli tak to można określić. Dla ciekawskich- wcale się tego nie spodziewałam. Dla jeszcze bardziej ciekawskich- nawet się nie zgodziłam. A dla Rozalii- przestań czytać mój dziennik. Dzisiaj po lekcjach po prostu mnie zapytał, czy nie wybrałabym się na próbę zespołu jego i Lysandra. A ja stanęłam jak wryta, co Kastiel uznał za zgodę. Rzucił mi tylko "o 20:00 na dziedzińcu". Wtedy jakby o czymś sobie przypomniał i dodał, że "mam uważać przy przechodzeniu przez płot, bo narobię hałasu i wszystkich wkopię". Nie ma to jak dobra motywacja. Nie wiem dlaczego, ale spełniłam wszystkie jego polecenia [czytaj: wszystkie oprócz cichego przejścia przez płot]. Gdy weszłam na dziedziniec, od razu usłyszałam dźwięki gitary. I to ja mam nie hałasować? Weszłam do szkoły, która oczywiście była otwarta. Z piwnicy dobiegały mnie różne odgłosy, między innymi pęknięcie struny i seria przekleństw. Zeszłam do piwnicy i zdziwiłam się, gdy nie zobaczyłam nikogo innego oprócz czerwonowłosego buraka.
- Miałaś być cicho- mruknął na mój widok.
- Nie martw się, ciebie też z góry dobrze słychać- odparowałam.
- Widziałaś gdzieś Lysandra?
- Nie ma go jeszcze?- Zapytałam.- Ciekawe dlaczego...
- Pewnie zapomniał. Bardzo często mu się to zdarza- zauważył Kastiel.
- On zapomniał tu przyjść, czy ty zapomniałeś mu o tym powiedzieć?- I w końcu wszystkiego się domyśliłam.
Dopiero wtedy spojrzał mi prosto w oczy. Wstał, podszedł do mnie i mocno przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Mimo braku istotnych wydarzeń, nasze życie przez ostatnie kilka miesięcy było bardzo ciężkie.
Jego twarz była coraz bliżej mojej, a nasze nosy prawie się stykały. Dostrzegłam w jego oczach dziwny błysk, ale potem pochyliłam głowę.
- Nie mogę- wyszeptałam- chyba nie jestem na to gotowa...
On jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Daj znać, jak będziesz- odpowiedział cicho, po czym się uśmiechnął.
Także się uśmiechnęłam. Wzięłam go za rękę i pozwoliłam odprowadzić się do bramy szkoły. A potem na piechotę do domu, czyli jakieś dwa kilometry, bo jak głupia myślałam, że po spotkaniu mnie odwiezie. Warto to sobie zapamiętać...
17 lipca:
Słyszeliście kiedyś o tych bardzo nietypowych zdarzeniach z kategorii niemożliwych? Mamy XXI wiek, więc zakładam, że tak. Kastiel ma bliźniaczkę.
Zaskoczeni?
Zdecydowanie.
Roza pozdrawia :*
Ehh, Rozalia...
A więc było tak:
W dniu urodzin Kastiela i jego siostry w szpitalu był straszny tłok. Podobno stłuczka kilku samochodów spowodowała mnóstwo szkód i wielu rannych trafiło właśnie w to miejsce. Tak czy inaczej, przy samym porodzie wystąpiły jakieś komplikacje i bliźnięta zabrano na dodatkowe badania. Jedna z niekompetentnych pielęgniarek przez przypadek przekazała fałszywe informacje na temat stanu ich córki. Powiedziała, że tamta umarła. Po dalszym śledztwie wyszło na jaw, że chodziło o kilkudniowe dziecko jednej z ofiar wypadku. Tego nie dało się jednak zmienić. Przez rozwój wydarzeń siostra Kastiela trafiła do sierocińca, a nieświadoma niczego rodzina pogrążyła się w żałobie. Synowi nic o tym nie powiedziano. Teraz wszystko się wyjaśniło, a siedemnastolatka ma przeprowadzić się do swojej prawdziwej rodziny.
Dziś po południu o tym wszystkim powiedział mi Kastiel. W międzyczasie stłukł wazon. Ostatnim, co mi przekazał przed wyjściem, było: “Ma na imię Nita”.
24 lipca:
Poznałam Nitę. Oczywiście wcześniej musiałam trochę pomęczyć Kastiela. Nasza rozmowa przebiegła mniej-więcej tak:
- Cześć, jestem Laura.
- Nita.
- A więc... jesteś siostrą Kastiela?
Spojrzała na siebie, po czym zerknęła przelotnie na swojego brata.
- Na to wygląda.
- Trochę współczuję.
- Ja sobie też.
Po tym zdaniu obie się roześmiałyśmy, po czym zaczęłyśmy krytykować wszystko dotyczące naszego “buraka”. To dopiero była zabawa.
- Widzę, że się zaprzyjaźniłyście...- rzucił chłopak.
- Sprawdź, czy nie ma cię za drzwiami, dobrze?- Zaproponowała mu Nita.
On tylko przewrócił oczami i zostawił nas w spokoju.
10 sierpnia:
Jak raz, Lau pozwoliła mi coś tutaj napisać. Tylko dlatego, że sama nie była w stanie. Normalnie bym się cieszyła i zapisała połowę notatnika uwagami na temat jej ubioru, ale dziś jej odpuszczę. Tak więc, jedna z jej kuzynek-bliźniaczek umarła. Osobiście ją znałam. America była świetną dziewczyną, dlatego nikt nie ma pojęcia, z jakiego powodu popełniła samobójstwo. A najgorsze, że jej siostra wie tylko jedno- Ami zginęła. Biedna Samanta nie ma pojęcia, że jej bliźniaczka sama odebrała sobie życie. Nie mogę... To takie okropne. Na razie koniec. Nie dam rady więcej... I tak łzy przesłaniają wszystko.
23 sierpnia:
W końcu doszłam do siebie. Niestety Sami nie. Stwierdziła, że nie może mieszkać w tym samym domu i pokoju, który dzieliła z siostrą. Zaproponowałam, że może przeprowadzić się do mnie na czas roku szkolnego. Z wdzięcznością zgodziła się. Moim rodzicom to nie przeszkadza, bo od razu po pogrzebie wrócili do Francji. Mój dziadek od strony taty jest Francuzem, dlatego nie mają problemu z zakwaterowaniem, a jako architekci nieźle się ustawili. Moja rodzina jest całkiem bogata. Świadczy o tym przede wszystkim nasz wielki dom. W każdym razie przyjazd kuzynki nie jest złą wiadomością. Będzie musiała poznać wszystkich. To dopiero wyzwanie...
* * * * * * * * * * * * * * *
Jest to prolog z punktu widzenia Laury Journe. Nie jest ona główną bohaterką tej historii. Są nimi Samanta i Nita, do których nawiązały zapiski w dzienniku. W pewnym sensie Laura ma spajać główne bohaterki. W każdym razie taki jest zamysł. Mamy nadzieję, że zachęci Was to do dalszego czytania. To dopiero początek długiej historii, której miejscem jest znany wszystkim Słodki Amoris :D
Ciekawie się zapowiada ;) Kiedy będzie pierwszy rozdział? Pozdrawiam, Ania xD
OdpowiedzUsuńDzięki! Pierwszy rozdział planujemy na ten weekend.
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam :)
UsuńCześć , bardzo ciekawy prolog . Czekam na więcej . Ciekawa jestem co wymyślicie dalej .
OdpowiedzUsuńPowodzenia ;-)
Wielkie dzięki :-) Niedługo zacznie się zasadnicza akcja i będzie więcej bohaterów.
Usuń